Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Lisbon story

2017-06-21 09:30:08, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Parę impresji z krótkiego wyjazdu do Lizbony. Planując wycieczkę miałem świadomość, że pięć dni (z podróżą) to będzie zdecydowanie za krótki czas, by poznać wszystkie smaki miasta, nacieszyć się jego urokami, zwiedzić najważniejsze atrakcje turystyczne. Dodatkowym wyzwaniem było towarzystwo dwojga wnuków, których żywotność mogła okazać się ponad nasze siły.

Wszystkie te obawy znalazły swe potwierdzenie w praktyce, bo Ewa z Tomkiem ostro dawali nam w kość, w dodatku zgłaszając często daleko różniące się oczekiwania dotyczące programu zwiedzania. Ale do tego odwiecznego konfliktu starszego brata z młodszą siostrą zdążyliśmy się przyzwyczaić już wcześniej, w związku z czym udawało nam się zwykle wypracować jakieś kompromisy. Co do założonego programu udało się go zrealizować nieomal w całości, jednak kosztem sporego wysiłku, bo piesze wędrówki (najlepsza metoda na zwiedzanie) po mieście w ostrym, palącym słońcu wymagały sporej energii. Wielkim ułatwieniem dla turystów jest tak zwana Lisboa card (3 dobowa karta kosztuje 40 EURO dla dorosłych i 21 EURO dla dzieci), uprawniająca do korzystania z całego systemu komunikacji publicznej, wyjątkowo w Lizbonie rozbudowanej, bo składają się nań nie tylko cztery linie metra, pociągi podmiejskie, autobusy i tramwaje, ale i windy ułatwiające dotarcie do wyższych partii miasta, a jest ich całkiem sporo. Cała Lizbona jest praktycznie malowniczo rozrzucona na wzgórzach, a kręte uliczki, które na nie prowadzą dostarczają mnóstwo wrażeń. Wielką atrakcją Lizbony są żółte tramwaje z legendarną linią 28 prowadzącą między innymi do Alfamy. Dla gorzowian przyzwyczajonych do jazdy tramwajami z kilkudziesięcioletnimi życiorysami przejażdżka dwudziestką ósemką była czymś zwyczajnym. Pomysł, by z historycznych, ale i archaicznych tramwajów uczynić magnes przyciągający turystów na co dzień korzystających z różnych TGV czy Shinkansenów jest przykładem działania, jak ze słabości uczynić siłę. A może by tak i z Gorzowa uczynić mekkę miłośników oldtimerowych tramwajów. Naturalnie żartuję.

Lisboa card uprawnia nie tylko do przejazdów, ale i do bezpłatnego wstępu do wielu muzeów i obiektów turystycznych (np. wieży Belem), lub zakupu biletów wstępu z rabatem (np. do Oceanarium). Szczegółowy wykaz wszystkich możliwości dla posiadaczy LC zawiera folderek otrzymywany przy zakupie karty.

Lizbona posiada wiele rozmaitych muzeów, na ich zwiedzenie potrzeba tygodni, a nie kilku dni. Są wśród nich tak charakterystyczne dla tego miasta i stanowiące jego znak rozpoznawczy jak Muzeum Fado, czy też Muzeum Azulejo, czyli kafli ceramicznych, wszechobecnych w rozmaitych miejscach, czasem nawet na chodnikach. To symbol Lizbony, tak jak nie przymierzając pierniki Torunia. Także muzyka fado, portugalski blues, której dźwięki dochodziły nas co chwila, zwłaszcza w zaułkach i knajpkach Alfamy, a teraz głos Any Moury towarzyszy mi w trakcie jazdy autem. Szkoda, że to tylko płyta.

Wielkim atutem Lizbony jest jej różnorodność. Z jednej strony wielkomiejskie ulice i place dzielnicy Baixa, z drugiej Alfama z wąskimi uliczkami będąca swoistą legendą miasta. Ta dzielnica wymaga co najmniej jednego dnia i jeszcze części nocy by móc połazić bez celu zaułkami, przysiąść w przyknajpianym ogródku na lampkę zielonego wina i chłonąć, chłonąć bez końca niesamowitą atmosferę tego miejsca. Jest także Lizbona supernowoczesna. To Park Narodów powstały na wystawę Expo w 1998 roku. Znajdziemy tu ogromne centrum handlowe noszące imię Vasco da Gamy, w pobliżu wybudowano najdłuższy most w Europie imienia, a jakże Vasco da Gamy, wspaniały dworzec Oriente, czy też przepiękny Pawilon Portugalii. Jest i przebogate w okazy fauny i flory morskiej oceanarium, a także kolejka gondolowa. Na zwiedzanie innych obiektów nie starczyło już czasu.

Miejscem dokumentującym imperialną przeszłość Portugalii jest dzielnica Belem, znana nie tylko z wieży obronnej, ale i klasztoru Hieronimitów, a także imponującego Pomnika Odkrywców upamiętniającego zasługi żeglarzy portugalskich w poszerzaniu Starego Świata. Stąd wyruszały karawele Vasco da Gamy, Bartolomeo Diaza i wielu innych w poszukiwanie drogi do Indii i nowych lądów. Czuje się tu oddech nieodległego oceanu, stąd naprawdę blisko do Cabo da Roca, czyli najdalej na zachód wysuniętego miejsca w Europie. Tuż obok znajdują się Cascais i Estoril, letnia siedziba królewska z pięknymi plażami. Naturalnie skorzystaliśmy z okazji, by zanurzyć się w Atlantyku. Wielu turystów przyciąga nieodległa Sintra – nazywana miastem ogrodem. Na potężnym wzgórzu panującym nad miasteczkiem znajdują się nie tylko dobrze zachowane mury zamku Maurów, ale i bajkowy zespół pałacowo-parkowy Pena, dawna rezydencja królewska. Na szczęście można dojechać do tych obiektów autobusem poruszającym się w ruchu okrężnym, co oznacza, iż możemy poruszać się od obiektu do obiektu.

To że Lizbona jest swoistym tyglem rozmaitych kultur i narodów, znajduje odbicie w gastronomii. Przebogatą ofertę kulinarną najłatwiej zbadać w wielkiej hali targowej Mercado da Ribeira, w której znajdziemy stoiska ze smakołykami z całego świata. Każdy znajdzie tu coś dla siebie niekoniecznie za duże pieniądze, choć widziałem tu i butelkę porto za ponad 1000 Euro. Polecam przepyszne owoce morza w rozmaitym wydaniu.

Podobnie sprzyjająca jest oferta noclegowa. W samym centrum miasta nietrudno o nocleg w hostelu, za który zapłacimy nie więcej niż 20 EURO. My byliśmy gośćmi Hostelu 15, który prowadzi dosyć egzotyczne małżeństwo, bo Litwinka z Pakistańczykiem. Stanowią oni potwierdzenie zasady, że narodowość człowieka nie ma większego znaczenia dla tego, jakie wartości reprezentuje. Oboje otwarci, życzliwi i pomocni, utrzymujący swój hotelik w sterylnej czystości i zapewniający całkiem przyzwoite warunki do odpoczynku po męczącej wędrówce po mieście. Dla zainteresowanych służę kontaktem.

W dzisiejszej rzeczywistości wcale nietrudno zaplanować i zorganizować taką wyprawę. Są internetowe portale pękające od nadmiaru ofert noclegowych dopasowanych do każdej kieszeni. Bez trudu można zdobyć wszelkie informacje praktyczne, poznać relacje i wspomnienia podróżników i turystów, niedrogie bilety lotnicze pomogły mi kupić sympatyczne panie z biura turystycznego. Pozostaje jedynie kwestia określenia budżetu i wynikających z niego możliwości.

Nasz wyjazd przyniósł wiele wrażeń, a kilka dni spędzonych z wnukami to bezcenna wartość w budowaniu emocjonalnych relacji. Kiedy podsumowywaliśmy wycieczkę, na pytanie co było najfajniejsze usłyszeliśmy od Tomka, że historyczne zamki, ale on potrafi się zachwycać każdą starą skorupą, czy fragmentem murów, widać ma szczególnie wyczulony słuch na szepty historii. Wysoko w jego klasyfikacji znalazła się także najstarsza księgarnia na świecie funkcjonująca bez przerwy od roku 1732, co jest światowym rekordem potwierdzonym certyfikatem Guinnessa. Ewa natomiast stwierdziła, że najfajniejsza były potrawy kuchni portugalskiej, co dziwnie zabrzmiało w ustach osóbki, która właściwie nie potrafiła zjeść do końca żadnego dania. Za to można stwierdzić, że jedzenie w jej towarzystwie to prawdziwa przyjemność bo umożliwia współbiesiadnikom skosztowanie każdej zamówionej i niedojedzonej przez nią potrawy. Natomiast starsza część ekipy wycieczkowej zgodnie stwierdziła, że w Lizbonie najpiękniejsza jest niepowtarzalna atmosfera tego miasta, ten południowy luz i radość widoczna u mieszkańców miasta. Ulice Lizbony pełne są uśmiechniętych, serdecznych i życzliwych ludzi. Mieliśmy szczęście być w Lizbonie w trakcie corocznego festiwalu patrona miasta świętego Antoniego. W tym czasie Lizbona nie zasypiała, fiesta trwała w każdym jej zakątku, a wielka parada ulicami miasta rozmaitych grup muzycznych, tanecznych, teatralnych była fantastyczna zabawą nie tylko dla obserwatorów, ale i dla uczestników. Kilka dni bez telewizora, bez tych wszystkich jałowych roztrząsań co powiedziała premier Szydło, a co zatweetował Donald Tusk okazuje się bezcenne. Okazuje się, że można inaczej. Czy to kwestia klimatu? Może życiodajnego słońca, a może po prostu zupełnie odmiennego od naszego systemu wartości? Szkoda, że spora odległość dzieląca nasze kraje sprawiła, że w historii narodów polskiego i portugalskiego niewiele jest wspólnych elementów. Takie wyjazdy jak nasz pozwalają jednak lepiej poznać ten piękny kraj, jego historię i dokonania dzielnego narodu. W Lizbonie łatwo się rozmiłować i jeszcze łatwiej zatęsknić do kolejnego wyjazdu.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x