Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Kornela, Lizy, Stanisława , 8 maja 2024

Zaległa prasówka

2015-09-30 10:21:44, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Tak teraz œświat jest urządzony, że nawet pobyt w jego najodleglejszym kąciku nie odcina od informacji i wiedzy o tym, co się dzieje w domu. Staje się to możliwe przede wszystkim dzięki najpotężniejszemu współczesnemu medium, jakim stał się dzisiajœInternet. Bowiem poszukiwanie w maltańskich kioskach Gazety Wyborczej, że o Lubuskiej nie wspomnę, było działaniem z góry skazanym na porażkę. Niestety nie doszliśmy, bowiem jeszcze do etapu, by tak jak Anglicy podczas pobytu za granicą móc się rozkoszować lekturą ulubionego tytułu przy porannej kawie.

Ale może kiedyś?

Czy ktoœ bowiem jeszcze kilka, góra kilkanaście lat temu mógł sobie wyobrazić sytuację, że polski turysta będzie mógł czuć się za granicą jak normalny europejczyk i zamiast ganiać z kremem Nivea i kryształami w poszukiwaniu nabywców spokojnie popijać piwo, czy lokalne wino w nadmorskiej restauracji. Dziśœto stan zwyczajny i wśród tłumu różnojęzycznych turystów Polacy stanowią wcale niemałą grupę chętnie przyjmowaną i życzliwie traktowaną jak przedstawiciele każdej innej nacji dostarczający zysków potężnemu przemysłowi turystycznemu maleńkiej wyspy. O Malcie jednak przy innej okazji i w innym miejscu, dziśœ o tym, co wyczytałem po powrocie w gazetach pieczołowicie gromadzonych przez zaprzyjaźnioną panią Basię w nieodległym kiosku.

Od razu muszę jednak powiedzieć, że nie gazety papierowe stanowią dzisiajœ podstawowe Ÿźródłoinformacji o wydarzeniach. O wiele więcej dowiedziałem się o tym, co się działo w Gorzowie i okolicach z portalu Echo Gorzowa, niż z odłożonych dzienników. I wcale nie jest to stwierdzenie wynikające z powiedzenia, że każda pliszka swój ogonek chwali, bo obiektywny czytelnik musi przyznać, że o wiele więcej o życiu w naszym mieście dowie się czytając nasz portal niż lokalny, skromny objętościowo dodatek GW, który w dodatku musi jeszcze pomieścić wiadomości z Zielonej Góry, co mieszkańców naszego miasta interesuje raczej œśrednio. Także Lubuska z poważnej gazety zmierza coraz wyraźniej w stronę tabloidu szukając taniej sensacji w rodzaju "pies zastrzelił myśliwego".

Teksty pomieszczone w portalu EG dostarczają nie tylko wiadomości o faktach i wydarzeniach, ale co istotniejsze wiele mówią o towarzyszącym im klimacie i atmosferze. Artykuły Reni Ochwat, komentarze Nadredaktora, teksty Piotra Steblina Kamińskiego i innych blogerów, miniwywiady, to dobra, rzetelna robota dziennikarska znakomicie oddająca obraz miasta, jego oddech i tętno. Przede wszystkim próbowałem ustalić, na czym polegała istota i znaczenie wydarzenia, które zostało ogłoszone, jako najważniejszy event ostatnich miesięcy, czyli Kongresu Ruchów Miejskich, a przez jego organizatorów, (co mnie nie dziwi) zostało odtrąbione, jako ogromny sukces. Miałem jednak nieodparte wrażenie, że góra urodziła mysz, bo zasadnicze przesłanie przewijające się w wielu wystąpieniach (w tym również niestety prezydenta Wójcickiego), że miasta należy oddać ich mieszkańcom to banał tak oczywisty, że aż boli. W tym wrażeniu utwierdziła mnie lektura felietoniku Piotra Steblina Kamińskiego, który po swych moskiewskich peregrynacjach mógł w przeciwieństwie do mnie uczestniczyć w niektórych kongresowych imprezach. Dla mnie przebojem Kongresu jest sytuacyjna fotka, którą znalazłem gdzieśœw sieci, pokazująca świetny obrazek nurkującej pod stołem prezydialnym jednej z głównych organizatorek imprezy. Niektórym kojarzy się to ze słynną sceną z filmu Akademii Policyjnej, ja jednak odbieram ją, jako dowód niewymuszonej i prawdziwie młodzieńczej atmosfery, która mam nadzieję panowała na sali obrad.

Nawiasem mówiąc zazdroszczę Piotrowi wspólnej z Andrzejem Trzaskowskim moskiewskiej wyprawy i przeżytych tam przygód i z chęcią zamieniłbym swoją maltańską wycieczkę na kilkudniowy pobyt w Moskwie. Byłem tam ostatni raz jeszcze w czasach jelcynowskiej smuty i przekonałem się raz jeszcze jak fascynujące jest to miasto. Z Piotrowych relacji wynika, że nadal nim pozostaje, co mnie wcale nie zaskoczyło.

Może uda się tam kiedyśœ znów pojechać. Wracając na gorzowskie podwórko i Ludzi dla Miasta widzę, że wśród działaczy tego ruchu zaczyna dominować potrzeba sukcesu. Bo przecież od momentu zdobycia możliwości wpływania na losy Gorzowa minęło już sporo czasu, a jakoœ konkretnych dokonań, czy to klubu radnych LdM, czy samego ruchu, który w tzw. międzyczasie przekształcił zdaje się w stowarzyszenie, jakoś trudno dostrzec. Dlatego chyba jest to pokongresowe nadęcie, czy tak jak przed kilkoma dniami ogłoszenie ogromnego sukcesu, jakim miało się stać usunięcie barierek przy tramwajowych torach na ulicy Chrobrego. Według niektórych ma stać się to początkiem odrodzenia się życia na tej ulicy. To chyba jednak spora przesada, jeżeli nie nadużycie, a niech te stwierdzenia nie daj Boże, nie zweryfikują tragedie, do jakich może dojść na pozbawionej zabezpieczeń ulicy. W końcu te barierki po coś przez kilkanaście lat na Chrobrego stały.

Wiadomością tygodnia jest bez wątpienia informacja o tym, że miasto i klub Stal dogadały się z BSI - właścicielem żużlowej Grand Prix, co do przedłużenia prawa organizacji tej imprezy w naszym mieście. Dla wielu to ogromny sukces i spełnienie oczekiwań wielotysięcznej rzeszy miłośników tej niszowej dyscypliny sportu i imprezy tracącej ciągle na znaczeniu. Ponoć udało się wynegocjować o wiele korzystniejszą cenę zakupu praw do GP, od tej, którą ustaliła poprzednia ekipa rządząca na gorzowskim ratuszu. Jaka to cena, tak naprawdę nie wiadomo, może ta wiedza się pojawi po sesji Rady Miasta, która ma zatwierdzić uzgodnienia układających się stron.

Bez względu na to, jaka to jest cena, będzie to oznaczać, że pieniądze wydane na żużlowe, GP pomniejszą wysokość nakładów miasta na inne dyscypliny sportu w Gorzowie. Czyli nadal gorzowskie koszykarki nie będą mogły liczyć na wsparcie pozwalające na zbudowanie drużyny na miarę medalu mistrzostw Polski i uczestnictwo w europejskich pucharach, a futboliści Stilonu będą skazani na wegetację w czwartej, czy też piątej klasie rozgrywkowej. Siatkarze (bo ligowej siatkówki w Gorzowie już nie ma), czy piłkarze ręczni też mogą jedynie powspominać dawne przewagi. Za to będziemy mieli wątpliwą, ale bardzo kosztowną promocję miasta poprzez Grand Prix.

Moją uwagę zwróciły także kadrowe zawirowania w Gorzowskim Rynku Hurtowym. Pokazały one, jak trudną i skomplikowaną sztuką jest polityka kadrowa. Personalne układanki autorstwa prezydenta Wójcickiego i jego ekipy już w kilku przypadkach okazały się co najmniej wątpliwe, a w kilku innych wyraźną pomyłką. Zresztą także prezydentowi Jędrzejczakowi zdarzały się nieudane decyzje kadrowe. To zresztą skutek nie tylko braku wyczucia u jednego i drugiego prezydenta, ale także efekt szczupłości, jak to się brzydko mówi, zasobów kadrowych w naszym mieście. Czy tak jest naprawdę, nie mnie to oceniać. Jednak sięganie po ludzi ze Szczeciny, Piły czy sąsiedniego Deszczna pokazuje, że takie przekonanie w obecnie rządzącej miastem ekipie jest obowiązujące. Czas pokaże, czy podjęte wybory były uzasadnione i czy rzeczywiście ludzie spoza Gorzowa okażą się bardziej kompetentni, sprawni i uczciwsi niż gorzowianie.

Tyle pierwszych wrażeń i spostrzeżeń po powrocie do domu, w którym jak zawsze po dłuższej nieobecności trzeba się na nowo odnaleźć.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x