Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Nudna i bez wyrazu

2014-05-22 22:53:42, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Za kilka dni wybory. Pierwsze z całej serii, jaka nas czeka w najbliższych miesiącach. Myślę o tym z pewnym przerażeniem, bo przebieg obecnej kampanii wyborczej rokuje jak najgorzej.

Wybory do europarlamentu w Polsce obnażają w całej pełni słabości naszej młodej polskiej demokracji. To właśnie przy tej okazji widać prawdę zawartą w starym powiedzeniu anarchistów, że gdyby wybory mogły coś zmienić już dawno zostałyby zlikwidowane.

Ciemny lud coraz trudniej przekonać do kupowania kandydatów przyniesionych w teczce, którzy decyzją władz partyjnych zostali namaszczeni do reprezentowania nieznanych im kompletnie regionów w Brukseli. Coraz powszechniejsze jest przekonanie, iż tak naprawdę od naszego głosu właściwie nic nie zależy, bo tak czy inaczej zostanie wybrana „jedynka” na partyjnej liście. Elektorat powoli czuje się coraz bardziej zmęczony instrumentalnym traktowaniem przez polityków. Wyborcy są im potrzebni tylko do składania podpisów na listach poparcia ich kandydatur, robienia tłumu na spotkaniach i wiecach wyborczych, a już niekoniecznie do głosowania, bo niektóre partie grają na niską frekwencję sądząc, że w ten sposób na wynik wyborczy bardziej zdecydowanie wpłynie tzw. żelazny elektorat.

W naszym społeczeństwie kandydowanie do europarlamentu traktowane jest, jako swoisty skok na kasę, o wiele większe emocje w naszym nie najbogatszym narodzie budzi bowiem wysokość diet poselskich niż jakiekolwiek kwestie programowe.

Wielki wpływ na traktowanie przez Polaków eurowyborów ma uwidoczniona przy okazji ukraińskiego kryzysu słabość struktury polityczno-gospodarczej, jaką jest Unia Europejska polegający na braku jednolitej i skutecznej polityki wobec Rosji oraz braku solidarności poszczególnych członków UE.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze miałkość i nuda kończącej się właśnie kampanii wyborczej. Wydawać by się mogło, że po dwudziestu pięciu latach budowania III RP będziemy mieli do czynienia z postępującym profesjonalizmem naszego życia politycznego. Pojawili się przecież rozmaici spin-doktorzy, zbierający doświadczenie i wiedzę za oceanem i w starych demokracjach zachodnich, partie potworzyły swoje think-tanki, korzystają z usług rozmaitych macherów od pi-aru i marketingu politycznego. Tyle, że znów mieliśmy do czynienia z nużącym już chyba wszystkich okładaniem się cepami przez Platformę i PiS, rozmaitymi sensacyjnymi wrzutkami o dorabianiu na boku u ukraińskiego oligarchy przez prezydenta Kwaśniewskiego, o berlińskich pieniądzach poprzedniej partii Donalda Tuska, czyli starej metody kompromitowania rywala politycznego.

Równie nudna i bez wyrazu była kampania na naszym gorzowskim podwórku. Poza swoistą schizofrenią wyraźnie widoczną w gorzowskiej Platformie, nękanej personalnymi konfliktami, które sprawiają, że część działaczy popiera kandydaturę Bożenny Bukiewicz, natomiast inni szczecińskiego profesora Tomasza Grodzkiego, a także nieudolnym dezawuowaniem osoby profesora Dariusza Rosatiego przez gorzowski region Solidarności nie wydarzyło się nic istotnego. Próbowałem być nie tylko obserwatorem uważnym kampanii, ale także jej aktywnym uczestnikiem. Niestety otwartych spotkań i wieców przedwyborczych praktycznie nie było. Czyżby potencjalni europosłowie obawiali się spotkań z wyborcami, ewentualnych niewygodnych pytań, czy niezbyt pochlebnych opinii. Nawet powszechnie szanowany w naszym mieście za swój poselski dorobek profesor Bogusław Liberadzki zamiast zorganizować klasyczne spotkanie z wyborcami dał się wmanewrować w niezbyt fortunną konferencję dotyczącej przyszłości komunikacji kolejowej w Gorzowie Wlkp. Poprzez swój udział w tym przedsięwzięciu niejako firmował złożone przez magistrackich urzędników deklaracje, że kolejowe połączenie Gorzowa z Berlinem jest kwestią bardzo nieodległej przyszłości. Po dwóch dniach okazało się, że są to wyłącznie pobożne życzenia jednoznacznie zdementowane przez niemieckich kolejarzy. Delikatnie mówiąc była to kompromitacja gorzowskiego Ratusza.

Choć wybory mają być europejskie to jednak w kampanii pojawiały się ślady lokalnych sporów i animozji. Niektórzy kandydaci nie mogli się oprzeć pokusie atakowania prezydenta Jędrzejczaka, choć nie jest on ani kandydatem, ani nawet specjalnie nie ujawniał swoich preferencji wyborczych. Fakt ten tylko sygnalizuje, w jak grubą skórę i odporność słonia będzie się musiał uzbroić Tadeusz Jędrzejczak, jeżeli zdecyduje się wystartować w wyścigu do fotela prezydenta miasta.

Na koniec kampanii wyborczej mieliśmy nawet rzadkie wydarzenie w postaci wizyty premiera w naszym mieście. Zapowiedź przyjazdu szefa polskiego rządu do Gorzowa skłoniła mnie do zmiany trasy codziennej wycieczki rowerowej, zamiast do okolicznych lasów postanowiłem pojechać na nadwarciański bulwar, który miał być podziwiany przez premiera, jako przykład efektownego wykorzystania funduszy europejskich w naszym mieście. Bulwaru to chyba Donald Tusk za bardzo nie zobaczył, jako że dosyć szczelnie został otoczony lokalnymi dygnitarzami i rosłymi borowcami. Zza ich pleców trudno było cokolwiek dostrzec. Potem premier szybko czmychnął na zamknięte spotkanie z gorzowską śmietanką polityczno-towarzyską, gdzie jak media doniosły (zresztą szybko wyproszone z restauracyjnej sali) wypił kawę i … Reszty możemy się tylko domyślać, lecz cóż można istotnego załatwić w ciągu półgodzinnego spotkania w tłumie ludzi z różnych bajek i parafii. Domysły te niejako potwierdził prezydent Jędrzejczak, który poinformował, że premier Tusk obiecał przyjechać do Gorzowa tuż po wyborach na poważną rozmowę o naszych problemach i potrzebach.

Mam nieodparte przekonanie, graniczące z pewnością, że wizyta Donalda Tuska w Gorzowie wynikła z prostego faktu, że znalazł się on przypadkiem na trasie jego przejazdu ze Szczecina do Zielonej Góry i nie wypadało nie zajrzeć do miasta będącego siedzibą wojewody.

W tej sytuacji jedynym wygranym wizyty premiera w Gorzowie jest mój kolega, któremu udało się „strzelić” sweet focię z Donaldem.

Mam nadzieję, że korzyści z wyników eurowyborów nie będą miały dla gorzowian walorów i korzyści takiego właśnie rodzaju.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x