Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Lekarze wyleczcie się sami

2015-01-06 12:59:38, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Jestem zły i boję się. Mój wiek, rozmaite przypadłości, jakie mnie trafiły po tzw. drodze życia już dawno pozbawiły mnie poczucia nieśmiertelności, które miałem przed laty. Dlatego od jakiegoś czasu pilnie łykam zaordynowane mi tabletki, mierzę ciśnienie, cukier, sprawdzam wagę (za cholerę te cyferki nie chcą powędrować w dół), przestrzegam terminów wizyt w przychodni.

Nie trzeba wielkiej przenikliwości by stwierdzić, iż takich ludzi jak ja, czyli potrzebujących stałej opieki medycznej, jest w naszym kraju całkiem sporo. Choroby, bowiem są niejako integralną częścią życia ludzi w nieco bardziej słusznym wieku. Starość i choroba zawsze idą w parze. Na państwie spoczywa konstytucyjny obowiązek zapewnienia każdemu członkowi naszej narodowej społeczności bezpłatnej (przynajmniej w założeniu) opieki lekarskiej. Nie jest to żadna łaska i wyraz dobrej woli ze strony struktur państwowych, bo każdy z nas pracując płacił całkiem spore pieniądze w postaci składki ubezpieczeniowej, by w zamian za to mieć dostęp do usług medycznych.

Cóż się jednak dzieje w naszym chyba nie najpiękniejszym kraju. Otóż siedemdziesiąt lat po wojnie, dwadzieścia pięć lat po odzyskaniu wolności, jak określa wydarzenia roku 1989 wielu polityków i publicystów, system opieki medycznej w Polsce przestał funkcjonować. Stało się tak nie wskutek jakichś nadzwyczajnych wydarzeń, kataklizmów niszczących delikatną tkankę społecznego porządku w naszym kraju. Właściwie to nie bardzo mnie obchodzi, kto w tym sporze pomiędzy władzą państwową, a medykami ma rację. Mnie interesuje skutek, czyli co najmniej ograniczona możliwość skorzystania z opieki medycznej odbierająca mi poczucie bezpieczeństwa. Zgodnie z często przytaczanym porzekadłem, że jak nie wiadomo, o co chodzi to na pewno chodzi o to, co zawsze, czyli pieniądze. Na tle tego tradycyjnego, bo powtarzającego się już od ładnych kilku lat, noworocznego sporu lekarzy z ministrem zdrowia można sformułować kilka wniosków o wymiarze ogólniejszym. W moim przekonaniu jest to, bowiem efekt naszych narodowych wyborów, kiedy zrażeni niewydolnością systemu obowiązującego w PRL postanowiliśmy budować nowy porządek ustrojowy. Jednak ten tak zwany kapitalizm zaczęliśmy tworzyć z subtelnością słonia w składzie porcelany, bo na przykład likwidując wielkie socjalistyczne molochy gospodarcze tysiące ludzi pozbawiliśmy nie tylko pracy, ale i sensu życia, dając w zamian wolność, której nie sposób do garnka włożyć. Przy okazji budowania nowego ładu gospodarczego zaniedbano troskę o zachowanie systemu wartości moralnych, hasło bogaćcie się oznaczało triumf materii nad duchem, a pojęcia dobra i piękna musiały ustąpić w konfrontacji z potężną mamoną.

Nawet piękna idea solidarności będąca źródłem i siłą polskiej rewolucji i przemian po 1989 szybko pokryła się kurzem zapomnienia i tkwi gdzieś wstydliwie w jakimś kąciku, żeby nie powiedzieć na śmietniku historii. Stało się tak dlatego, że tak zwane środowiska opiniotwórcze, a więc ludzie, którzy powinni stanowić swoistą busolę moralną dla całego narodu uległy wszechobecnemu pędowi za kasą. Nauczyciele, ludzie nauki, twórcy kultury, a także właśnie lekarze uznali, że skoro wszyscy mogą, to dlatego i oni za najważniejszy wyznacznik swoich działań, za najwartościowszy w życiu cel muszą przyjąć pogoń za pieniądzem, bez względu na okoliczności, koszty społeczne i osobiste. Czy jeszcze ktoś pamięta o niesieniu kaganka oświaty, o kulturze mającej trafiać pod strzechy, o przysiędze Hipokratesa, o wielu innych pustych dziś ideach i hasłach.

Przecież to my sami uczyniliśmy z placówek służby zdrowia przedsięwzięcia typowo biznesowe, gdzie najważniejszy jest efekt ekonomiczny, a dobro pacjenta to jeszcze jedno zapomniane pojęcie. Przecież szpitale to spółki, a przychodnie to przede wszystkim interes dla ludzi posiadających medyczną wiedzę i umiejętności. Dlatego bardzo się dziwię oburzeniu ministra Arłukowicza, który twierdzi, iż lekarz nie może zachowywać się jak biznesmen.

Dziś ktoś, kto traktuje swoją pracę, jako posłannictwo i służbę publiczną traktowany jest jak frajer i życiowy nieudacznik. Co się w życiu dziś naprawdę liczy pokazuje osławiona trójka z Madrytu, posłowie rozliczający nieprzejechane kilometry, konsumpcja ośmiorniczek za pieniądze podatników i w ogóle ch… d…i kamieni kupa.

Jeszcze jest czas by się opamiętać w tym chocholim tańcu, musimy jak najszybciej pozbyć się wątpliwej jakości elit politycznych, przywrócić zapomniane wartości, znaleźć nowe autorytety moralne. Jeżeli tak się nie stanie, to mimo niewątpliwych osiągnięć gospodarczych, rozwojowi i unowocześnieniu wielu dziedzin naszego wspólnego życia to skarlejemy jako naród, przynosząc wstyd i hańbę naszym wielkim przodkom.

W oczekiwaniu na otwarcie przychodni zalecam noszenie czapki i ciepłych gaci, bo w obecnej sytuacji nawet proste przeziębienie może okazać się bardzo niebezpieczne.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x