Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Moralne dylematy

2017-09-06 17:51:13, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Wielkie poruszenie w ostatnich dniach wywołały działania Rady Miasta, która realizując sejmową uchwałę zdekomunizowała gorzowskie ulice. Staram się z dystansem podchodzić do tej sprawy. To przecież tylko jeden z elementów większej całości, jaką jest nowa polityka historyczna uprawiana przez rząd PiS, której celem jest uformowanie nowego obywatela wyznającego określone wartości.

Według obecnie rządzących jest to jeden ze sposobów „odkłamywania” historii, nadania jej jedynie słusznego wymiaru i znaczenia. To, że jest to przeszłość daleka od prawdy nie przeszkadza dzisiejszym bojownikom frontu ideologicznego wyznających starą zasadę, że jeśli fakty się nie zgadzają to tym gorzej dla faktów.

Kilka wieczorów spędziłem na powstrzymywaniu emocji jednego z moich przyjaciół, dla którego plan zmienienia nazw gorzowskich ulic oznaczał prawie że koniec świata. Jako człowiek, który już niejedno w życiu widział nie byłem w stanie tymi zamiarami się zbytnio ekscytować. Ot zwycięzcy piszą historię na nowo. Tyle tylko, że jak to w PiSie często bywa działania te jakże często trąciły o groteskę. Nie chodzi tu nawet o przysłowiowego Dworcowa, media podały dziesiątki przykładów działań, które trąciły śmiesznością. Tragikomedii nie udało się uniknąć także w Gorzowie, ulica Bielikowa z zamiaru o etymologii ornitologicznej bezwiednie uczciła, o zgrozo, radzieckiego generała.

Znany gorzowski bloger przeprowadził szczegółową analizę postaw naszych radnych w tej sprawie.

Nie zawahał się przed użyciem dosadnych sformułowań w rodzaju „obrzydliwość, bezmyślni i przekupni radni, renegaci” itp.

Mocne to słowa i niesprawiedliwe, bowiem nie wszyscy radni chyba zdawali sobie sprawę z moralnego wymiaru głosowania w tej sprawie. Potraktowali je jak wiele innych głosów, których dziesiątki oddali już w bieżącej kadencji. Tym razem mieliśmy jednak do czynienia z głosowaniem o wymiarze moralnym. Na barki radnych został złożony ciężar, na uniesienie którego nie byli w żaden sposób przygotowani. Pomijam tu oczywiście radnych PiS, którzy dobrze wiedzieli, nad czym głosują i czego to głosowanie ma dowodzić. Większość radnych przywykłych do tego, że ich zadaniem jest decydowanie o gminnych wydatkach i kolejności remontów ulic nie potrafili dokonać wyboru w sytuacji dylematu moralnego. Obawiam się, że w tej konkretnej sytuacji radni nie mieli zbyt wielkiego wyboru. Pewnie, że jedynie słuszną receptą mogłyby być słowa Władysława Bartoszewskiego, że „warto być przyzwoitym”. Czy w takim razie jedyną formą przyzwoitości mógł być głos przeciwny? Czy wstrzymanie się od głosu oznacza wyłącznie akceptację bezczelności i działania z pozycji siły? Czy nawet poparcie zmian musi oznaczać jedynie pragmatyzm wynikający z przekonania, że i tak nic nie możemy w tej sprawie zrobić, bo w ostateczności wkroczy wojewoda? Głosowanie przeciw z zamiarem, że jeżeli nie dopuścimy do tych zmian i doprowadzimy do tego by zrobił to wojewoda można traktować, jako czysto rejtanowski gest o symbolicznym wymiarze. Ale my Polacy kochamy symbole.

Podanie szczegółów głosowania gorzowskich radnych miało być w zamyśle Piotra swoistą listą hańby, ale oznacza sięgnięcie po argumenty zbyt mocne i nieadekwatne do tej konkretnej sytuacji. Naturalnie radni sprawując publiczną i ważną funkcję muszą mieć świadomość, że podlegają społecznemu osądowi. Chodzi jednak o to by był on sprawiedliwy i wyważony. Prawda jest i taka, że dla większości mieszkańców nazwy ulic miasta są najczęściej pozbawione ich symbolicznej wymowy. Rzadko jest tak, by mówiąc o ulicy Walczaka czy Sikorskiego jednocześnie zastanawiamy się nad tym, kim byli ci konkretni ludzie.

Bardziej interesuje nas to czy zmiany nazw ulic nie spowodują dodatkowych kłopotów w rodzaju konieczności zmian dokumentów, pieczątek itd., niż to, co mają one oznaczać w wymiarze ideowym.

No cóż, brakuje nam mądrości, pragmatyzmu i szacunku dla przeszłości, jaką wykazują się inne narody. Dlatego w Berlinie mogą być ulice Róży Luxemburg i Ernsta Thälmana, a w Paryżu plac Lenina i stacja metra Stalingradzka, a u nas nie ma miejsca dla Krasickiego i Zubrzyckiego.

To Polska właśnie.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x