więcej
 
Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Moto »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Byliśmy na magicznej przełęczy rajdu Monte Carlo

2014-06-24, Moto

Gorzowska ekipa realizatorów filmu o rajdzie Monte Carlo właśnie zakończyła osiem, chyba najtrudniejszych, dni zdjęciowych. 

medium_news_header_7909.jpg

Reżyser Sebastian Górny wraz z operatorem Romualdem Liszką uwiecznili miejsca, które od lat już są legendą rajdów samochodowych.

Wyruszyliśmy jak za dawnych lat z okolic dawnego Polmozbytu przy ul. Młyńskiej.  Następnie autostradami dotarliśmy w okolice Frankfurtu nad Menem, gdzie kiedyś spotykały się auta jadące z Oslo i Warszawy. Po krótkiej przerwie pełnej wspomnień o dawnych bohaterach rajdu ruszyliśmy do Grenoble. W tym mieście do kawalkady rajdowych maszyn dołączały samochody jadące  m. in. z Glasgow. Następnie Gap, gdzie spotykali się wszyscy zawodnicy. Jeszcze kawałek do Sisteron i koniec żartów oraz autostrad. Wjechaliśmy na pierwszy odcinek specjalny. Wąskie asfalty, skały, głębokie przepaście i nieprzewidywalne zakręty towarzyszyły nam od tej pory przez kilka następnych dni. Oglądaliśmy miejsca znane z relacji telewizyjnych i zdjęć w kolorowych magazynach. Trochę oddechu od potężnych gór przyniosło Monte Carlo, miasto w którym zaczynały się i kończyły kolejne etapy rajdu. Odwiedziliśmy miejscowy Automobilklub, w którym obok  Renaulta z 1914 roku i licznych pamiątek po Luisie Chiron pooglądaliśmy masę zdjęć z rajdu. Z dumą patrzyliśmy na godło Automobilklubu Polski eksponowane w jednej z sal. Poczuliśmy również niesmak luksusu ocierając się o  niechlujnie zaparkowane Rollsy, Bentleye i Ferrari. Okazało się również, że w tym ociekającym pieniędzmi miejscu można kupić zwykłe samochody. Istnieją bowiem salony Opla, Suzuki itp.

Zanim znaleźliśmy się wśród chmur  podziwialiśmy Cannes i Niceę. W tym ostatnim miejscu znaleźliśmy tani hotel i przy Coca Coli made in Poland zregenerowaliśmy nieco siły. Przed nami legendarna przełęcz Col de Turini. Trudno ją opisać. Długie kilometry podjazdu. Z boku kilkusetmetrowa przepaść zabezpieczona drewnianą lub kamienną barierką. Coś jak  polski odcinek specjalny Wisła Kubalonka – Wisła Czarne, ale ze sto razy dłuższy i wyższy. Gdzie niegdzie krzyże i tablice z nazwiskami tych, których pokonała przełęcz. Chwilami modliłem się o to aby nikt nie jechał z przeciwka.  Jechaliśmy Skodą Octavią taką samą jak kilka lat temu zawodnicy z Czech. Wtedy pojechali zbyt szybko jeden z zakrętów i przelecieli przez kamienną barierę. Na szczęście za barierą była drewniana belka i Skoda zawisła nad 200 metrową przepaścią. Ciekawe co czuli?

Na szczycie odwiedziliśmy legendarną restaurację ,, Les Trois Vallees’’. Pooglądaliśmy setki zdjęć, tablic rajdowych i pamiątek. Po chwili zjeżdżaliśmy z Col de Turini drogą, która zapewne prześladować nas będzie w sennych koszmarach. W nocy dotarliśmy w dolinę Aosty do pięknego Biella.

Nazajutrz rajd, który dobrze zna Robert Kubica. Warto wspomnieć, że w tym miejscu Europy znają wyłącznie Papieża i Roberta. Agnieszka Radwańska, która wygrała niegdyś turniej w Biella i Adam Małysz nie trafili jakoś do miejscowej pamięci.

Nazajutrz  Rally Lana Storico. Wśród sędziów koledzy z Mille Miglia, działacze automobilklubu z Brescii. Dla mnie rajd to podróż w czasie. Te same auta, które parkowały niegdyś pod gorzowską katedrą. Porsche 911, Fordy Escort, Alfy Romeo, Lancie HF, Autobianchi A 112, Ople Kadetty, BMW 2002 i najważniejsza rajdowa bestia Lancia Stratos I, Lancia Monte Carlo S 4 i 037. Rajd należał do serii mistrzostw Italii. Nikt nie odpuszczał. Mogliśmy filmować te auta w pełnych ślizgach po ciasnych, górskich zakrętach. Wieczorem piwo na rynku w Biella i nazajutrz do Turynu.

Zarówno ja jak i pilot oraz  tłumacz Lucyna Romanowska byliśmy w głębokim acz ukrywanym przed pozostałymi członkami ekipy stresie. Nie byliśmy bowiem pewni czy Italia hrabiego Borghese jest w muzeum, czy pojechała gdzieś w świat w ramach wymiany. Na szczęście była. Mogliśmy dotknąć auta, które przejeżdżało w 1907 roku przez Landsberg i wygrało pierwszy maraton w dziejach motoryzacji. Po wzruszeniach w muzeum pożegnaliśmy piękny Turyn i ruszyliśmy do domu.

Ryszard Romanowski

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x