Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Floriana, Michała, Moniki , 4 maja 2024

Uboczne skutki klęski wyborczej

2015-04-03 09:30:27, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Znowu będzie o gorzowskich personaliach. Gorący temat ostatnich dni w naszym mieście, jak zawsze wywołujący mnóstwo emocji i komentarzy. Ludzie uwielbiają te wszystkie gierki i układanki kadrowe. Każda władza zdaje sobie z tego sprawę, dlatego też, kiedy tylko sytuacja w kraju robiła się napięta, to jak mawia Janek Kaczanowski, jakiś minister zostawał „pyknięty”, na jego miejsce powoływało się kolejnego kolesia z ferajny, czy tak jak dziś kolejną psiapsiółkę i znowu było git. Gazety miały, o czym pisać, telewizje informacyjne, o czym gadać, a prosty lud zamiast interesować się istotnymi problemami miał, o czym dyskutować przy niedzielnym rosole.

Nie inaczej jest i teraz. W gorączce ratuszowych zmian jakby na plan dalszy schodzi temat dziurawych ulic gorzowskich, a problem żony sponsora wyborczej kampanii Jacka Wójcickiego przesłania brak decyzji w sprawie Kostrzyńskiej, czy nieznany los priorytetów w miejskich inwestycjach.

Towarzyszą temu wszystkiemu całkiem niemałe ludzkie dramaty, bo w końcu Gorzów nie jest wielką metropolią stwarzającą rozmaite możliwości zatrudnienia, magistraccy urzędnicy nie mogą liczyć na jakąś ambasadę, choćby w Mongolii, tak jak ich koledzy z centrali sczyszczeni z ministerialnych posad. Współczuję tym wszystkim, których kariera zawodowa nagle się załamała po 16 listopada ubiegłego roku, bo przecież bardzo często taki człowiek zdymisjonowany po kilkunastu latach przekładania papierów w magistracie znalazł się na trudnym rynku pracy w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Wiek najczęściej 50+, czyli mało atrakcyjny dla pracodawcy, do emerytury daleko, wyuczony zawód, nawet jeżeli się takowy posiada to dawno został zapomniany, bo przecież w ratuszu potrzebne były zupełnie inne umiejętności, nic tylko siąść, płakać i rwać szaty. Pomocy znikąd, dawni znajomkowie i koledzy jakoś gdzieś się zapodziali, w pośredniaku brak satysfakcjonujących ofert, a tu niespłacone kredyty, przyzwyczajenie do określonych standardów życia, jednym słowem dramat. Stąd frustracja i żal do nowej władzy, a przede wszystkim do znienawidzonego Wójta, który oczywiście jest winien tych wszystkich nieszczęść, bo nie docenił, zastąpił swoimi, przecież wcale nie lepszymi, w dodatku „wieśniakami” z jakiegoś Deszczna.

Jednak czy ten adresat negatywnych emocji na to sobie naprawdę zasłużył? Przecież prawdziwym sprawcą tych zmian na ratuszu, czy jak chcą niektórzy, czystek, jest poprzedni prezydent miasta Tadeusz Jędrzejczak. Po fatalnie poprowadzonej kampanii wyborczej i kompromitującym wyniku w wyborach z magistratu musiał odejść nie tylko on sam, ale i członkowie jego drużyny. Jak to się mówi, zwycięzca bierze wszystko, a ponieważ dla pokonanych nie ma litości stało się tak, jak się stało.

Przysłowiowa fama głosi, że to jeszcze nie koniec zmian na ratuszu, że już wkrótce kolejna fala dymisji, która obejmie również część urzędników niższego szczebla.

Póki co z pracy są wyrzucani także ludzie zatrudnieni w miejskich spółkach i instytucjach. Ten proces został zapoczątkowany, a jakże, na Słowiance. Tam właśnie dymisję wręczono Markowi Sancewiczowi, który najpierw był prezydenckim pełnomocnikiem do spraw budowy Słowianki, a potem członkiem pierwszego zarządu tej spółki wnosząc spore zasługi dla sprawnego uruchomienia i funkcjonowania basenów.

Tragedią, iście szekspirowską, tego człowieka było to, że wielu ludzi uważało, iż pełnione przez niego różne funkcje w mieście (był swego czasu także dyrektorem miejskiego klubu pływackiego) zawdzięcza nie tyle swoim kompetencjom i umiejętnościom, ile temu, że jest mężem asystentki prezydenta Jędrzejczaka. Teza ta jest z gruntu fałszywa i mocno go krzywdzi. Mogę to stwierdzić z perspektywy kilkuletniej współpracy, gdy z jego strony otrzymałem wielką pomoc zwłaszcza w początkowym okresie działania Słowianki, kiedy poznawałem tajniki funkcjonowania basenu oraz wchodziłem do środowiska sportu pływackiego. Sądzę, że podobną pomoc otrzymała także moja następczyni na stanowisku prezesa Słowianki, która przyszła do spółki z zerową znajomością branży oraz bez żadnego rozeznania w problemach sportowych. Marek Sancewicz, na co dzień zajmował się słowiankowymi urządzeniami technicznymi i organizacją zawodów sportowych wysokiej rangi. Technika mimo upływu kilkunastu lat działa jak nowa, a za poziom organizacyjny zawodów odbywających się na Słowiance byliśmy wielokrotnie chwaleni przez władze polskiej federacji oraz FINA.

Niestety, kiedy na Słowiankę zostało podrzucone kukułcze jajo w postaci byłego sekretarza Urzędu Miasta okazało się, że jest pilna potrzeba zmiany struktury organizacyjnej spółki i wmontowania w nią osoby Jacka Jeremicza, osoby która także do swego cv nie może wpisać żadnych dokonań biznesowych, ani żadnych takich choćby zatrącających o branżę sportowo-basenową.

Jeżeli na tego rodzaju działaniach mają polegać zapowiadane zmiany w spółkach miejskich to czarno to widzę. Znowu kłania się kopernikańska zasada, że gorszy pieniądz wypiera lepszy, co w odniesieniu do tej sytuacji oznacza, że ludzie niekompetentni zastępują fachowców. Tylko patrzeć nieszczęścia.

Niestety znakiem dzisiejszych czasów jest i to, że jeszcze wczoraj niektórzy składali wszelkie możliwe hołdy prezydentowi Jędrzejczakowi, używając przy tym sporych ilości wazeliny, dziś natomiast bez najmniejszych skrupułów wycina się jego ludzi, czy nawet tych, którzy słusznie czy niesłusznie są z nim kojarzeni. Swoje dołożył do tego i Jacek Jeremicz, człowiek, który całkiem niedawno blisko współpracował z asystentką prezydenta, dziś bez żadnych skrupułów zajmuje posadę jej męża. Czy ma do tego kompetencje, nie mówiąc już o zwyczajnej, ludzkiej wrażliwości?

Obawiam się, że pozbycie się Marka Sancewicza ze Słowianki jest ze strony jej zarządu próbą ekspiacji za nadmierny serwilizm wykazywany w stosunku do starej władzy widoczny chociażby w trakcie kampanii wyborczej, gdy pracownicy spółki okazujący swe poparcie dla kandydatury Jacka Wójcickiego byli sekowani i wzywani na rozmowy ostrzegawcze. Odbieram to także, jako próbę wkupienia się w łaski nowej władzy by zachować swoje zagrożone stołki. Tylko, że niestety skutki takich działań odczuł Marek Sancewicz, jako człowiek ancien reżimu.

Jest jednak w naszej ludowej tradycji przysłowie o wilku, co to nosił razy kilka pozwalające nie tracić nadziei.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x