Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Powyborcze zadziwienia

2014-11-18 11:08:09, Autor: Jerzy Kułaczkowski | Kategorie: Miasto,

Już nawet nie zadziwienia, bardziej można mówić o szoku. Wynik tegorocznych wyborów samorządowych zaskoczył chyba wszystkich, nie tylko samych wyborców, ale nawet politologów. Co prawda nie sposób w tym momencie ocenić czy skomentować zakończone przed kilkudziesięcioma godzinami wybory, jako że komputery komisji wyborczych nie działają jak należy, bo Państwowa Komisja Wyborcza wyposażyła je w niesprawny i awaryjny system. To prawdziwa kompromitacja (nie pierwsza i pewnie nie ostatnia) naszego państwa, w którym zbyt często dochodzi do sytuacji źle świadczących o jakości naszego kraju, a w tym konkretnym przypadku stanowiącym zagrożenie dla jego demokratycznych podstaw ustrojowych.

Cóż więc takiego nieoczekiwanego wydarzyło się w naszym mieście? Trudno mówić o zaskoczeniu w przypadku wyborów prezydenckich. Jedyne, co szokuje to rozmiar klęski Tadeusza Jędrzejczaka, bo przecież nie skala zwycięstwa Jacka Wójcickiego. Piszę tak dlatego, że w opinii wielu to sam Tadeusz Jędrzejczak stał się głównym autorem takiego właśnie wyniku. Przystępował do wyborów z wielkimi nadziejami i ogromną pewnością siebie wypływającą z doświadczeń wyborów lat 2010, 2006, 2002, kiedy to wygrane w pierwszych rundach pozwoliły na autokreację obrazu wiecznego zwycięzcy ogrywającego konkurentów przysłowiową lewą ręką. Do tego dochodził sprytnie wywołany mit dobrego gospodarza, świetnie wykorzystującego unijne pieniądze hojnym deszczem spadające na Gorzów.

Tyle tylko, że w wyborach roku 2014 wystartował Jacek Wójcicki, który kompletnie zmienił scenę polityczną w naszym mieście. To, co miało być jego słabością, a więc pochodzenie z niewielkiego podgorzowskiego Deszczna okazało się jego siłą, jako iż ludzie dostrzegli i docenili fakt braku uwikłania w gorzowskie układziki, pozostawanie poza lokalnymi bijatykami i awanturami. W przeciwieństwie do pozostałych rywali nie spoczywało na nim odium pokonanego we wcześniejszych wyborach, a poza tym, co najważniejsze, stali za nim ludzie pełni autentycznego entuzjazmu i bezinteresownego zaangażowania. Zwolennicy Wójcickiego bardzo różnili się od członków Komitetu Wyborczego Jędrzejczaka składającego się głównie z osób służbowo uzależnionych od prezydenta, osób jakże często pozbawionych podstaw kultury politycznej, a nawet osobistej, stanowiący zespół klakierów utwierdzających swego lidera w poczuciu wielkości i przewidywanego sukcesu. To także sprawiło, że Tadeusz Jędrzejczak, człowiek niewątpliwie inteligentny i nie pozbawiony umiejętności trafnej obserwacji znalazł się nagle w jakimś odrealnionym matrixie własnych i suflowanych projekcji i wyobrażeń. Dlatego nie zaskoczył mnie kuriozalny wpis na FB jednej z byłych już prezydenckich „jedynek”, która pompatycznie ogłosiła, że wynik wyborów oznacza klęskę miasta i jest wynikiem zdradzieckich knowań „pseudointelektualnych blogerów” z echoorzowa.pl, czyli mam nadzieję również i moich. Gratulując nadredaktorowi Delijewskiemu tak ogromnego wpływu na gorzowian, jednocześnie zwracam uwagę na to, że Tadeusz Jędrzejczak w przeciwieństwie do swej byłej protegowanej, o której mówił, że jest uosobieniem wrażliwości i subtelności, potrafił z klasą i po męsku przyjąć werdykt wyborczy. Pełny szacunek, Panie prezydencie.

Jednak kwintesencją przyczyn klęski Jędrzejczaka może być obserwacja wyniesiona z nocy powyborczej, kiedy to żegnał się on ze mieszkańcami Gorzowa wyrażając przy tej okazji gorzki żal, że „nie będzie mógł zrealizować swoich marzeń” w odniesieniu do ukochanego przez siebie miasta. Bardzo trafnie spuentował to jeden z internautów, który powiedział, że wybieramy prezydenta po to, żeby realizował nasze, a nie swoje marzenia o mieście. Nic dodać, nic ująć.

Przechodząc do zadziwień ze sfery wyborów do Rady Miasta muszę się zastrzec, że mają one dzięki PKW, pomimo upływu wielu godzin od zakończenia wyborów, ciągle charakter spekulacji i wróżenia z fusów.

Wniosek pierwszy. Gorzowianie zmęczyli się nie tylko Jędrzejczakiem. W gorzowskim samorządzie AD 2014 nie będzie już wielu „matuzalemów” miejskiej polityki. Nie powiódł się come back do rady Zbigniewowi Żbikowskiemu, Arkadiuszowi Marcinkiewiczowi, Tadeuszowi Iżykowskiemu, na zaufanie wyborców nie zasłużyła niezatapialna, jakby się mogło wydawać, Grażyna Wojciechowska, przepadły tak prominentne osoby jak Stefan Sejwa, Jakub Derech Krzycki, czy Jacek Bachalski. To wyraźny sygnał dla takich radnych jak Mirosław Rawa, Roman Sondej czy Jan Kaczanowski, że chyba to już czas na to by zrobić miejsce dla następców. Jeżeli taki sygnał zostanie przez „nieśmiertelnych” radnych zlekceważony, tym mocniejsze będą głosy o potrzebie wprowadzenia w naszym kraju kadencyjności na różnych szczeblach władzy.

Wniosek drugi. Partia lewicy znajduje się na równi pochyłej prowadzącej nieuchronnie do ostatecznej klęski. Nie czas i miejsce na uczone analizy przyczyn tego procesu, jednak należy odnieść się do naszego gorzowskiego podwórka, na którym nawet w czasach niepogody dla lewicy SLD osiągał zawsze wynik, co najmniej przyzwoity. Tym razem tak się nie stało, z wielu powodów. Na pewno na wynik SLD wpływ miało to, że ta partia nie miała własnego kandydata na prezydenta (Tadeusz Jędrzejczak nie kiwnął palcem by podkreślić swoje związki z tym ugrupowaniem), co zdecydowanie ograniczyło możliwości prowadzenia kampanii. Zamiast jednej silnej listy kandydatów, stworzono dwie, składające się z delikatnie mówiąc, osób niekoniecznie znanych i popularnych, w dodatku ubiegających się o głosy tej samej części elektoratu. Efekt – łatwy do przewidzenia, trzy mandaty dla SLD, jeden dla kandydata z obozu prezydenta, co oznacza, że ubyło ich sześć w porównaniu do wyniku z roku 2010.

Wniosek trzeci. Ostrzeżenie dla Platformy, która osiągnęła wynik daleki od oczekiwań i możliwości. Nietrafione „jedynki” zbierające mniej głosów niż osoby umieszczone niżej na liście, wewnętrzne spory, których nie sposób ukryć przed publicznością, mało porywający kandydat na prezydenta, który nie potrafi powtórzyć swego wyniku z poprzednich wyborów. To wszystko źle rokuje na przyszłość i jeżeli nie dojdzie do otrzeźwienia to może być różnie.

Na koniec uwaga o bardziej ogólnym charakterze. W opinii wielu uczestników wyborów wpływ na ich wyniki mogła mieć forma kart wyborczych. Kilkunastostronicowa książeczka zniechęcała do poszukiwania kandydatów, co może w jakimś tam stopniu wytłumaczyć źródła wyborczego sukcesu PSL, którego listy otwierały karty wyborcze. Wydaje się, że w przyszłości należy bezwzględnie wrócić do formy wielkich jednostronicowych płacht, gdzie będą umieszczone wszystkie listy.

O oczekiwaniach wobec prezydenta – elekta i wobec popierających go Ludzi dla Miasta przy następnej okazji.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x