Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Umiera dzielnica dzielnic!

2014-09-10 09:19:02, Autor: Augustyn Wiernicki | Kategorie: Miasto,

Pytamy często o śródmieście naszego miasta, w którym umiera  rodzinny handel. W centrum  prawie nie widać turystów, szczególnie z za Odry, jest brzydkie,  niefunkcjonalne i turystom nieprzyjazne. Wyjątek stanowi tu bulwar wschodni, który jakby przez przypadek spełnił społeczne, ekonomiczne i turystyczne oczekiwania.

Brakuje w śródmieściu miejsc parkingowych, a te nowoczesne i za ogromne pieniądze wybudowane przy Filharmonii zlokalizowano nikomu nie po drodze – ciągle puste. Nie zmodernizowano w centrum miasta handlowych ciągów pieszych, nie zadbano  o dobry i prosty dojazd  i o to, aby lokalizacje handlu śródmiejskiego były równie atrakcyjnie jak galerie i hipermarkety. Wprowadzono wielkopowierzchniowe sklepy lecz lokalny  handel nie dostał żadnego wsparcia. Na wszystko brakuje pieniędzy, wpływy do budżetu marne. Było do przewidzenia, że  małe sklepy w zaniedbanym centrum upadną. Setki rodzin pozbawiono ich jedynego źródła utrzymania, w sytuacji katastrofalnego rynku pracy nie będą miały z czego żyć, młodzi po prostu  masowo emigrują, bo nie znajdują godnego zatrudnienia i nie  mogą wykazać się przedsiębiorczością na swoim. Mały rodzinny biznes ledwo co zaczął funkcjonować, a już kapitał międzynarodowy sprowadziły go do stanu wegetacji i często do upadku. Gorzów poddano hipermarketyzacji. Lokalizacja każdego nowego hipermarketu zawsze oznacza to samo: totalne spustoszenie w rodzimej przedsiębiorczości, upadek handlu, a w przeciągu kilku lat wegetacja lub masowe bankructwa. Tak też się stało. Na kilkanaście tysięcy przedsiębiorstw, te silne finansowo na palcach można policzyć. To klasyczny przypadek beztroskiego zarządzania miastem i państwem bez wizji  o dobro społeczeństwa.

Wiele już napisano o   nadmiernej hipermarketyzacji. Literatura ekonomiczna w tym względzie jest bogata i dostępna choć zapewne nieznana  decydentom. Ale co najgorsze, zniszczono cały łańcuch kooperacyjny pomiędzy producentem, sferą pośrednictwa i usług pracujących na rzecz obiegu towarowego, a ostatecznie sektor handlowy będący podstawą łańcucha cyrkulacji gospodarczej. Równolegle uległ deformacji sektor cyrkulacji pieniądza będący źródłem zasilania całego układu.  Zniszczono coś najcenniejsze, co  w wysoko rozwiniętych krajach jest podstawą ich dobrobytu – system powiazań aktywności gospodarczej. To co zostało da jakiś wzrost, ale nie dobrobyt. Powstał chaotyczny i destrukcyjny model gospodarki, który z harmonią rozwoju nie ma nic wspólnego ( prof. Kieżun, Patologia transformacji). Winę za ten stan  ponoszą  władze lokalne i  jeszcze większą władze centralne za brak w tym względzie uregulowań systemowych. Przypomnę tym ekonomistom, co niezbyt solidnie studiowali, że istnieje coś takiego jak modelowanie gospodarcze. W literaturze przedmiotu prawidłowo funkcjonujący model gospodarki  prowadzącej do dobrobytu najczęściej jako przykład podaje się  niemiecki model kształtowany od 1948 roku , od czasu planu odbudowy Niemiec premiera Ludwiga Erharda. My mamy obecnie większe pieniądze z UE niż dawniej Niemcy w ramach Planu Marshalla, a gospodarka u nas nawet nie drgnęła. Usprawnianie niemieckiej gospodarki trwa do dzisiaj i proces ten zabezpieczono w konstytucji, w której interes  Niemiec jest nadrzędnym nad prawem UE. Wszystko odwrotnie jak w Polsce.

Dobrobyt narodów najpierw z handlu pochodzi, szczególnie tego wewnętrznego najczęściej rodzinnego i tego zewnętrznego nazywanego eksportem. Żeby eksportować to trzeba mieć co, trzeba mieć przemysł produkcyjny wysokich technologii i myśli naukowej. Silny handel uruchamia silny strumień pieniądza,  a ten dopiero stwarza zapotrzebowanie na towar i stymuluje produkcję  oraz usługi. W ten sposób powstaje ogromny system kooperacji między sektorowej, którego lokomotywami są kluczowe przedsiębiorstwa narodowe. Niemcy to wszystko mają,  konsekwentnie budowali. Tego łańcucha powiązań gospodarczych u nas prawie już nie ma. Nawet komuniści wiedzieli co będzie w przyszłości podstawą ich powodzenia i dlatego wywołali w latach 1946-49 tzw. wojnę o handel. Znali zasadę, że kto ma handel ten rządzi  produkcją i obiegiem pieniądza. Do tego wiedzieli, że trzeba mieć swoje banki do kontroli kredytowej emisji pieniądza jako ekwiwalentu wymiany towarowej. Nasi i tego się pozbyli - przerażające.

O handel trzeba dbać nieustannie, a jak dba się w Gorzowie Wlkp?  Przykładowo na ul. Kosynierów Gdyńskich - na odcinku tuż za rondem w kierunku hotelu Mieszko miasto stawia zakaz zatrzymywania się mimo, że pas pieszy jest poszerzony i można by stworzyć tam miejsca parkingowe. Jeden niefortunnie postawiony znak zakazu skazuje handlowców na wegetację. Podobnie z ulicą Dworcową – zrobiono z niej jednokierunkową – po co? Nie lepiej było zmodernizować skrzyżowanie z ul Sikorskiego, by usprawnić połączenie z Dworcową i dalej ze Składową? Skazano sklepy przy Dworcowej na upadek. Z ul. Dzieci Wrzesińskich w ulicę Łokietka, w kierunku Dąbrowskiego i dalej do centrum też nie wjedziemy, bo postawiono znak zakazu. Chodziło ponoć o usprawnienie ruchu, ale nie wzięto pod uwagę, że te ulice komunikują przyjezdnych z centrum Gorzowa i decydują o  efekcie ekonomicznym  okolicznych handlowców. Oczywiście, niektóre ulice muszą być jednokierunkowe, ale czy wszystkie? Weźmy choćby Warszawską, która na krótkim odcinku od III LO do Sikorskiego wcale nie musi być jednokierunkowa. Przecież po niewielkiej modernizacji moglibyśmy nią wjeżdżać do centrum w sąsiedztwo Katedry. Przy Białym Kościółku należy wrócić do pomysłu budowy ronda, które by komunikowało przyjezdnych z całym śródmieściem i dawało możliwość wjazdu do centrum ze wszystkich kierunków.

Najgorzej ma przyjezdny nie znający miasta  trafiając choćby na Warszawską od ronda Santockiego - po kilkuset metrach mija Biały Kościółek i ląduje na Osiedlu Widok skąd reklamy zaprowadzą go prosto na parking któregoś z hipermarketów lub po prostu nie zatrzymując się  jedzie dalej. Jadąc z kierunku Gdańska, nie zachęcony możliwością zaparkowania pojazdu,  prawym  pasem ul. Wybickiego na pewno wjedzie prosto do Askany. Jest to klasyczny przypadek inżynierii  powodującej, świadomie lub nie, wyprowadzanie ruchu z centrum w kierunku wielkich obiektów parkingowo-handlowych.

Brzmi to jak teoria spisku. Jakby to komuś pasowało, że śródmieście umiera – mało atrakcyjne, nikt w nim nie chce czy nie może się zatrzymać, ulice jednokierunkowe wyprowadzą przyjezdnego wprost na parkingi centrów handlowych,  a zatem nie pójdzie na zakupy w centrum miasta, nie odwiedzi muzeum czy Katedrę, nie wypije przysłowiowej kawy i nie zostawi pieniędzy. Ale jak przyjezdny ma się poruszać w tym jednokierunkowym labiryncie miasta? 

Samochody osobowe to zmora XXI wieku, ale to też narzędzie pracy i środek powszechnej komunikacji, a z tym trzeba umiejętnie żyć. Nie da się samochodów wyeliminować,  i pozbyć zakazami wjazdu czy postoju. Po prostu nieustannie  należy zwiększać ilość miejsc parkingowych wszędzie, gdzie to tylko możliwe, a ulice jednokierunkowe ustalać tylko tam, gdzie jest to konieczne. Trzeba pamiętać, że samochodem jedzie przecież w kierunku śródmieścia potencjalny klient, od którego w znacznej części zależy rozwój handlu, gorzowskich przedsiębiorstw i kondycja finansowa miasta. Tenże zmechanizowany klient nie przeszkadza swoim samochodem właścicielowi galerii, tam go przyjmą uprzejmie choć za cenę biletu parkingowego. W śródmieściu taki klient, to zakała, intruz i trzeba się go pozbyć jednokierunkową ulicą wyprowadzając do galerii handlowej albo hipermarketu i to tak, aby czasem nie mógł gdzieś na jakimś rondzie lub łatwym objazdem wrócić z powrotem pod któryś z małych sklepików,  pod kawiarenkę czy restaurację. Jeśli już udało by mu się wrócić do centrum, co graniczy z cudem, to cena biletu z parkomatu zakupów mu nie ułatwi i  kawy w gorzowskiej kawiarence nie wypije. Są miasta gdzie w sobotę za postój w śródmieściu się nie płaci. 

Widzimy z wielkim smutkiem upadek małych i średnich sklepów odzieżowych i spożywczych, kawiarenek i restauracji i bolesny upadek księgarń.  Równocześnie widzimy  wysyp  agencji towarzyskich, sklepów alkoholowych i z dopalaczami,  pijalni piwa, ciucholandów, banków zadłużających biedne społeczeństwo i aptek będących odzwierciedleniem zdrowotnej kondycji naszego społeczeństwa. Do tego dochodzi cała patologia gorzowskiej transformacji, która nas pozbawiła dużych i solidnych przedsiębiorstw, które jeszcze niedawno były lokomotywami gorzowskiej gospodarki.  Fundusze z UE za parę lat się skończą i co wtedy?  Żeby sensownie rozwiązać problem śródmieścia  należy zadbać o jego kondycję finansową. Nasze śródmieście od dawana powinno być wielką galerią handlową, szczególnie ul. Sikorskiego i Chrobrego. Tak na wzór Piotrkowskiej w Łodzi, śródmieścia Nysy, starówki  Torunia, Półwiejskiej i starówki  w Poznaniu  czy centrum Gniezna. Jest z czego i od kogo brać przykład. Skąd pieniądze na rozruch? Będzie nowa perspektywa funduszy UE, trzeba już się przygotować. Wiele zadań robić etapami i konsekwentnie dążyć do zamierzonego celu, rozłożyć w czasie. Społeczeństwo zrozumie, tylko uczciwie trzeba Mu to powiedzieć i dać nadzieję.

Tych, co chcą rządzić Gorzowem należy pytać: co zamierzacie zrobić, by śródmieście odbudować i uaktywnić?  Tylko bez fantazjowania…

Rozwiązania komunikacyjne muszą być przyjazne zmotoryzowanym turystom i mieszkańcom, na nich ma czekać handel małych sklepików śródmieścia, te nasze małe i jeszcze istniejące  kawiarenki, ostatnie restauracje, cukiernie i lodziarnie, ostatnie dwie w miarę funkcjonujące księgarnie i kilka innych sklepów, trochę ostałych się jeszcze zabytków i muzeów. Centrum należy doinwestować, zmodernizować piesze ciągi komunikacyjne i handlowe, uatrakcyjnić turystycznie, a przede wszystkim udrożnić dojazd do śródmieścia. Dopływ pieniądza do miasta rozpocząć od budowy nowych targowisk i skwerów straganowych. Nie wstydzić się tego handlu. Trzeba przeprosić tych z rogu Sikorskiego -Garbary, których tak brutalnie wyrzucono bez jakiejkolwiek alternatywy i dać dobry sygnał dla pozostałych jeszcze gorzowskich kupców, że idzie nie tylko nowe, ale i dla nich przychylniejsze. W planach  przestrzennych zagospodarowania ustanowić miejsce na osiedlowe targowiska, nowe Domy Kupca czy sklepy bazarowe typu Orbi (jak na Staszica), ucywilizować Gorzowską Giełdę na Baczynie, by stała się potęgą handlową, a ma do tego predyspozycje, wzmocnić technicznie i marketingowo Giełdę Rolną, ustanowić i zapoczątkować tradycję gorzowskich jarmarków (coś na wzór jarmarków poznańskich czy gdańskich). Rząd wyasygnował fundusze na targowiska dla wiejskich miejscowości – przecież można się dogadać z kilkoma gminami i z tych pieniędzy skorzystać choćby na giełdę na Baczynie. Tylko trzeba się wziąć za robotę.

Rozwój gospodarczy miasta jest funkcją ilości i prędkości krążącego pieniądza. Potrzebne są  więc przede wszystkim nowe strumienie dopływu pieniędzy z zewnątrz  by poprawić bilans płatniczy. Niech mówią w Polsce i UE: Gorzów Wlkp. targowiskami i giełdami stoi - będą przyjeżdżać turyści i przedsiębiorcy. Wiele sklepów jest pustych, inne ledwo funkcjonują. Miasto jednak nie obniża czynszów. Te puste wystawia na przetarg licząc, że jakaś sieć handlowa lepiej zapłaci i je przejmie. Sklepy sieciowe działają na kondycję miasta tak, jak hipermarkety, po prostu drenują z pieniędzy i osłabiają bilans finansowy miasta. Lepiej więc dać taniej swojemu. Koło zamachowe aktywności gospodarczej zacząć się może od wzmocnienia handlu. Efekty będą widoczne dość szybko. To nie będzie łatwe, ale konieczne. Rozpocząć więc trzeba nową wojnę o handel, bo od tego przyjdzie ożywienie w naszej gospodarce.

Rządzenie miastem wymaga  wiedzy z zakresu socjologii i ekonomii miasta (piszą o tym prof. B. Iłowiecki, prof. Szczepański, prof. K. Kuciński)) oraz jego inżynierii, a szczególnie z zakresu polityki inwestycyjnej. W pierwszej kolejności należy stawiać na inwestycje  stymulujące  rozwój i aktywność gospodarczą społeczeństwa. Do tej pory często robiono dokładnie odwrotnie, inwestowano przede wszystkim w to co tylko obciążało miejski budżetu. Bez tej wiedzy się błądzi i zarządza w oparciu o chciejstwo doraźnymi decyzjami nie mającymi  umocowania w  zasadach ekonomii rozwoju miasta. Należy robić wszystko by centrum miasta wyróżniało się, a śródmiejski handel będzie znów tętnił życiem, wtedy odzyska swoją właściwą rangę dzielnicy dzielnic. 

Gorzów Wlkp. położony na siedmiu wzgórzach i w przepięknej dolinie Warty, ma wiele atutów, ma jeszcze szansę do rewitalizacji śródmieścia i podniszczonej gospodarki, jeszcze może być wzorcowym centrum regionu. 

Kandydaci na prezydenta  Gorzowa Wlkp. i na radnych muszą w debacie publicznej podejmować problem  naprawy wadliwego modelu miasta i gorzowskiej przedsiębiorczości, gorzowskiego sektora handlowego i produkcyjnego choć wiemy, że wiele zależało i zależy od wadliwych rozwiązań systemowych władz centralnych.  Jeżeli kandydaci na  radnych i  prezydenta nie zaprezentują w tym zakresie dostatecznej wiedzy i kompetencji, nie przedstawią rozwiązań,  nie będą w przyszłości  ze sobą współpracować i nie zagwarantują, że nie będą toczyć bezsensownych wojen, a  skupią swoje siły na szukaniu najlepszych rozwiązań dla społeczeństwa, to takich lepiej nie wybierać.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x