Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Darii, Mateusza, Wawrzyńca , 21 września 2024

Czy można być przyzwoitym?

2015-10-17 11:22:11, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Pytanie postawione w tytule wydaje się być bez sensu, bo przecież przyzwoitym nie tylko można być, ale nawet jest to obowiązek każdego człowieka. Tyle tylko, że wielu spośród nas uważa, iż są oni poza normami obowiązującymi każde społeczeństwo z racji pełnionych funkcji, a z faktu, iż stali się wybrańcami narodu" wynika, że wolno im więcej niż przeciętnemu śmiertelnikowi. Kłóci się to z powszechną tęsknotą za egalitaryzmem, w końcu przecież w szkole każdy uczył się haseł rewolucji francuskiej, spośród których bodaj to o równości najbardziej trafiało do przekonania. Kilkadziesiąt lat "komuny" w Polsce też zrobiło swoje i dziś pamiętając to, co najlepsze z PeeReLu wspominamy równy start w życie, równość wobec prawa, a solidarnościowe przekonanie o tym, że wszyscy mamy takie same żołądki, też nie pokrył jeszcze kurz zapomnienia. Tyle tylko, że zawsze to były przede wszystkim hasła, za którymi nie szła praktyka codziennego życia. Władza, zawsze, bez względu na jej kolor, miała swoje większe czy mniejsze przywileje, a jej funkcjonariuszom zawsze żyło się lepiej i wygodniej niż innym.

Dlatego też z pewnym dystansem potraktowałem kolejną krucjatę mecenasa Jerzego Synowca, który zapragnął dowiedzieć się, którzy z jego kolegów i koleżanek z miejskiej rady korzystają ze wspaniałomyślności zarządu gorzowskiego klubu żużlowego i oglądają popisy "rycerzy czarnego toru" za darmoszkę racząc się jeszcze przy tej okazji wykwintnym cateringiem popijanym wysokoprocentowymi trunkami. Mecenas jawi mi się jak gorzowski święty Tadeusz Juda, który jak wiadomo jest patronem spraw beznadziejnych, więc i tym razem bardzo szybciutko został spuszczony na drzewo przez jakąś panienkę z klubu, bo jak się okazało, jego pytanie nie zasłużyło nawet na to by się nad nim pochylił ktoś z zarządu klubu, że o prezesie dwojga imion nie wspomnę. I sprawa pewnie jak zawsze rozeszłaby się po tzw. kościach, gdyby nie dociekliwi pismacy, którzy zaczęli temat drążyć, zadawać niewygodne pytania, czyli zachowywać się nie przymierzając, jak jakieś uciążliwe insekty, nie pozwalające delektować się przyjemnościami płynącymi z faktu bycia radnym miasta Gorzowa. Gdy jednak poznałem z lektury lokalnej gazety owoce tych dociekań, to przyznam się szczerze, mocną mną zatelepało. Jakieś sztubackie wykręty, jakieś żenujące żarciki, w sytuacji, gdy sprawa jest poważna, jakieś fumy i obrazy wynikające z przekonania, że przecież obecność na meczu żużlowym w VIPowskiej loży to ciężki obowiązek wymagający ogromnych poświęceń. Zero jakiejkolwiek refleksji, chwili zastanowienia się nad tym, a może to jednak nie do końca moralne i uczciwe, tym bardziej, że wkrótce być może, trzeba będzie głosować nad przyznaniem kolejnych środków finansowych dla klubu, czy wykupieniem licencji na żużlowe Grand Prix. Sprawa jest naprawdę poważna i zasługująca na poważną rozmowę o tym, co wypada, a co najzwyczajniej budzi wątpliwości natury moralnej i estetycznej, czy najważniejszą rolą radnego jest uświetnianie miejskich imprez i uroczystości, zasiadanie w pierwszych rzędach na widowni koncertów, brylowanie przy suto zastawionych stołach. Jaki z tego mamy pożytek, my mieszkańcy Gorzowa, że jeden, czy drugi radny ustawi się w pierwszym rzędzie dostojników, by się załapać na fotkę w gazecie?

Przez chwilę nęcił mnie pomysł, by radni w swej nieskończonej mądrości chwilę popracowali i przygotowali swoisty kodeks dobrych obyczajów, który by literalnie określał, co wolno, a czego nie można, co wypada, a co nie uchodzi, jednak po głębszym namyśle doszedłem do wniosku, że nie miałoby to większego sensu.

Żaden system nakazów i zakazów nie zatrzyma kogoś, kto nie ma własnego systemu wartości, własnej, wyniesionej z domu, ze szkoły, swoistej kindersztuby, która pozwoli bez pudła rozpoznawać, co jest dobre, a co niekoniecznie. Przecież w polskim parlamencie jest komisja etyki, są szczegółowe regulaminy i zasady regulujące zasady wypełnienia poselskich powinności. I co z tego, skoro, co chwila mamy, jakieś kolejne skandale z rozliczaniem niby służbowych wyjazdów, rozliczaniem rachunków za paliwo do samochodów, którego niektórzy posłowie zużywali tyle, że przez cztery lata kadencji właściwie to nie powinni wysiadać z auta. O czym tu mówić, skoro w tego rodzaju skandaliki zamieszane są osoby sprawujące najwyższe urzędy w państwie, prezydent najjaśniejszej Rzeczypospolitej, marszałek sejmu, czy marszałek senatu potrafiący kilkanaście razy w tygodniu polatać za friko pomiędzy Gdańskiem i Warszawą.

Co się z nami porobiło, gdzie się podziały te wszystkie etosy, solidarnościowy, lewicowy, wynikający z chrześcijańskiego systemu wartości. Czy tworzyliśmy rzeczywiście państwo, które nie potrafi normalnie działać. Bardzo lubimy przy takich okazjach używać zdań w rodzaju: w normalnym, demokratycznym państwie taki polityk musiałby się podać do dymisji, a społeczny ostracyzm i potępienie oznaczałby koniec jego kariery.

I co? I nic, media w poszukiwaniu sensacji szybko porzucają temat, bo często dotyczy to "naszego polityka", a z czasem przychodzi świadomość, że można stać się kolejnym świętym Tadeuszem Judą, a i my szybko zapominamy o tym co jeszcze wczoraj tak nas bulwersowało. Karawana spokojnie idzie dalej, do kolejnych wyborów idzie dalej.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x