więcej

więcej
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Mija dzień »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Euro według Janusza Dobrzyńskiego

2012-06-09, Mija dzień

Z nieba do czyśćca

Z nieba do czyśćca

Wczoraj odkryły swoje karty zespoły grupy A, czyli polskiej. Zrozumiałe więc, że uwagę znaczącej części narodu skupiał przede wszystkim inauguracyjny  występ biało-czerwonych przeciwko Grekom. Zwłaszcza, że w tygodniach poprzedzających turniej można było odczuć rosnącą z każdym dniem i godziną propagandę sukcesu, wyjętą jakby żywcem z najlepszych lat PRL-u...

Zaczęło się imponująco, tak w kwestii oprawy imprezy, jak i samej gry. Od początku spotkania na bramkę weterana turnieju Konstantinosa Chalkiasa (30 maja skończył 38 lat!) sunęły falowe ataki naszej drużyny, dowodzonej przez jej kapitana Kubę Błaszczykowskiego, którego wejścia prawym skrzydłem dublował raz po raz rozpędzony Łukasz Piszczek. Synowie Hellady gubili się pod tą nawałnicą, a efektem był piękny gol po efektownej główce Roberta Lewandowskiego. Wzbudził on  zrozumiałą euforię na Stadionie Narodowym, ale także triumfalny okrzyk radości we wszystkich polskich domach, pubach, klubach i tzw. strefach kibica.

 

Piękny sen trwał jeszcze przez kolejny kwadrans, lecz niestety, kibice biało-czerwonych nie doczekali się już drugiej takiej chwili. Okazji nie brakowało, zwłaszcza, że arbiter nie rozpieszczał Greków. Po jego kontrowersyjnych decyzjach, kilka razy wznosili wzrok ku niebiosom w błagalnym geście o litość...         
Najwyraźniej Stwórca ich wysłuchał, bo po przerwie zaczął się koszmar polskiej drużyny. Z nieba spadła najpierw do czyśćca, a przez moment bliska była wrót piekła! Uchronił ją od tego rezerwowy bramkarz Przemysław Tytoń, broniąc brawurową paradą rzut karny kolejnego greckiego nestora, Georgiosa Karagounisa (35 lat).

Niepokojące, że w tej części gry zaczęło już Polakom brakować sił, stąd spadek tempa ich akcji oraz agresywności w walce. Nadzieję mogły dać zmiany, lecz niestety, selekcjonera Franciszka Smudę najwyraźniej dosięgnął paraliż. Na próżno czekaliśmy, że wzorem trenera rywali, pośle w bój świeże odwody, może nawet wyciągnie z rękawa jakiegoś dżokera? Lecz zamiast tego, ,,Franz'' modlił się tylko, by piłka nie wpadła przypadkiem do polskiej bramki. A z takim nastawieniem, bez szczypty hazardu, świata (a nawet Europy) się nie zawojuje...            
Prawdziwą ucztę, zgotowali wieczorem na stadionie  we Wrocławiu dwaj kolejni rywale z naszej grupy, a więc Czesi i Rosjanie. Zwłaszcza ci drudzy, prowadzeni od 2010 roku przez holenderskiego szkoleniowca Dicka Advocaata, zwanego w swoim kraju ,,Małym Napoleonem''. W jego zespole jest kilka indywidualności (niezmordowany Andriej Arszawin, błyskotliwy Roman Pawljuczenko, twardy stoper Siergiej Ignaszewicz), potrafiących indywidualnymi akcjami rozstrzygać losy meczów. A nowymi gwiazdami mogą być 22-letni Ałan Dżagojew i o rok młodszy Aleksandr Kokorin, którzy strzelili wczoraj trzy z czterech bramek Rosjan, i to samemu Petrowi Cechowi!

Dziś kolejne emocje - i to jakie! Na stadionie w Charkowie, Holandia zmierzy się z Danią, zaś w bliskim sercom wielu Polaków Lwowie, naprzeciwko zespołowi Niemiec, stanie Portugalia, ze swą wielką gwiazdą Cristiano Ronaldo.   

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x