Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Kornela, Lizy, Stanisława , 8 maja 2024

Nie zmieniłem zdania

2015-11-06 10:07:05, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

A wszystko przez to, że nie zdołałem wziąć udziału w pewnym spotkaniu. Chodzi o zorganizowane przez Ludzi dla Miasta konsultacje w sprawie budżetu obywatelskiego. Konsultacje to pewnie za duże słowo, ale tak to zostało zapowiedziane, więc tego określenia będziemy się trzymać.  Bardzo chciałem w nich uczestniczyć, bo z jednej strony traktowałem to przedsięwzięcie jako przejaw powrotu do wzmożonej aktywności Ludzi dla Miasta, którzy jakby trochę spoczęli na laurach o czym niedawno pisałem, a co zripostowała pani Marta Bejnar Bejnarowicz oświecając mnie chociażby w kwestii użytkowanego przez LdM lokalu przy Chrobrego, który ponoć pozbawiony jest ogrzewania. Trudno więc cokolwiek tam organizować by nie narażać nikogo na nieuniknione w tej sytuacji grypy i przeziębienia.

Z drugiej strony interesował mnie sam temat budżetu obywatelskiego. Należę do tych ludzi, którzy do tej idei mają stosunek mocno wątpiący potwierdzany obserwacjami wynikającymi ze sposobu jego realizacji w naszym mieście. Chętnie wysłuchałbym więc argumentów, które te moje wątpliwości mogłyby rozwiać i przekonać mnie do sensowności i wartości realizacji budżetu partycypacyjnego.

Z zapowiedzi organizatorów wynikało, że będą podane pozytywne przykłady funkcjonowania budżetu obywatelskiego w innych miastach, posłużono się choćby danymi z Porto Alegre, gdzie dzięki jego stosowaniu podatki miały wzrosnąć aż o 144 %, śmiertelność niemowląt jest najniższa w całej Brazylii i nastąpił wszechstronny rozwój miasta. Przyznaję, że brzmi to frapująco, ale byłem ciekaw jak można udowodnić związek pomiędzy tymi faktami, a samym budżetem obywatelskim.

Niestety, kiedy już byłem, co prawda lekko spóźniony, niedaleko od miejsca spotkania odezwał się mój telefon, a rozmowa, którą odbyłem zmusiła mnie do zmiany planów i uniemożliwiła realizację wcześniejszych zamiarów. Pozostałem więc ze swoimi nierozwianymi wątpliwościami, które w niewielkiej części raz jeszcze wyłożę.

Moim zasadniczym zastrzeżeniem jest to, że budżet obywatelski kłóci się mocno z ideą samorządności opartej na organie przedstawicielskim, jakim jest rada. Przecież radni są nikim innym reprezentantami ludzi, którzy ich wybrali do reprezentowania ich potrzeb i interesów.  Radni są zobowiązani do utrzymywania stałego kontaktu ze swoimi wyborcami, żeby dobrze poznać ich problemy i oczekiwania. Czy jest więc uzasadniona potrzeba sięgania po dodatkowy, generujący koszty i problemy biurokratyczne, sposób konsultowania decyzji z obywatelami? Do czego w takim razie potrzebni są radni, których rola w tym momencie zostaje sprowadzona do zatwierdzenia wyników plebiscytu mieszkańców, czyli zwykłego podliczenia głosów oddanych na poszczególne projekty. Ktoś może powiedzieć, że budżet partycypacyjny przyczynia się do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, budzenia aktywności mieszkańców, budowania poczucia wspólnoty i zjednoczenia się wokół jednego celu. To niewątpliwie prawda i znacząca wartość dodana w sytuacji, gdy na spotkania z radnymi przychodzi znikoma liczba mieszkańców naszego miasta. Ale jest i druga strona tego medalu. Obok pozytywnych przykładów, jak choćby inicjatywy i działalność mieszkańców z rejonu ulicy Dobrej, którzy rzeczywiście potrafią się zjednoczyć i stworzyć grupę zdolną do zwycięskiego przeforsowania swoich pomysłów, mamy i takie sytuacje, które pokazują jak łatwo wykoślawić nawet najpiękniejszą i najsłuszniejszą ideę. Mam tu na myśli lobby stworzone z uczniów szkół i innych placówek oświatowych, które wykorzystują swą siłę wynikającą z zorganizowania i liczebności w ten sposób wygrywając plebiscyty. Mieliśmy do czynienia także z realizowaniem kompletnie partykularnych interesów niewielkiej grupy mieszkańców, czy nawet pojedynczych osób (sławetna ulica Baczewskiego), a także z nieudolną organizacją samego procesu oddawania głosów, co spowodowało nawet interwencję samego Wojewody Lubuskiego.

Zdaję sobie naturalnie sprawę z tego, że jest to nowa forma demokracji, stąd błędy w jej stosowaniu. Tyle, że proces jej doskonalenia i usprawniania trwa zbyt długo, a fakt, że co roku konsultowanie budżetu obywatelskiego odbywa się inaczej też nie sprzyja temu, by zwiększać liczbę osób czynnie uczestniczących w tym działaniu. Prawda jest i taka, że liczba głosujących i zgłaszających swoje pomysły jest z roku na rok coraz większa, co oznacza, że zapoczątkowany został proces nieodwracalny.  Zresztą, dziś nie ma już chyba nikogo, kto wnosiłby o wyeliminowanie budżetu obywatelskiego z samorządów. Raczej można się spodziewać tendencji, że będzie on stanowił coraz większą część planowanych przez samorząd wydatków inwestycyjnych. Nie ma więc co kruszyć kopii i zawracać Wisły kijem. Czyli budżet obywatelski tak, ale…  Bez przejrzystych i zdrowych zasad jego opracowywania zawsze będą wątpliwości i powody do narzekań.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x