Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Znowu żegnaliśmy lato

2016-08-31 09:46:22, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Przepis jest banalnie prosty. Wystarczy kilku ludzi pozytywnie zakręconych z pomysłami i chęcią działania, kawałek wolnego trawnika i można zrobić świetną imprezę. Tak się stało wczoraj na Osiedlu Reja, a konkretnie na „fyrtlu”, jak to lubią mówić sami mieszkańcy, przy ulicy Reja. Woluntariusze z Fundacji Pozytywka skupieni pod wodzą pani Urszuli Niemirowskiej, wspierani przez osiedlowych aktywistów (to słowo może z poprzedniej epoki, ale nie znalazłem innego oddającego sens działań tych ludzi) na czele z panią Haliną Daszkiewicz sprawili, że stało się coś co wydawałoby się w dzisiejszych czasach niemożliwe. Oto udało się oderwać dzieciaki od komputerów, starszych mieszkańców od telewizorów, wszyscy wyszli na osiedlowy skwerek, by wziąć udział we wspólnej zabawie, aby skosztować różnych smakołyków przygotowanych na tę okoliczność , by pobyć chwilę razem. To nic, że udział wielu mieszkańców ograniczył się do wyjścia na balkon, lub otwarcia okien by zobaczyć co to za brewerie się wyprawiają na dole, bo następnym razem na pewno nie zabraknie ich wśród uczestników takiego mini festynu. Przecież tak naprawdę to dawno już zapomnieliśmy jak to dobrze czuć się członkiem wspólnoty, pozamykaliśmy się w swych betonowych klatkach-mieszkaniach, izolując się od świata i sąsiadów, z którymi kontakt ograniczyliśmy do zdawkowych ukłonów.

Może już najwyższy czas by sobie uświadomić, że oprócz tej wirtualnej rzeczywistości kreowanej w tabletach, smart fonach i laptopach jest jeszcze zwyczajne życie, prawdziwi ludzie i że są oni tuż obok nas. Takie myśli krążyły mi po głowie, kiedy przyglądałem się zachwyconym maluchom biorącym udział w rozmaitych konkursach, z zapałem uczestniczących w kursie pierwszej pomocy, czy podziwiających żużlowy motor nowej gwiazdki gorzowskiego speedwaya Rafała Karczmarza, albo ustawiających się, do selfie z legendarnym Piotrem Paluchem. Myślałem sobie jak to niewiele trzeba, aby stało się coś fajnego, bez zadęcia, pracy całych sztabów sowicie opłacanych urzędników od kultury (a może bardziej rozrywki), bez potężnych nakładów finansowych, bez smrodliwych, dymiących grilli, bez lejącego się potokami piwa. Tak się przecież składa, że lato to czas rozmaitych festynów, pikników, dożynek, różnych lokalnych świąt , a to pomidora, a to sandacza, a to chleba, czy też osławionego kurczaka. Niektóre z nich mają już całkiem długą tradycję i przez wielu burmistrzów czy wójtów uważane są za najważniejszy wyznacznik odróżniający ich gminę od innych. Tymczasem wydaje się, że te imprezy różnią się tylko nazwą. Wszędzie musi być pajda chleba z kiszonym ogórkiem, mniej lub bardziej autentyczna góralszczyzna, kramy z przedmiotami udającymi wyroby rękodzielnicze, a na scenie produkują się różne boys i girls bandy, które skutecznie zniszczyły rynek koncertowy, bo już rzadko, kto kupuje bilety na płatne koncerty, skoro może ich wysłuchać za darmo na jakimś święcie pieczonego kartofla. Byłem ostatnio i w Bogdańcu i w Lubniewicach i dochodzę do wniosku, że formuła tych imprez pomału się wyczerpuje i wymaga pilnego odnowienia i wzbogacenia o oryginalne pomysły i projekty.

Dlatego też o wiele bardziej podobał mi się ten skromny festyn osiedlowy, nie rujnujący miejskiego budżetu, zorganizowany wielkim wysiłkiem paru osób i przy skromnym wsparciu różnych dobroczyńców, wśród których, o dziwo, znalazła się Spółdzielnia Mieszkaniowe. Dla uczestników konkursów były rozmaite nagrody wyżebrane w różnych miejscach, występy artystyczne, prezentacja sportowca i jego sprzętu to wszystko działania bezkosztowe. Wsparcia udzieliły także osoby prywatne. Sam widziałem mecenasa Synowca (radnego reprezentującego właśnie to Osiedle) jak dźwigał reklamówki wypełnione rozmaitymi darami. Wśród zebranych było wiele znanych osób, które mam nadzieję przybyły z potrzeby serca, a nie dla wypełnienia obowiązków. Była pani dyrektor Ewa Hornik, był wiceprezes Spółdzielni Staszica, który z lekka zagubiony spacerował wśród rozbawionych uczestników, była naturalnie niestrudzona Alina Czyżewska, której nie może nigdy zabraknąć tam gdzie dzieje się coś ciekawego i autentycznego. Było wielu, wielu mieszkańców Osiedla i nie tylko, bo byli także gorzowianie z Zamościa, z którymi mieszkańcy ulicy Reja są zaprzyjaźnieni.

Kiedy opuszczałem placyk między osiedlowymi wieżowcami zabawa dopiero się rozkręcała. Na pewno trwała długo, a jeszcze dłużej pozostanie w pamięci jej uczestników.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x