Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy , 18 kwietnia 2024

Śniadanie na trawie

2014-07-15 09:03:12, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Ile razy jestem w Poznaniu zawsze znajdę coś, czego zazdroszczę mieszkańcom tego miasta.

Oczywiście nie chodzi mi wcale o jakieś wielkie rzeczy, nieosiągalne dla gorzowian z racji wielkości Poznania, jego zdecydowanie większego potencjału i idących za tym możliwości. Pewnie, że chciałoby się uniwersytetu w Gorzowie, czy choćby tego by wokół Słowianki powstało coś na kształt kompleksu sportowego i rekreacyjnego, takiej gorzowskiej Malty. Ale już ścieżki rowerowe, czy miejska wypożyczalnie rowerów takie, jak w nieodległym Poznaniu, wcale nie muszą być dla nas gorzowian jakimiś niewyobrażalnymi mrzonkami. To przecież nie przekracza możliwości budżetowych naszego miasta, a może przyczynić się do tego, by Gorzów stawał się coraz bardziej przychylny dla swoich mieszkańców, na czym powinno zależeć nam wszystkim, a najbardziej władzom miasta, jeżeli zależy im na tym, by dalej kierować w naszym imieniu życiem całego miasta.

O ile, bowiem Poznań można zjechać wzdłuż i wszerz rowerem, jeżeli nie ścieżkami, to przynajmniej wytyczonymi dla rowerzystów na jezdniach kontr-pasami, o tyle u nas ścieżki mamy jedynie w nielicznych niepołączonych ze sobą fragmentach, poznańskie ścieżki są w ogromnej większości pokryte asfaltem, u nas ciągle preferuje się polbruki. Czyli niby coś się w tym względzie robi, ale jak to u nas bywa, nie ma to charakteru systemowego i spójnego programu realizowanego konsekwentnie według ustalonego harmonogramu czasowego.

Podobnie rzecz się ma z pięknymi terenami w Parku Słowiańskim: postawiono kilka fajnych obiektów o przeznaczeniu sportowym i rekreacyjnym uzupełniając już wcześniej działające korty tenisowe. Jednak po wybudowaniu Słowianki (od tego czasu minęło grubo ponad dziesięć lat) okolice te wzbogaciły się jedynie o rowerowy down-hill i park linowy urządzony zresztą wysiłkiem prywatnego inwestora. Ktoś mógłby powiedzieć dobre i to, i pewnie miałby rację. Kiedy jednak przypomnimy sobie, że zapowiedzi różnego rodzaju inwestycji w rzeczonym parku były o wiele bogatsze, to entuzjazm szybko mija. Przecież miała tam powstać trasa zjazdowa dla narciarzy, że o hali sportowej dla koszykarek i innych gier zespołowych nie wspomnę. Zapowiedzi były uroczyste, nieraz na całą Polskę, bo przed kamerami TVP, a ostał się ino sznur. Doskonale rozumiem, że kryzys, że trzeba ciąć wydatki i redukować marzenia dostosowując je do szarej rzeczywistości, ale skoro słowo się rzekło, to i kobyłka czeka.

Pozostały jedynie odwieczne już plany budowy hotelu przy Słowiance, hotelu, który był przyobiecany w programie wyborczym prezydenta Jędrzejczaka jeszcze na poprzednią kadencję. Kolejna prezydencka czterolatka zmierza do szczęśliwego zakończenia, a hotel ani się wychylił z parkowych krzaczorów. Teraz słyszymy kolejną deklarację, że jesteśmy tuż, tuż przed wbiciem pierwszej łopaty, tylko trzeba jeszcze ustalić ze współinwestorem zasady podziału przyszłych zysków. A niedźwiedź daleko w lesie i za wcześnie na dzielenie skóry.

Zastanawiam się zresztą przy tej okazji, czy jest sens upierać się przy realizacji tego projektu, skoro od czasu narodzin tego pomysłu powstało w naszym mieście kilka nowych hoteli, co oznacza znaczny wzrost konkurencji, przy jednoczesnym zmniejszeniu ilości imprez o wymiarze ogólnopolskim organizowanych przez Słowiankę, co rodzi poważne wątpliwości, co do ekonomicznego uzasadnienia tego planu. Wydaje się, że rozwój Słowianki winien iść w nieco inną stroną, o wiele bardziej pożądany byłby basen otwarty, bez którego Słowianka w okresie letnim będzie zawsze przegrywać konkurencję z okolicznymi jeziorami, a także winny powstawać w bezpośrednim sąsiedztwie obiekty, których realizacja nie byłaby zbyt kosztowna, a które istotnie podniosłyby atrakcyjność całego kompleksu. Myślę to o takich prostych sprawach jak trasy do nordic walking, place zabaw dla dzieci, czy siłownia pod chmurką.

Zresztą pomysłów na twórcze wykorzystanie zaniedbanego parku i terenów popoligonowych może być o wiele więcej. Ale u nas pomysłowością wykazują się nie ci, którzy kreatywnością powinni się wykazywać, chociażby dlatego, że sprawują określone funkcje, a także mają w swojej dyspozycji stosowne instrumenty do realizacji swoich projektów, lecz działacze społeczni zrzeszeni w różnych stowarzyszeniach, którzy z kolei muszą się mocno nabiegać, by znaleźć sposób na to żeby ich projekty nabrały życia. Trzeba było inspiracji Ludzi dla miasta, by urzędnicy z MCK czy MOS poszli po rozum do głowy i zorganizowali kino plenerowe, tyle że nie na Kwadracie, a na odległym Górczynie. Czyli wcale nie zależy im na idei ożywienia Centrum, bo wiedzą swoje, gdzie będzie lepiej i efektowniej.

Może ktoś pójdzie po rozum do głowy i spróbuje namówić gorzowskich restauratorów i gastronomików, a także okolicznych producentów ekologicznej żywności do zrealizowania pomysłu świetnie funkcjonujących w innych miastach pikników śniadaniowych. Zaczęło się w Warszawie, potem zwyczaj wspólnego jadania śniadań w plenerze rozszerzył się na inne miejscowości naszego kraju

W minioną niedzielę wybrałem się do jednej z najbardziej urokliwych dzielnic Poznania – Sołacza, gdzie od początku maja odbywają się takie śniadania. Na pięknej polance ulokowało się kilkadziesiąt stoisk oferujących rozmaite potrawy, tak tradycyjnej kuchni polskiej, jak i egzotyczne potrawy z różnych stron świata. Jak się okazało impreza szybko chwyciła, gromadzi setki uczestników, którzy nie tylko próbują rozmaitych potraw na miejscu, ale i kupują wszelkie smakołyki by zabrać je do domu.

Pomiędzy poszczególnymi stoiskami przechadzało się mnóstwo ludzi smakując, wąchając, czy po prostu sycąc się niesamowitą atmosferą tego miejsca. Na trawie malowniczo rozlokowały się liczne grupki żywcem przeniesione z obrazu Maneta, obok odbywały się animacje dla dzieci, seanse głośnego czytania, czy pokazy sztuki walk wschodnich. Wszystko w leniwej atmosferze letniego niedzielnego przedpołudnia, smacznie, wesoło, radośnie.

Jak mocno kontrastuje ta impreza z przaśną giełdą na Szczecińskiej, gdzie króluje pajda chleba ze smalcem i dymiące grille. A można też przypomnieć dla kontrastu ubiegłoroczne uwolnienie trawników w gorzowskich parkach od zakazu deptania, gdy wiceprezydenci dla zachęcenia ewentualnych naśladowców porzucali piłkę plażową na zasadzie ja do ciebie, ty do mnie, co mogło tylko wzbudzić śmiech pusty. Może zamiast tego warto by było wybrać się na wycieczkę krajoznawczą do sąsiadów, by popatrzeć jak to się robi gdzie indziej i jak udaje się podejmować działania autentyczne, pozbawione blichtru i sztuczności.

To wcale nie jest takie trudne. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x