Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Marka, Wiktoryny, Zenona , 29 marca 2024

Polska żywność słynie z dobrej jakości

2018-03-25 15:10:09, Autor: Augustyn Wiernicki | Kategorie: Miasto,

Kiedy zbliżają się święta towarzyszę żonie przy zakupach. Prostsze zaopatrzenie robię sam, przeglądam wtedy sklepowe półki i docieram do tego co mam kupić. Muszę się dobrze natrudzić nad wyborem towaru, by nie przynieść do domy jakiegoś bubla spożywczego. Za każdym razem żona mnie instruuje, żebym pamiętał co kupuję i koniecznie czytał skład jakościowy na opakowaniu. Ale przed zakupami muszę instrukcji wysłuchać: pamiętaj, mówi do mnie przed wyjściem do sklepu, patrz ile jest mięsa w mięsie, nie kupuj tej soczystej szynki naszprycowanej, bo nie wiadomo co tam jeszcze w niej jest, tego ciepłego chleba marketowego też nie kupuj, bo to z mrożonego ciasta pełnego utrwalaczy i spulchniaczy, czasem żebyś nie przyniósł do domu tych chrupiących ciepłych i prosto z hipermarketowego pieca bułeczek, one też ze spulchniaczami i z mrożonego konserwowanego ciasta. Pamiętaj, żebyś czasem tam nieznanego twarogu nie kupił – ma być tylko polski, bo z tamtego sernika nie będzie, on może i smaczny, ale pełny konserwantów i czort wie czego jeszcze. Ma być ten z Piątnicy, ewentualnie z Sierpca, a mleko z „Mlekpolu” w Grajewie i to łaciate, czekolada gorzka tylko z Goplany, a Ptasie Mleczko z Wedla. Już wsiadam do samochodu i jadę po te zakupy, a żona na koniec jeszcze głośno przypomina, że wnuczek Wojtuś najbardziej lubi serek kozi o smaku waniliowym, ten z Bukowca, bo bardzo smaczny i w dodatku nie daje alergii białkowej. Czasem nie kupuj tego ładnego miodu płynnego i klarownego – miód o tej porze roku tak nie wygląda, musi być skrystalizowany - inaczej jest podejrzany. Miód dla wnuczka kupimy u zaufanego pszczelarza, on nie zafałszuje. Te ładne wędliny w tym hipermarkecie to pełne zagęstników i emulgatorów, białka sojowego, skrobi modyfikującej i błonnika – nie bież tego, wędlinę kupimy u „Zyguły” albo w zdrowej żywności, a chleb tylko w naszych piekarniach – tam jest najlepszy.

Chyba się już w tej instrukcji pogubiłem. Zaopatrzenie to domena mojej żony i nie zamierzam w tym obowiązku konkurować. Muszę tę instrukcję zakupową jednak zapamiętać, bo inaczej przywiozę do domu nie to co trzeba. Żeby mądrze kupić, to trzeba mieć wiele wiedzy o produktach, o ich producentach i o jakości zdrowotnej, wiedzieć ile jest cukru w cukrze, a mięsa w mięsie, dokładnie czytać metki, a szczególnie różnych mielonek, parówek, pasztetów. Robienie zakupów to tylko pozornie prosta sprawa. Przy tych świątecznych zakupach wiele się nauczyłem i przyszła mi myśl, że jednak trzeba się choć trochę zainteresować tymi produktami spożywczymi, co do których jest tyle wątpliwości. W końcu musimy się dowiedzieć co z tymi obcymi produktami spożywczymi jest nie tak. Jedni z wiedzy, a inni intuicyjnie wskazują, że słowem klucz dotyczącym polskiej żywności to: jakość. Powszechnie się więc zauważa, że lubimy polską żywność i polską kuchnię, która słynie ze swej jakości, smaku i różnorodności. Poziom eksportu polskiej żywności ciągle rośnie, widocznie inni też ją doceniają. Cieszymy się uznaniem na międzynarodowych rynkach. Na tą jakość wpływają m.in. nieskażone gleby, czysta woda, cała sfera bioróżnorodności, tradycyjne metody uprawy i idące za tym uczciwe przetwarzanie żywności bez chemii, w odróżnieniu od tych intensywnie pędzonych i produkowanych na zachodzie. Na naszym gorzowskim targowisku producenci polskiej żywności wyznaczają jakiś nowy i obiecujący trend związany ze swoistego rodzaju taką dobrą modą na pełnowartościową żywność. Równocześnie wzrasta świadomość konsumentów, którzy cenią sobie naturalność wytwarzanych produktów spożywczych i wiedzą jak wpływa to na zdrowe. Sklepy ze zdrową żywnością w Gorzowie mają coraz większą popularność i są częściej odwiedzane przez klientów. W tych hipermarketach w Polsce aż roi się od zachodnich artykułów spożywczych. Jednak polskiej branży mleczarskiej pokonać nie potrafili. Jako jedna z nielicznych pozostała ona w polskich rękach, osiąga dobre wyniki ekonomiczne i pozostaje synonimem jakości. Nie ma się co dziwić, że wchodząc do sklepu szukamy tych właśnie produktów. Tylko, że wśród tych produktów pojawiają się już coraz częściej art. mleczarskie zachodnich marek z napisami w polskimi języku próbujących eliminować te nasze. Często te zachodnie są tańsze, lecz nie zastanawiamy się dlaczego tak mało kosztują. Bo jak może być ser, twaróg czy szynka o połowę tańsza od naszej polskiej? Co w tych produktach jest, skoro tak mało kosztują? Czy ta szynka jest szprycowana solanką, roztworem białka roślinnego, może i sojowego z odmian GMO? Coś musi być na rzeczy tej taniochy. Ale nam tego nie podają. Kupujemy, bo tańsza, jakaś taka ładna, soczysta, że aż z niej cieknie. Zdrowa żywność, z produkcji naturalnej bez chemii i różnych dodatków nie będzie tańsza o połowę od naszej. To jest niemożliwe. Więc musimy być czujni i o wszystko pytać, a szczególnie o skład i technologiczne wypełniacze tego taniego produktu. Ta instrukcja żony mi się przydaje.

Pisałem w EchoGorzowa.pl o tym, że już prawie nie ma polskiego handlu, że ten zachodni nie jest zainteresowany przyjmowaniem naszych zdrowych produktów. Chętniej bierze te swoje, choć wątpliwej jakości, za to lepiej schodzące z półek, bo tańsze. Tak więc mamy efekt, że ten gorszy zachodni towar zaczyna wypierać ten nasz lepszy polski. Tak się dzieje, bo nie mamy własnych polskich sieci handlowych, a ta resztówka tego naszego handlu nie sprosta przyjmowaniu produktów spożywczych i tych prosto z rolniczej polskiej produkcji do swych małych sklepów. Nasze, choć lepsze, będą spychane na margines handlowego obrotu i w końcu zastąpione tymi tańszymi lecz gorszymi. Pisałem też w EchoGorzowa, że handel jest podstawą dobrobytu i nośnikiem rozwoju. Nieraz mam wrażenie, że nasi lokalni gorzowscy politycy tego kompletnie nie rozumieją. W rezultacie nasze gorzowskie sklepy znikają, a ich rynek jest przejmowany przez zagraniczny handel operujący na polskim rynku. Gorzowskie sklepy nie mają szans z supermarketami. Pozornie klienci mogą być zadowoleni, bo wielkie sieci na ogół oferują tańsze ceny. Jest to strategia do zmonopolizowania gorzowskiego handlu. We Francji, gdzie handel został zmonopolizowany przez wielkie sieci, mamy najdroższą żywność w Europie. To będzie najbardziej prawdopodobny scenariusz także w Gorzowie i Polsce. Pazerność międzynarodowej finansjery nie ma granic. Rezygnacja z rodzimego handlu to była zgoda na to, że nigdy nie będziemy w stanie dogonić najbardziej rozwiniętych gospodarek bez repolonizacji. Zachodnie kraje UE zacięcie bronią swego handlu w Polsce, a szczególnie przed ich opodatkowaniem i postawieniem barier przed wyprowadzaniem ogromnych zysków do krajów swego pochodzenia. Jak wytłumaczyć tym politykom, którzy mają deficyt wiedzy ekonomicznej, że unarodowienie polskiego handlu to podstawowy warunek nie tylko ekonomicznej suwerenności, ale warunek konieczny budowy w Polsce dobrobytu. Narodowa bitwa o handel jest coraz bardziej potrzebna. Oczywiście, że unaradawianie polskiej gospodarki nie oznacza jej zamknięcie na kapitał obcy, który ubogaca nas tam, czego jeszcze sami nie jesteśmy gotowi zrobić.

To jednak nie jedyne zmartwienie, które powinni rozumieć politycy.

Oto 4 lata temu przedstawiciel Tesco powiedział w rozmowie z BBC: w wielu przypadkach produkty pierwszej klasy wysyłamy do sklepów w Wielkiej Brytanii, a produkty drugiej klasy na rynki Europy Centralnej i Wschodniej. Ponad dziesięć lat politycy wiedzieli o tym procederze i nic w tym względzie nie zrobili. Dopiero teraz M. Morawiecki dobiera się do tego kłamstwa na półkach. Zrobiono badania i okazało się, że zachodnie koncerny sprzedają nam towary w tych samych opakowaniach co na własnym rynku tyle tylko, że o klasę gorsze. Ta oszukańcza afera wyszła najpierw głośnym echem w Słowacji i na Węgrzech. Węgrzy w ogóle nie pozwalają sobie „w kaszę dmuchać”. Powiedzieli „Dość”. Czesi i Chorwaci też zbadali swój rynek dostaw tych oszukańczych koncernów zachodnich i stwierdzili to samo: „Oni po prostu nas oszukują!” Z testów fundacji Warentest, największej chyba organizacji konsumenckiej na świecie wynikło, że ten sam proszek sprzedawany w Polsce po wyższej cenie niż na zachodzie, jest gorszy niż oferowany taniej w niemieckiej sieci Aldi. Stwierdzono, że do polskich proszków trafia mniej środka piorącego. Polacy jednak nie zrobili z tego skandalu, nie ma silnej organizacji pozarządowej, która by się tym zajęła. Mogą więc dalej nas oszukiwać!

Okazało się, że także jedzenie dostarczane na nasz rynek jest inne niż to sprzedawane w krajach zachodnich. Sprzedają nam w tych samych opakowaniach, ale o wiele gorsze.

Za ten szwindel spożywczy wzięła się Słowacja, gdzie porównano 22 produkty spożywcze z supermarketów w Bratysławie z takimi samymi sprzedawanymi w sklepach austriackich. Tamtejszy Urząd ds. Jakości Żywności zbadał, że ta oferowana Słowakom różniła się smakiem, jakością i składem. Tej samej nazwy soki były po stronie austriackiej naturalne, a na Słowacji miał sztuczne dodatki smakowe. Ciastka tam zawierały masło, a u Słowaków olej palmowy. Słowakom te same napoje słodzono syropem glukozowo-fruktozowym, a cukrem tym zachodnim konsumentom. W Czechach uczeni z Pragi zrobili podobne badania i doszli do takich samych wniosków: „nam w Czechach sprzedają gorsze, a w Niemczech lepsze, np. paluszki rybne czy napoje, herbatę i wiele innych produktów”. Za Czechami i Węgrami „poszły po rozum” Bułgarzy i Chorwaci. Też przebadali wiele produktów i porównali produkty sprzedawane u nich i te same na zachodzie. Wyniki były identyczne i potwierdziły bezczelne oszustwo. Sprawa stanęła podczas obrad Grupy Wyszehradzkiej w Warszawie gdzie wygłoszono apel do KE o równe traktowanie państw UE w handlu produktami tego samego rodzaju i nazwy. Podczas spotkania nerwowo nie wytrzymał premier Czech B. Sobotka i ostro powiedział swoje, a latem tego roku nie wytrzymał też słowacki premier i zagroził wstrzymaniem importu towarów tych gorszej jakości. To międzynarodowy skandal, z którego zachód niewiele sobie robi. Polska poparła stanowcze stanowisko tak Węgier, Słowacji jak i Czech i Chorwacji. U nas w Polsce jest tak samo z tym „szwindlem na półkach sklepowych”. Trzeba się zapytać co w tej sprawie robią polskie instytucje kontroli , jak np. UOKIK, czy sprawdzają jakość produktów sprzedawanych w Polsce przez pazerne koncerny przemysłowe? Te instytucje trzeba by było solidnie przewietrzyć, bo ich inspektorów niewiele obchodzi to, że ten sam sok, proszek do prania, przecier pomidorowy czy produkty spożywcze dla niemowląt dla Niemca są inne i lepsze niż dla Polaka. Unia Europejska nie ma interesu by tym kłamstwem na półkach się zajmować. Wprawdzie szef KE Jean-Claude Junker stwierdził, że nie będzie akceptował stosowania podwójnych standardów żywności, ale zapewne wiele lat minie zanim cokolwiek UE w tym względzie zrobi. My jednak bezczynni być nie możemy.

Co kupujemy to sprawdzać musimy, a najlepiej kupować rodzime bo tu ryzyko jednak jest najmniejsze. Tylko gdzie to rodzime w Gorzowie jest, skoro już w handlu prawie wszystko obce? Możemy przecież iść na stragany, odwiedzić Gorzowski Rynek Hurtowy, sklepy ze zdrową żywnością, Giełdę czy Gorzowskiego Kupca. Kto wie, czy czasem niebawem nie będzie najlepiej i bezpieczniej kupić prosto od polskiego rolnika, któremu prawo pozwoli na przetwórstwo i dystrybucję, czy od gorzowskiego kupca bez tych zbędnych zachodnich pośredników. Przynajmniej będziemy wiedzieć, kto nam towar dostarczył i kto za niego odpowiada.

Jak pisze „Le Figaro: „Dla dobra Europy Polska nie może się poddać Brukseli”. Jak się poddamy choć w jednym to już niczego nie naprawimy, a o to niektórym eurokratom chyba chodzi. Kiedy to wszystko analizuję to zastanawiam się, za kogo nas mają? To otwiera nam oczy, że wiele jeszcze musimy zmienić i naprawić aby w końcu było po prostu normalnie, uczciwie, przestano nas oszukiwać i gorzej traktować. To może się spełnić jeżeli odbudujemy i wzmocnimy gospodarczo Polskę. Dotychczasowe wyniki na to wskazują, że jeżeli z kursu nie zejdziemy to, jak mówi wybitny ekonomista Georg Friedman,: „za 30 lat Polska będzie regionalną potęgą”. Daj Boże.

Augustyn Wiernicki

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x