Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Krajobraz po bitwie

2019-05-01 10:12:44, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Po 18 dniach nauczycielski protest został zawieszony. Zawieszony, ale nie zakończony, co jest bardzo istotne w aspekcie częstych przy tej okazji rozważań o tym, kto wygrał, kto przegrał. Uważam, że przegrali wszyscy, nauczyciele, bo nie osiągnęli tego o co walczyli, a także strona rządowa, bo po raz kolejny pokazała swój brak umiejętności rozwiązywania społecznych problemów.

Wydawać by się mogło, że nic się nie zmieniło w wyniku strajkowego protestu; nauczyciele wracają do szkoły,  uczniowie będą mogli wrócić do nauki (choć nie wszyscy wyglądali na specjalnie zmartwionych dodatkowymi wolnymi od szkoły dniami), a rząd do swoich działań, które u znacznej części Polaków budzą poważne zastrzeżenia.

Strajk nauczyciel nie spowodował niestety żadnych pozytywnych zmian w polskim systemie edukacji, żadnych pozytywów nie przyniósł także tak szumnie reklamowany przez władzę edukacyjny okrągły stół, który okazał się typową propagandową wrzutką, mającą udowodnić, iż jest pomysł na kolejną reformę oświatową, jakby deforma minister Zalewskiej to było ciągle za mało w procesie niszczenia polskiej szkoły.

Można więc  z niewielkim ryzykiem pomyłki przewidzieć, że problemy polskiej oświaty wkrótce wrócą ze zdwojoną mocą, konflikt z nauczycielami stanie się jeszcze gorętszy, tym bardziej, że polscy nauczyciele przy okazji swojego protestu poczuli swoją potęgę, zrozumieli, że w jedności siła.

Wychodzimy z tego wszystkiego jako społeczeństwo mocno poobijani, tylko rząd nie traci dobrego samopoczucia, z uporem maniaka powtarzając przekaz dnia o tym, jak wiele nauczyciele już dostali i jak dużo jeszcze dostaną. Ot, typowe gruszki na wierzbie. Natomiast samozwańczy „Naczelnik państwa” przez cały czas strajku ani się zająknął na jego temat, jakby go wcale nie było, a po jego zakończeniu popisał się trywialnym dowcipem na żenującym poziomie intelektualnym.

Źle to wszystko rokuje, obawiam się, że we wrześniu wydarzy się nie tylko armagedon podwójnego rocznika, ale i nauczyciele ze zdwojoną siłą zaczną się domagać nie tylko większej kasy i poszanowania ich godności oraz uznania etosu zawodu. Jak na razie nie widać żadnego światełka w tunelu, władza  okopała się na swym twardym, nie dopuszczającym  żadnych ustępstw stanowisku, bo nie będą nam tu żadne wykształciuchy mówić co mamy robić.

Na to wszystko nałoży się jeszcze gorączka przedwyborcza co zwiastuje naprawdę burzliwą jesień. Na miejscu rodziców już bym zaczął budować alternatywne rozwiązania zapewniające skuteczną opiekę nad uczniami i przedszkolakami, którzy nie będą mogli uczęszczać do strajkujących placówek oświatowych.

Na koniec kilka uwag o przebiegu nauczycielskiego protestu w naszym mieście. Właściwie to do teraz nie wiem jaki był stosunek miejskich władz do tego strajku. Nic nie wiem także o tym, czy władze samorządowe podejmą jakieś działania, które mogłyby zrekompensować strajkującym nauczycielom utracone zarobki, tak jak to się dzieje w innych miastach. Rada Miasta też nie zajęła jednoznacznego stanowiska wobec strajku, część radnych go poparła, inni zdecydowanie potępili. Nie popisał się radny, a jednocześnie wiceprzewodniczący Rady Sebastian Pieńkowski, który zaatakował nauczycieli  w sposób wykraczający poza wszelkie normy przyzwoitości  używając określeń zdecydowanie przesadnych i uwłaczających ich godności. Pan Sebastian Pieńkowski, co prawda przeprosił za swe słowa, ale zrobił to pod wyraźnym przymusem w typowy dla działacza PiS sposób, czyli przepraszam, ale... Niestety nie potrafił zachować się honorowo, ale nawet  choćby przyzwoicie. Gdyby było inaczej, to nie ograniczyłby się tylko do nieszczerych przeprosin, ale i do natychmiastowej  rezygnacji, jeśli nie z mandatu radnego, to przynajmniej z zaszczytnej, ale i odpowiedzialnej  funkcji wiceprzewodniczącego Rady.

Jak należy w takich sytuacjach się zachować, podpowiadam – wystarczy zapytać sąsiada zasiadającego obok przy stole prezydialnym Rady, pana Jana Kaczanowskiego, który po słynnym incydencie na ulicy Błotnej nie kluczył, nie opowiadał dyrdymałów o wypitej lecytynie, czy syropie na kaszel, tylko bez wahania złożył dymisję z pełnionych wówczas funkcji i stanowisk. O dziwo, przyniosło mu to wówczas wiele uznania i pozwoliło wrócić do aktywnego życia publicznego.

Mam jednak nieodparte wrażenie, że takie zachowania w dzisiejszej polityce stają się coraz rzadsze, standardy wyznaczają raczej ludzie pokroju pana Pieńkowskiego.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x