Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Magistraccy jak zwykle mają rację

2013-07-19 15:15:48, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Nasze miasto wyróżnia się jednak na tle innych tym, że autorzy rożnych niewydarzonych pomysłów tkwią w swym uporze nie chcąc przyjąć żadnych racjonalnych argumentów. Odbiera to mieszkańcom Gorzowa poczucie współodpowiedzialności za miasto, jak również nie pozwala myśleć, że nasza droga (w utrzymaniu) władza działa w imieniu obywateli i dla dobra wspólnego.

Ileż trzeba było awantur, by przywrócić pierwotny kształt fontannie na Placu Katedralnym – sprawa drobna, ale jakże trafnie ilustrująca sposób dialogowania władzy ze społeczeństwem.

Dziś z uporem godnym lepszej sprawy Ratusz brnie w likwidację małego bazaru handlowego funkcjonującego od zawsze przy ulicy Sikorskiego. Większość kupców już została stamtąd skutecznie wykurzona. Została jeszcze ostatnia budka z pieczywem, która staje na przekór urzędniczym zamiarom. Po to by ją usunąć, angażuje się wiele ludzkiej energii, którą można by spożytkować na wiele innych bardziej pożytecznych działań, marnotrawi się społeczne pieniądze na koszty sądowych procesów. Ludzie kiedyś tam pracujący na swe utrzymanie już nigdy nie uwierzą w słuszność haseł o potrzebie brania spraw we własne ręce, o popieraniu przedsiębiorczości przez lokalną władzę. Pozostanie żal i rozgoryczenie.

Jestem przekonany, że gdy już ten ostatni Mohikanin (czyli rzeczona budka z chlebem) zniknie, to jeszcze mnóstwo wody w pobliskiej Kłodawce upłynie, zanim na tym skrawku gorzowskiej ziemi zacznie się cokolwiek dziać dla zrealizowania pomysłu na ekoskwerek (co to właściwie ma znaczyć?). Miejsc w naszym mieście, które należałoby w trybie pilnym upiększyć (a może po prostu uporządkować), nie brakuje i dlatego nie rozumiem, dlaczego to wielkie dzieło estetyzowania Gorzowa rozpoczęto od tego nieszczęsnego bazarku unieszczęśliwiając przy okazji kilka gorzowskich rodzin.

Podobnie rzecz się ma z handlem funeralnymi akcesoriami przy bramie gorzowskiej nekropolii.

Miasto, nie wiadomo dlaczego, dało się wciągnąć w wojenkę handlarzy stając się stroną w tym typowym sporze o kasę.

Widziałem wiele cmentarzy, i całkiem to naturalne i normalne, że przy wejściu na nie i w ich najbliższym otoczeniu handluje się zniczami, kwiatkami, innymi przedmiotami do upiększania pomników i oddawania czci umarłym. Obok pawilonów handlowych, straganów znajdują miejsce dla siebie działkowicze sprzedający kwiatki z ziemi. Wszystko gra, wszystko działa w jakiejś wypracowanej w naturalny sposób komitywie. Wszyscy zadowoleni, każdy może zaopatrzyć się w to, co mu potrzeba u tego, kto mu odpowiada. A u nas buduje się ogromne pawilony handlowe, których koszty utrzymania są tak duże, że nie tolerują żadnej konkurencji, stawia całe szeregi wypasionych pawilonów, do których mało kto zagląda, bo to przecież nie po drodze. Nic więc dziwnego, że potem płoną stragany, działa jakaś nocna straż obywatelska. Przecież to chore, historie żywcem przeniesione z Chicago lat trzydziestych.

A władze miejskie dały się w to wszystko wciągnąć, znowu mamy procesy sądowe, przeciąganie liny, udowadnianie swoich racji, piękne słówka o potrzebie ucywilizowania handlu w tak specyficznym miejscu, jakim jest cmentarz. Ludzie, nie dajcie się zwieść, tu nie chodzi o nic innego jak po prostu o mamonę.

Kolejna sprawa. Wiadomo nie od dziś, że Gorzów cierpi na niedostatek ścieżek rowerowych.

Udało się jakimś cudem wysupłać parę groszy na wybudowanie kilku kilometrów nowych tras dla rowerzystów i zapisać to w miejskim budżecie. Na początek dobre i to. Żeby jednak nie było zbyt fajnie, to miejska władza postanowiła sama zdecydować, jakiego rodzaju mają to być ścieżki. Rowerzyści domagają się asfaltowych, to my wam zbudujemy z kostki brukowej. Władza wie lepiej, czego rowerzyści potrzebują. Oczywiście jakieś bzdurne argumenty, by to uzasadnić, dyżurni potakiewicze natychmiast podsuną. Może zamiast tego, któryś z licznych prezydentów wsiadłby na rower i przejechał się kawałek po asfalcie, a potem po kostce. Myślę, że po takim doświadczeniu nie trzeba by było więcej żadnych dyskusji.

W wystawowych oknach opustoszałego Empiku okazjonalna wystawa fotek młodych gorzowskich artystów z równie opustoszałego (ale już od lat) budynku przedwojennego ratusza. Z jednej strony widać piękno i styl, urok detalu, niepowtarzalny klimat budynku. Z drugiej natomiast nietrudno dostrzec przerażające działanie czasu, który atakuje i niszczy tę budowlę w samym środku miasta.

A przecież jest to obiekt idealnie nadający się na siedzibę prezydenta miasta, rady i wszystkich innych najbardziej poważnych miejskich organów. Ma on bowiem to, czego nigdy, a przynajmniej długo nie będzie miał nowoczesny klocek ze szkła i metalu wybudowany gdzieś na drugim brzegu Warty, a mianowicie ten odczuwalny niemal z każdego zakątka budynku szept tradycji, swoistą duszę, jaką ma każdy stary budynek, a w jaką wyposażali je ludzie, których już wśród nas nie ma.  Dlaczego widzą to młodzi gorzowianie, a nie dostrzega nikt z tak zwanych decydentów.

Prezydent Jędrzejczak jest starannie wykształconym historykiem, więc jak rzadko kto powinien czuć te klimaty, to tchnienie historii przedwojennego Landsberga, mowę starych budynków, parków, ulic. Niestety obawiam się, że nad tymi sentymentami coraz częściej u niego górę biorą cechy technokraty i podpowiedzi księgowych. Szkoda, bo to się będzie długo odbijać na kształcie naszego miasta.

Obawiam się, że niestety ciąg dalszy nastąpi.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x