Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Nie dać się ogłupić i swoje rozsądnie robić

2017-05-25 11:27:03, Autor: Augustyn Wiernicki | Kategorie: Miasto,

Na początku 2017 roku wiele gorzowskich firm odnotowało lekki spadek koniunktury gospodarczej.

Tylko część przedsiębiorców mogło pochwalić się dobrymi wynikami finansowym. Przedsiębiorcy zaczęli zadawać sobie pytanie, czy to aby nie kolejna odsłona kryzysu uderzająca w gorzowski dość ubogi rynek. Czy to tylko lekkie tąpnięcie, czy skutek trwałego osłabienia polskiej gospodarki? Przypominamy sobie słowa wicepremiera Morawieckiego, że ma być lepiej, że repolonizujemy gospodarkę i odkupujemy to co za bezcen poprzednie rządy sprzedały, unaradawiamy kapitał bankowy, modernizujemy tą resztkę przemysłu, która jeszcze po reformie Balcerowicza-Sachsa pozostała, ruszamy z eksportem w świat, idziemy na Chiny, a nawet na państwa afrykańskie. Totalna opozycja wszystko krytykuje, UE próbuje nasze reformy różnymi sposobami  blokować, w Polsce podsycany jest silny opór wobec zmian, stare układy mocno się bronią. Wydaje się, że czeka nas znowu fiasko, „stare” ma szansę powrócić, a my przedsiębiorcy „pakujemy się „ w jakiś nowy kryzys? 

Jako przedsiębiorca szybko sięgam do prognoz UE, do naszych statystyk i analiz, a przede wszystkim ocen kondycji polskiej gospodarki. Muszę wiedzieć czy nastawiać się na wykorzystanie szans rozwojowych, czy raczej zachować ostrożność i uruchomić w firmie strategię na przetrwanie w obliczu kryzysu zapowiadanego przez oponentów zmian. Sięgam po europejskie analizy gospodarcze, do raportu Instytutu Sobieskiego. Po literaturze europejskich prognoz dotyczących przede wszystkim Polski wygaszam emocje i poczucie zagrożenia. Najbardziej uspokoiła mnie i ucieszyła optymistyczna prognoza Komisji Europejskie, z której wynika, że polska gospodarka ma się bardzo dobrze i będzie jedną z sześciu najszybciej rozwijających się w roku 2017. Szczególnie cieszy prognoza dla deficytu finansów publicznych, który będzie się kształtował w granicach 2,3-2,8 % PKB. Jest to ważne, bo świadczy o bezpiecznym poziomie zadłużenia i możliwościach absorpcyjnych funduszy europejskich. Prognozy w kraju nie są złe to i w Gorzowie możemy przygotować się na wzrost koniunktury. Jeszcze bardziej optymistycznie wyglądają prognozy Komisji Europejskiej w odniesieniu do wzrostu gospodarczego Polski w roku 2017, będzie wynosił on 3,2% PKB i daje nam czołowe miejsce w grupie najszybciej rozwijających się unijnych gospodarek. Narodowy Bank Polski  prognozy wzrostu gospodarczego ma jeszcze bardziej obiecujące, bo na poziomie 3,6% PKB. Kluczowym czynnikiem naszego wzrostu będzie jednak wzrost inwestycji publicznych i prywatnych. A więc musimy patrzeć w co i ile inwestuje miasto, ile pieniędzy z UE wprowadza po przez inwestycje na rynek i czy daje zarobić naszym gorzowskim przedsiębiorcom.

Jak się dowiadujemy z Ministerstwa Rozwoju, rok 2017 powinien być przełomowy, ponieważ jest to czwarty rok realizacji perspektywy finansowej na lata 2014-2020. Samorządy są głównie odpowiedzialne za mądre i sprawne wydatkowanie tych środków. Muszą przyspieszyć inwestycje współfinansowane z unijnego budżetu, bo po 2020 roku mogą pozostać z niewykorzystanymi funduszami. Największy  impuls pobudzający lokalny rozwój daje aktywność inwestycyjna państwa i samorządów, a szczególnie front inwestycji miejskich. Ta aktywność inwestycyjna miasta Gorzowa Wlkp., jak na razie, jest dosyć słaba. W tym wszystkim najciekawsze, że deficyt sektora finansów publicznych udaje się utrzymać na dobrym poziomie mimo wydatków 23 mld. złotych z budżetu na 500+, na darmowe lekarstwa 75+ i podwyższenie progu najniższych rent i emerytur. Wystarczyło ograniczyć złodziejstwo importowe, nie płacenie akcyzy i wyłudzanie VAT, a budżet napełnił się pieniędzmi. Aż dziw bierze, że tej kontrabandy w latach poprzednich nie zauważano. Ówczesny minister Sienkiewicz powiedział prawdę, że państwo było teoretyczne. Ciekawe jest jednak, komu pozwalano miliardami nabijać kabzę? Orban odpowiedział swoim przeciwnikom, że rozwój Węgier jest możliwy tylko trzeba ukrócić złodziejstwo. U nas też.

Od połowy maja b.r. złoty tryumfuje, dane z Polski są dobre, a Agencja Moody,s nie tylko, że nie pogorszyła nam ratingu, a jakby na przekór oponentom o dwa oczka poprawiła jego perspektywę.

Opozycja zamiast się cieszyć z dobrej koniunktury Polski to jest w zakłopotaniu bo miało być coraz gorzej, a tu dynamika PKB wypadła rewelacyjnie, tj. ze wzrostem 4%. rok do roku w I kwartale. Na rynkach finansowych panuje w Polsce optymizm, Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie rozpoczęła maj pozytywnym zaskoczeniem. W świat idą z Polski do inwestorów dobre i obiecujące na przyszłość sygnały. Nawet nowy prezydent Francji zapowiedział radykalną interwencję wobec Polski, bo z Francji kapitał zaczyna uciekać nad Wisłę. Rząd, po przez PGE, zdecydował o wykupieniu polskich spółek należących do francuskiego koncernu energetycznego. Ma to zagwarantować bezpieczeństwo dostaw prądu w kraju. Ponadto Francuzi część dochodów transferowali do siebie - będzie jeszcze efekt wzrostu wpływów do polskiego budżetu. Polska ENEA odkupiła od francuskiej ENGIE Elektrownię Połaniec – z tej spółki Polska niewiele miała, teraz podatki zasilą nasz budżetu. Nie jest tajemnicą, że oddziały zagranicznych spółek działających w Polsce płacą znacznie mniej podatków niż te podmioty mające swoje centrale-matki w kraju.  Nic dziwnego, że przy takiej polityce gospodarczej nastawionej na repolonizację firm za bezcen sprzedawanych obcemu kapitałowi, obecny budżet rządu ma się dobrze. Niewiele trzeba było doinwestować  porty w Szczecinie i Świnoujściu, które są spółkami z większościowym udziałem Skarbu Państwa, by ich przeładunki masy towarowej wzrosły ponad 10%.,  przeładunek paliwa wzrósł o 123%, a rud żelaza o 50%. Polscy przedsiębiorcy z nadzieją oczekują dalszych dobrych zmian zadając pytanie: czy ta tendencja rozwoju utrzyma się dłużej?  Plan Morawieckiego daje efekty.

Na początku maja b.r. premier Beata Szydło będąc w Pekinie z gospodarczą wizytą zakomunikowała, że projekt polskiego Centralnego Portu Komunikacyjnego jest dla rządu priorytetowy. Wybudowanie tego Portu w Polsce da nam ogromną  przewagę w kontaktach ze światem, ale przede wszystkim z Chinami na Jedwabnym Szlaku gdzie Polska może być najważniejszym Portem przeładunkowym na całą Europę. W tych kontaktach z Chinami trzeba być pierwszym. To jest poważna konkurencja dla wielu ośrodków w Europie, a szczególnie dla Niemiec, Holandii czy Francji. Tak jak Niemcy położonym rurociągiem gazowym zablokowali port w Świnoujściu i uniemożliwili wpływanie największych tankowców, tak i z Centralnym Portem Transportowym nie będzie łatwo. Chiny na Polskę spoglądają wyjątkowo przychylnie i z nieukrywaną sympatią, a to, jak znamy mentalność Chińczyków, może przełożyć się na przedsięwzięcia obopólnych korzyści. Należy pamiętać, że z tego Centralnego Portu, z Jedwabnego Szlaku w drodze na zachód Europy mamy Gorzów Wlkp., którego władze już powinny zdefiniować rodzące się szanse dla miasta i  myśleć z wyprzedzeniem o przygotowaniu terenów pod odpowiednią infrastrukturę, uzbrajać tereny z myślą o przyszłej ofercie pod bazy logistyczne i produkcyjne.

Wszystko co mogło by poprawić znacznie gospodarczy poziom Polski od razu odbierane jest w Niemczech jako zagrożenie. Deutsche Wirtschafts Nachrichten alarmuje, że Korytarz norweski zagraża interesom Niemiec. Jeżeli polska zrealizuje projekt tego gazowego korytarza z Norwegii to dla Gazpromu stanie się on poważnym konkurentem pod względem cen dla Europy. Najbardziej niepokoi Niemców terminal LNG w Świnoujściu, bo za nim z bardzo korzystną ofertą gazu dla Europy poprzez Polskę stoją USA. Gazeta niemiecka pisze, że to jest niepokojące, bo polska chce zostać głównym węzłem energetycznym Europy, głównym hubem  gazu ziemnego i tym równocześnie zastąpić rosyjsko-niemiecką oś energetyczną. Tak naprawdę w tym sporze chodzi o to, czy w przyszłości w Europie będzie dominował układ niemiecko–rosyjski czy amerykańsko–polski – ostrzega gazeta niemiecka i pisze dalej, że należy temu za wszelką cenę zapobiec. Rząd polski w tym sporze ma bardzo trudną sytuację, bo nie dość, że Niemcy wykorzystują swoją dominującą rolę w UE to jeszcze ujawnia się wpływowe proniemieckie lobby w Polsce.  Mimo tych przeciwności i ostrej reakcji Niemiec Polska chce być głównym hubem (węzłem) energetycznym Europy, ma ku temu potencjał kapitałowy. Takie huby działają w USA, a kupowany w nich gaz jest kilkakrotnie tańszy, niż importowany przez Polskę z Rosji – podaje Instytut Sobieskiego (2012). W USA huby przyczyniły się do liberalizacji rynku gazu i znacznej obniżki cen. Przykładowo w najważniejszym hubie USA (Henry Hub) cena gazu za 1 tyś. metrów sześciennych wynosiła 70 dolarów, Polska w tym czasie płaciła Rosji 500 dolarów(2012).

Konflikt energetyczny trwa. Polska próbuje wybić się na energetyczną niezależność, bo w innym wypadku będziemy tylko peryferiami europejskiej gospodarki i zapleczem taniej wykształconej siły roboczej.  Uzależnienie naszego kraju od głównych gospodarek UE, a przede wszystkim Niemiec i Francji, idzie nie tylko po przez utrzymywanie nierównego poziomu gospodarczego na niekorzyść Polski. Ta dominacja realizowana jest przez „dogmat” nieskrępowanego wolnego globalnego rynku, gdzie funkcje naszego państwa sprowadzono do roli „stróża nocnego”. W takiej sytuacji słabsze państwa, do nich należy Polska, bez prawa aktywnej i prorozwojowej roli rządu zawsze będą w pozycji gorszej na europejskim rynku zdominowanym przez gospodarkę niemiecką.

Kolejnym narzędziem zapewniającym nam samodzielny rozwój jest posiadanie własnego pieniądza. Komisja Europejska dąży do tego, aby Polska do 2025 roku przyjęła euro – czy tego chcemy czy nie – donosi dziennik „Frankfurter Algemeine Zeitung”. „Posiadanie własnej waluty amortyzuje asymetryczne szoki fiskalne, a właściwie prowadzona polityka pieniężna przyspiesza wzrost gospodarczy”- mówi ekonomista dr Cezary Mech.  Aby strefa euro funkcjonowała prawidłowo Niemcy, którzy są głównymi beneficjentami jej istnienia, są zainteresowane by wszystkie 27 państw posiadały euro. Nie patrzy się na interesy poszczególnych państw, tych wielkich nie obchodzi bankructwo Grecji, które jest wynikiem wprowadzenia euro w warunkach nierówności poziomów gospodarczych, przede wszystkim wobec Niemiec. Grecji należy się szczególnie przyjrzeć, by zrozumieć o co z tym euro chodzi. Podobną sytuację mają Włochy, Hiszpania czy Portugalia. Nie bez przyczyny od euro „uciekła” Wielka Brytania, nie chce tego pieniądza Norwegia i Szwecja. Jeszcze nie wiemy jak na wprowadzeniu euro wyjdzie Litwa, ale poważne objawy już się pojawiają. Jedynym krajem, który na euro wychodzi najlepiej są Niemcy. Euro w postaci zysków ich zagranicznych filii spływa do nich ze wszystkich słabszych państw UE. Przykład inżynierii i cybernetyki ekonomicznej.

Ekonomiści liberalni są za euro, bo im  wszystko jedno co stanie się ze słabszymi państwami, nie patrzą w kategoriach ich interesów, a widzą tylko globalny interes UE. Są ekonomiści, którzy twierdzą, że Polska nie jest przygotowana na przyjęcie wspólnej europejskiej waluty dopóki nie osiągnie dwóch wskaźników na poziomie najsilniejszych gospodarek UE, tj. w zarobkach naszych obywateli i w poziomie gospodarczym, by na równi z silnymi konkurować na wspólnym europejskim rynku. Tym drugim ciężko odmówić racji, to jednak ta racja nie leży w interesie tych najbogatszych.                

A my? My w Gorzowie Wlkp. mamy to rozumieć, nie dać się ogłupić, na ręce i działania polityków patrzeć, swoje rozsądnie robić.

Augustyn Wiernicki

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x