Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Uwikłani opcjami, polisolokatami, kredytami we frankach

2015-06-23 23:51:43, Autor: Augustyn Wiernicki | Kategorie: Miasto,

Coraz więcej osób ma problemy ze spłatą kredytów frankowych, czy z tytułu umów na polisolokaty, które miały dać bezpieczeństwo na stare lata.

Firmy zaś trafiono umowami bankowymi na tzw. opcje. Oni wszyscy mają poczucie krzywdy wyrządzonej przez doradców bankowych, którzy celowo, bez skrupułów i rzekomo na dogodnych warunkach wmówili  im kredyty i ryzykowne produkty. Są tacy, którym komornik zostawia z pensji tyle, że przeżyć z tego się nie da. Łzy, beznadzieja, brak chęci do życia. Dlaczego nie zadziałał żaden system ostrzegania obywateli przed finansowym niebezpieczeństwem? Gdzie był w tym czasie rząd, służby Ministerstwa Finansów i Krajowy Nadzór Finansowy, kiedy wpuszczano społeczeństwo w pułapki finansowe?

Wielu gorzowskich eksporterów niedawno ugodzono bankowymi opcjami walutowymi, zgodnie z którymi jedna strona, bank, zobowiązuje się wobec kupującego do sprzedaży lub kupna określonej waluty, po określonej cenie i w określonym terminie. Eksporterom wmówiono, że w ten sposób mogą się zabezpieczyć przed zmianą kursu złotego, przed jego umocnieniem się. Dopóki złotówka rosła to firmy zarabiały. Bankowi analitycy wiedzieli, że niebawem nastąpi odwrócenie trendu. Tak też się stało. Spekulacyjnymi operacjami finansowymi polska waluta musiała stracić dużo na wartości.  Wielu lubuskich eksporterów znalazło się w katastrofalnej sytuacji. Kontrakty eksportowe stały się nieopłacalne. Wiele firm zaczęło bankrutować. Ówczesny minister gospodarki Waldemar Pawlak winą za te straty obwinił banki – i co z tego. Banki szybko obciążyły firmy eksportowe winą, że spekulowały opcjami na własne ryzyko. Historia się powtarza z innymi produktami finansowymi. To już nie przypadek, to spekulacyjny atak na bezbronne i nie doinformowane społeczeństwo, na jego gospodarkę. Na opcjach polskie firmy utraciły na rzecz banków kilkadziesiąt miliardów złotych.  Tych firm często już  na rynku nie ma.  I o to chyba tym banksterom chodziło. 

Kolejnym „geszeftem” na Polakach są polisolokaty, które okazały się złotym interesem banków. Polisolokaty, upraszczając, to umowa ubezpieczenia na życie lub dożywocie. Część jej składki była dowolnie inwestowana w różne instrumenty finansowe przez instytucję finansową, z którą klient zawarł tę „dochodową” transakcję. „Polisa” kojarzy się z ubezpieczeniem, z gwarantowanym świadczeniem na wypadek określonego zdarzenia lub śmierci, a „lokata” to przecież bezpieczne ulokowanie oszczędności na przyszłość. Chwytliwa nazwa sugerowała bezpieczeństwo dla naszych pieniędzy, a wyrafinowany marketing sprzedaży, podparty sztuczkami bankowych przedstawicieli „zatroskanych” o naszą przyszłość, skusił wielu. Jakie było zdziwienie i rozpacz, gdy klienci uświadomili sobie, że wartość ich rewelacyjnego ubezpieczenia  nie tylko nie wzrosła, ale spadła poniżej zainwestowanych środków. Niektórzy klienci próbowali wycofać się z tych „dochodowych” polisolokat, ale to kończyło się pobraniem przez bank lub ubezpieczyciela tzw. opłat likwidacyjnych często sięgających 70-90% wartości oszczędności.

Pani Izabela  z Gorzowa Wlkp. (56 l.) oszczędności całego życia ulokowała na tzw. polisolokatach z myślą o przyszłości. Kiedy po kilku latach chciała przeliczyć swoje pieniądze, okazało się, że nie tylko nic nie zarobiła, ale straciła ponad 120 tys. zł.  Dzisiaj około 5 mln Polaków może zostać z niczym! Na polisach zgromadzili oni ponad 40 mld zł., z tego więcej zarobiły banki.  

O frankowiczach i kredytach zaciągniętych we frankach szwajcarskich dyskusja trwa już kilka lat. Nie podejrzewano wcześniej, że kurs franka na poziomie 2 złotych będzie masową pułapką dla tych, którzy zaufali bankom i wzięli tani kredyt na swoje upragnione mieszkanie. Bank Szwajcarii bez uprzedzenia w styczniu br. „uwolnił” kurs franka wobec euro i dolara. Bywały momenty, że za franka należało płacić 5 złotych, aż w końcu uzyskał tymczasową stabilizację na poziomie 3,90-4,30 złotego. Niemcy, Francuzi czy Włosi ten skok wartości franka przełknęli bez bólu. W Polsce dla 700 tysięcy Polaków, mających kredyty mieszkaniowe w szwajcarskiej walucie, wartość kredytów poszybowały ostro w górę na ponad 140 miliardów złotych. W latach mieszkaniowego boomu (2005-2008) kredyty we frankach bez wkładu własnego i na nieco dogodniejszych warunkach cieszyły się dużą popularnością. Doradcy bankowi  docierali do każdego, kto tylko dał się namówić na mieszkaniowy kredyt hipoteczny. Kredytowa bańka spekulacyjna szybko rosła. Wzrost notowań franka i spadek ceny metra mieszkania sprawiły, że wielu frankowiczów ma często do spłaty kwotę o 50- 100% wyższą, która przekracza wartość mieszkania. To praktycznie wyklucza jego sprzedanie w celu spłaty długu. Banki domagają się dodatkowych zabezpieczeń kredytu, straszą wypowiedzeniem umowy kredytowej i komorniczym przejęciem mieszkania. Wiele rodzin w Gorzowie  traci dorobek życia. Najgorzej mają młode małżeństwa czekające na własne  mieszkanie i zadłużone na 20-40 lat.

Prof. Witold Modzelewski mówi wprost, że niektóre zapisy w umowach kredytowych są niezgodne z prawem, a państwowe instytucje są uwikłane w niejasne interesy z bankami albo są za słabe, by na łamanie prawa reagować. Na pytanie, czy banki były w posiadaniu franków, które pożyczały swoim klientom, odpowiada stanowczo, że nie, bo  kredytów rzeczywiście frankowych było tylko 2 proc. Gdyby kredyt był udzielany we frankach na  konto, nie byłoby problemu, a  wielkość długu nie uległa by zmianie. Klient dostawał jednak złotówki zamiast franków, bo banki nie miały żadnych franków. Czy można pożyczać coś, czego się nie ma? Prof. W. Modzelewski mówi, że umowa kredytu frankowego w złotych, kiedy bank franków nie ma, z mocy prawa jest nieważna.  „Oto mamy sytuację, w której instytucje państwa nie są w stanie obronić swojego obywatela” – mówi prof. W. Modzelewski. Jeden z frankowiczów stracił dorobek życia. Mówi, że ma troje dzieci, że córka na studiach, żona chora i na lekarstwa nie ma pieniędzy. Komornik  przypomina o terminie kolejnej raty kredytu frankowego, innym już zabrał prawie wszystko. Złość ogarnia patrząc na tych nieszczęśników. Jak mówi mecenas Marek Hrybacz z Gorzowa Wlkp.: „osobom pokrzywdzonym kredytami frankowymi przez banki pozostaje sądowa droga dochodzenia do sprawiedliwości-wygrana jest możliwa.” 

To prawda, że wiele ludzi weszło w spiralę zadłużenia przez swoją  łatwowierność i niefrasobliwość. Nie dostrzeżono zagrożenia w tanim kredycie, który był ukrytą bankową pułapką  zaufania. Banksterzy zaufanie wykorzystali i Polaków obłupili. Czy było by to możliwe w Niemczech? To jest możliwe tylko w krajach finansowo skolonizowanych, gdzie sprzedano banki za bezcen.    

Do tych utraconych setek miliardów zł. przez  banksterskie praktyki należy dodać, jak mówi prof. D. Gajewski, dziesiątki miliardów rocznie strat z tytułu unikania podatków przez zachodnie firmy. Według prof. Grażyny Antycyparowicz straty z tytułu wyprowadzenia zysków z Polski przez banki i filie przedsiębiorstw do swoich central na zachodzie sięgają kilkudziesięciu miliardów rocznie. Do tego należy dodać wiele patologicznych prywatyzacji i finansowych przekrętów jak np. NFI, Eureko, Fundusz Obsługi Zadłużenia, OFE, i inne.  O tym mówi prof. K.I. Rybińsk i prof. W. Kieżun. Czy w tej sytuacji da się zabezpieczyć godne życie Polakom?  Premier Orban na Węgrzech ustawowo, od 1 stycznia br. spowodował, że kredyty hipoteczne we frankach  przewalutowano na forinty. Kredytobiorcy zyskali na tym ponad bilion forintów, 13,3 mld zł. Tak wygląda troska o Węgrów. W Polsce trzeba odbudować przemysł, handel i polską bankowość, jak przed wojną za czasów min. Grabskiego i Kwiatkowskiego.

Po II wojnie światowej, co brzmi jak paradoks historii, tylko Gomułka zadbał o polskie banki, które były podstawą narodowego zrywu odbudowy ze zniszczeń wojennych. Prof.G. Kołodko pisze, że kryzysy można zawczasu przewidzieć. Do posłów, szczególnie do obecnie rządzącej koalicji mówimy: przewidujcie, obrońcie frankowiczów, a następnie naprawcie zdewastowany model polskiej gospodarki, który zafundowano nam po 1989 roku. Inaczej z biedy nie wyjdziemy, a po wygaśnięciu funduszy UE grożą nam warunki nędzarzy. Nie wyobrażam sobie życia milionów Polaków, których emerytury za kilkanaście lat na poziomie 800 złotych będą więcej niż pewne.

Augustyn Wiernicki

Wrzutka: „Oto mamy sytuację, w której instytucje państwa nie są w stanie obronić swojego obywatela” – mówi prof. W. Modzelewski

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x