Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Ilony, Jerzego, Wojciecha , 23 kwietnia 2024

Cateringu nie było

2013-09-04 10:38:10, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Polski patent na rozwiązywanie problemów to organizacja debat, z których nic nie wynika.

Taki wniosek wyciągnąłem przysłuchując się wypowiedziom polityków, lekarzy i zwykłych mieszkańców miasta na temat gorzowskiego szpitala. Ta rozmowa byłaby w pełni uzasadniona, gdyby odbywała się w czasie poszukiwań sposobów na wyciągnięcie szpitala z długów. Teraz gdy decyzje już dawno zapadły, a umowa spółki podpisana u notariusza czeka na rejestrację w KRS, takie dysputy nie mają większego sensu.

Jednak dwóch godzin spędzonych w bibliotece im. Herberta nie uważam za stracone, bo jednak moja wiedza dotycząca projektu na wyprowadzenie szpitala z kłopotów uległa znacznemu wzbogaceniu.

Wypowiedzi pierwszego prezesa szpitalnej spółki doktora Piotra Dębickiego były pełne wiary i optymizmu. Jego słowa były tak przekonywujące, że i mnie ta wiara i optymizm się udzieliły. Prezes Dębicki ma świadomość ogromu zadań, jakie na niego czekają, traktuje je jako wyzwanie życia. Chyba wie i to, że jak mu się nie uda będzie to oznaczać koniec jego menadżerskiej kariery, jednak wierzy iż zapisze się w historii miasta, jako ten który ocalił gorzowski szpital.

Urzędowy optymizm prezentował przedstawiciel marszałka, ale to akurat nie dziwi bo przecież nie mógł się wypowiadać inaczej niż jego szefowie. Waga debaty gwałtownie się obniżyła, bo wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie uczestniczył w niej wicemarszałek Romuald Kreń, nadzorujący w zarządzie województwa sprawy opieki zdrowotnej. O udziale marszałek Polak organizatorzy mogli tylko pomarzyć, bo jak powszechnie wiadomo, unika ona sytuacji, w których mogłaby się spotkać z trudnymi pytaniami, czy też wyartykułowanymi pod jej adresem pretensjami.

Była za to obecna pani poseł Elżbieta Rafalska, jak zwykle świetnie przygotowana, w sposób wyważony i wcale nie napastliwy zgłaszająca swoje wątpliwości i zastrzeżenia. Zresztą jej zaangażowanie w obronę interesów gorzowskiego szpitala jest powszechnie znane. Jak zawsze zawiedli radni. Z radnych sejmiku obecny był tylko Mirosław Marcinkiewicz, który jednak ograniczył się do biernego przysłuchiwania się debacie. Natomiast miejskich rajców reprezentowali Grażyna Ćwiklińska i Jan Kaczanowski, który jako jedyny zabrał głos w dyskusji. Nie było ani przyszłych członków rady nadzorczej szpitalnej spółki, ani osób, których decyzje kiedyś podjęte skutkują do dziś bagażem długów. Nieobecność radnych tam gdzie mówi się o sprawach o pierwszorzędnym znaczeniu dla miasta już nikogo nie dziwi. Można ich spotkać za to wszędzie tam gdzie serwowana jest darmowa wyżerka, pieczone kurczaki, bogdaniecki chleb, czy różne takie. Jestem pewien, że na planowanym na najbliższy weekend Festiwalu Brzmienia i Podniebienia rajcowie będą brylować przy suto zastawionych stołach.

O stosunku miejskich władz do problemów gorzowskich szpitali (używam liczby mnogiej, bo przecież nie wszyscy pamiętają, że mieliśmy kiedyś w mieście cztery szpitale, ale komuś to przeszkadzało) mówił w swym emocjonalnym wystąpieniu legendarny doktor Piotr Gajewski, żaląc się na to, że środowisko medyczne zgłaszając swe problemy i kłopoty czy to prezydentowi, czy to radnym nadziewało się na mur obojętności, albo wysłuchiwało deklaracji i obietnic, które nigdy nie były dotrzymane.

Dlatego też nie sądzę, by planowana na środę nadzwyczajna sesja Rady Miasta poświęcona gorzowskiemu szpitalowi przyniosła jakieś konkretne owoce. Znowu będą retoryczne popisy, ataki personalne, obrzucanie się wzajemnie winą i odpowiedzialnością za stan szpitala i jego kosmiczne długi. Recept na uzdrowienie sytuacji jak zwykle zabraknie. Zresztą teraz jest na to za późno.

I na koniec jeszcze jedna konstatacja wyniesiona z debaty. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za sytuację gorzowskiego szpitala w pierwszej kolejności odpowiadają w pierwszej kolejności gorzowskie elity. Obarczanie odpowiedzialnością marszałka Andrzeja Bocheńskiego za połączenie gorzowskich szpitali w jeden organizm jest o tyle wątpliwe, iż pomysł ten zrodził się w głowach gorzowskich polityków i menadżerów kierujących w tamtych latach szpitalami.

Dlatego członkowie zarządu województwa, zwłaszcza ci, którzy nie ukrywają swoich zielonogórskich proweniencji mogą powtarzać ze złośliwą satysfakcją „przecież sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”.

Cateringu nie było.

 

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x