2018-07-26 10:48:27, Autor: Alfred Siatecki | Kategorie: Miasto,
− I pani choruje?
− Czasem trzeba.
− A ile to pani ma latek? Pewnie dużo.
− Osiemdziesiąt osiem.
− A to w tym wieku nie wstyd chorować.
− Jak w każdym wieku.
− U starszego zdrówko ma prawo szwankować.
− Dziękować Bogu, moje nie często szwankuje.
− A moje często. Nie ma tygodnia, żebym nie przyszła do pani doktor. Wezmę tabletkę, żeby jedną, i jak ręką.
− Miałam wylew.
− A nie widać.
− Nieduży. To już nie to, co byłem przed wylewem. Kiedyś to ja... no... sama do lekarza. Prawa ręka jakaś taka.
− Przez nawozy.
− Jakie nawozy? Czyje?
− Wszystko, co jest w sklepie, to na nawozach. Człowiek to kupuje, je i choruje. Dawniej tak nie było.
− I dawniej były nawozy, tylko że rzadziej je stosowano.
− Mój ojciec miał jedenaście hektarów. Nigdy nie kupił kila nawozu. Ile było gnoju od krów, znaczy obornika za przeproszeniem, tyle rozrzucił po polu. I jakie żyto. Jakie kartofle. A buraki to... Nie przesadzam, trzeba było nie byle jakiego chłopa, żeby miał siłę wyrwać te buraki.
− Dziś inne czasy. Nowoczesność ułatwia życie.
− Dawniej ludzie tak dużo nie chorowali.
− Chorowali.
− Ale mniej.
− Mniej było lekarzy, to i mniej chorowali. Więcej leczyli się domowymi sposobami.
− Mój ojciec nigdy nie był u lekarza. Jak się zaziębił, to mama parzyła herbatę z lipy. Raz nogę złamał. I to gdzie? Na podwórku. Szedł do krów i się pośliznął. Z pół roku mama musiała tak koło niego.
− ...
− Przyjechała pani do syna?
− Tak.
− Dobrze mieć do kogo przyjeżdżać.
− Tak.
− Leszek panią przywiózł?
− Wnuczek.
− Nie pracuje?
− Pracuje.
− Gdzie?
− U swojego ojca, mojego syna. To dobry chłopak.
− Wnuczek?
− Leszek.
− Ha, ha, a ja myślałam, że syn.
− Syn też dobry.
− Mój co innego.
− Nie pije. Nie pali.
− Syn?
− Leszek.
− Żonaty?
− Syn?
− Wnuk.
− Najwyższy czas. Ale nie chce.
− Nie ma narzeczonej? Teraz trudno o akuratną dziewczynę. I żeby była ładna. Każda tylko patrzy...
− Ma narzeczoną.
− Ma? To czemu się nie żeni? Może on tak z kwiatka na kwiatek, jak to mówią? Nie chce? Pewnie. Po co, kiedy można się nie żenić i mieć to samo.
− Leszek chce. Ona nie chce.
− A czemu ona nie chce? Jakaś taka nowoczesna?
− Teraz jest samotną matką, to należą się jej pieniądze z opieki.
− Już mają dzieci?
− Zimą przyszło na świat drugie. Trzecie w drodze.
− Bez ślubu? Pani tak pozwoliła?
− Leszek ma więcej niż trzydzieści lat. To dobry chłopak. O, przywiózł mnie do przychodni.