Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Piotrowi w odpowiedzi

2014-10-09 21:28:50, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Kilka dni temu Piotr Steblin Kamiński zrobił ze mnie prawie, że bohatera jednego ze swych poczytnych felietonów. Oczywiście, nie wpadam w samouwielbienie i mam świadomość, że moja skromna osoba stała się dla niego jedynie pewnym pomysłem stylistycznym do przedstawienia swych myśli i refleksji.

Moja krótka notka skierowana do Piotra na FB wzywająca go do większej powściągliwości emocjonalnej przy okazji opisywania naszej gorzowskiej rzeczywistości wynikała z mojej autentycznej troski o jego zdrowie (jako że nadmiar w naszym wieku mocno szkodzi, Drogi Piotrze), jak i z przekonania iż nasze blogowanie w EG jest niczym głos wołającego na puszczy. Potwierdzeniem tego mojego przekonania stał się zresztą bardzo szybko pomysł, jaki się pojawił w kolejnym odcinku blogerskiej twórczości Piotra, który zaproponował by prezydent Jędrzejczak któregoś ze swych licznych urzędników zobowiązał do bacznego śledzenia tego wszystkiego, co się mówi, pisze, pokazuje w lokalnych mediach, takiej klasycznej prasówki. Tym pomysłem Piotr niejako potwierdza to wrażenie, które i ja mam: że nasza pisanina to taka twórczość sobie a Muzom, że tak zwani decydenci to, co piszemy w trudzie i znoju mają w głębokim poważaniu, a wszelkie krytyczne uwagi to oczywiście atak na prezydenta i jego ludzi.

Nie ma żadnego znaczenia dla nikogo z Ratusza, że Twoje teksty, Drogi Piotrze, mają w sobie wielki ładunek pozytywnych emocji, że pisząc o ułomnościach naszego miasta nie kryjesz bólu i goryczy. Są za to jakieś dziwaczne łamańce intelektualne mające wykazać, że są to teksty pisane na zamówienie, że intencje ich autora są nieczyste i interesowne. Bo przecież w tym mieście nie ma nikogo, kto mógłby sobie pozwolić na próbę normalnego, bez żadnych podtekstów i osobistych interesów, spojrzenia na nasze miasto. Pewnie, że to spojrzenie siłą rzeczy jest subiektywną oceną rzeczywistości, ale to przecież normalne na blogu. Gorzej, że uznaje się nas za uczestników bieżącej bijatyki politycznej, a nasze osobiste sympatie i poglądy, które siłą rzeczy ujawniamy w naszych blogach uznawane są za nieuprawnioną próbę wpływania na rzeczywistość, na wynik wyborów, na rozmaite decyzje dotyczące nas wszystkich.

Dla Ciebie Piotrze, pisanie bloga, stanowi jak sądzę, jakby kontynuację owych dysput toczonych kiedyś przy sławnym stoliku numer 1. Tyle, że teraz ten dyskurs toczysz niejako sam ze sobą, Twoi Wielcy Przyjaciele spierają się gdzieś na niebieskich połoninach, a Ty, ten ostatni z tego zacnego grona nie masz się z kim wadzić, obśmiewać rozmaite gorzowskie absurdy, których niestety jakby coraz więcej.

Także i ja nie mam zbyt wielkiej okazji do niczym nie skrępowanej wymiany poglądów, intelektualnych zabaw i spekulacji myślowych, jakie zapamiętałem choćby z uniwersyteckich ćwiczeń oraz młodzieńczego naprawiania świata z kolegami przy piwie i bez piwa.

W trakcie moich studenckich lat był bowiem i marzec 1968 roku, i grudzień 1970 roku, co w określony sposób wpłynęło na mój sposób myślenia o Polsce. To jednak temat na inną okazję.

Dziś znajdujemy się w ogniu wyborczej kampanii. Choć do dnia wyborów czasu coraz mniej, jakoś nie widać poważnej obywatelskiej rozmowy o przyszłości Gorzowa. Na razie mamy rozpoczętą licytacje na najdziwaczniejsze pomysły, a to zapowiedź likwidacji Straży Miejskiej, a to „odchudzenie” urzędniczego staffu. W tę poetykę wpisuje się pomysł wypuszczenia na naszą Wartę wodnego tramwaju, co potwierdza bujanie w obłokach prezydenta Jędrzejczaka, jako żywo przypominające dawne pomysły kolejki linowej z Zawarcia do Słowianki. Pod tym względem pan prezydent nic się zmienił i wykazuje żelazną (niektórzy z lubością podkreślają stalowego prezydenta, jakby zapominając, że był już w historii człowiek, który ze stali zbudował swój polityczny pseudonim) konsekwencję w kreowaniu fantasmagorii.

Jeszcze trochę, a zacznie się festiwal obietnic, których nikt po 16 listopada nie zamierza realizować. Jak się one mają do rzeczywistości nietrudno stwierdzić; wystarczy sięgnąć do wyborczych programów niektórych kandydatów sprzed czterech lat. Póki co zaczyna mnie mdlić od gorących zapewnień o ukochaniu Gorzowa przez różnych kandydatów na kandydatów, o umiłowaniu prostego człowieka. Ja nie chcę być kochany ani przez prezydenta, ani przez żadnego radnego, swoje emocjonalne potrzeby realizuję w innych okolicznościach. Chcę by moje od ponad czterdziestu lat miasto było rządzone mądrze, tak zwyczajnie po gospodarsku.  Dosyć mam wizjonerstwa nie będącego w stanie przesłonić dziur w jezdni i chodnikach. Zawsze uważałem Gorzów za znakomite miejsce do życia, ze względu na swoją kompaktowość, posiadanie wszystkiego, co jest niezbędne do spokojnego i miłego życia. Od pewnego czasu widzę jednak stałe pogarszanie się jakości życia w naszym mieście w różnych, żeby nie powiedzieć wszystkich, jego dziedzinach. Najwyższy czas na to by zahamować ten proces degradacji miasta widoczny dla wielu obiektywnie myślących gorzowian.

Dlatego myślę, że warto podjąć ryzyko powierzenia sterów Gorzowa nowemu pokoleniu polityków. Dziś w swojej pocztowej skrzynce znalazłem list od Jacka Wójcickiego, który zwraca się do mnie, tak jak do innych mieszkańców, w osobistym tonie deklarując chęć zmieniania naszego miasta. Oczywiście tak jak i Ty, Piotrze, boję się Greków z ich darami. Mam jednak nadzieję, że Jacek Wójcicki nie odegra roli trojańskiego konia.

I na koniec jeszcze jedno. Nie podzielam Piotrze Twojego zniesmaczenia domniemanym romansem lubuskiego SLD z PiSem. Póki co, są to medialne, niczym nie potwierdzone spekulacje. Naturalnie, że w kanclerskich głowach roją się rozmaite projekty, nam maluczkim ani o tym wiedzieć, ani za nimi nadążyć. Nie znam politycznych planów posła Wontora, ale wierzę w to, że ma on świadomość tego, że tzw. lewicowy elektorat ma swój poziom wytrzymałości i odporności na poronione pomysły, a doraźny efekt polityczny nie odbierze rozsądku i umiejętności patrzenia w przyszłość. To opinia naszego wspólnego przyjaciela, Janka Kaczanowskiego, na którego rozum i pragmatyzm tak często się powoływałeś. Akurat popularnemu „Kaczanowi” ufam i wierzę, bo znam jego bezkompromisowość i brak koniunkturalizmu. Komuś przecież, Drogi Piotrze, musimy zaufać, bo przecież bez tego pozostaje nam już tylko emigracja wewnętrzna.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x