2014-08-28, Moto
Myślałem, że w XXI wieku taki tekst nie będzie mógł powstać. Nie brałem pod uwagę ignorancji i komercji.
Wystarczyło, aby wprowadzono przepis obowiązujący od lat w tzw. starej unii, żeby media i ich eksperci zaczęli zamartwiać się nad naszym bezpieczeństwem.
Chodzi niby o drobiazg. Niedawno wprowadzono wreszcie prawo, na mocy którego każdy posiadacz prawa jazdy kategorii B może jeździć motocyklem o pojemności 125 ccm. Wystarczy, że co najmniej od trzech lat ma uprawnienia do prowadzenia samochodu. Nie ważne czy kiedykolwiek z nich skorzystał.
Ustawodawca, jak rzadko kiedy, wyszedł z założenia, że nie jesteśmy idiotami. Chcecie jeździć motocyklem, to proszę bardzo. Na pewno motocykl jest bezpieczniejszy niż rower pędzący 80 km/h. Gdy przepis wszedł w życie od razu odezwało się lobby nauczycieli i ich ekspertów. Wśród tych drugich głównie wypowiadali się tzw. macho, dla których motocykl jest przedłużeniem pewnego organu. Słychać było również rajdowych pseudo asów, którzy w swojej zabawie niczego nie osiągnęli, a mieli niegdyś okazję przejechać się motocyklem. Trudno się dziwić temu zamieszaniu. Przepis pozbawia szkoły jazdy poważnej kasy. Niedzielny motocyklista zrezygnuje z uprawnień, bo dobra stodwudziestkapiątka zupełnie mu wystarczy. Miłośnicy amerykańskich cruiserów i choperów też będą mieli satysfakcje. Tymi maszynami jeździ się najprzyjemniej w tempie 100 do 120 km/h. Ociekająca chromem maszyna o pojemności 125 ccm spełni te oczekiwania. Oczywiście ogromna grupa kierowców samochodów nigdy nie wsiądzie na jednoślad. Wielu z nich zawdzięcza zanik wyobraźni mediom i ich pożal się Boże ekspertom. Z drugiej strony dobrze, że motocykl jest pojazdem elitarnym. Nasi dziadkowie i rodzice traktowali go często jak zwykły środek transportu. I tych, dla których rzeczywiście wyłącznie taki był, wybawiła dekada malucha i następna, od której się zaczął napływ samochodów używanych. Nadeszły czasy, w których niezłe auto można już kupić za około 1000 zł. Za niezły motocykl używany trzeba zapłacić dziesięć razy tyle. Istnieją ludzie, którzy płacą tyle i nawet znacznie więcej. Trudno to wytłumaczyć. Nie wielu jest kierowców samochodów, którzy jadą gdzieś bez celu bo po prostu lubią. U motocyklistów jest to normalne. Nie warto nawet wspominać o przewadze jaką ma jednoślad w mieście i terenie. Nowe przepisy umożliwiają jazdę na dwóch kołach szerokiej grupie kierowców samochodów. Niewielu jednak z nich skorzysta.
Wiele mówi się o tym jak trudno w motocyklu zmieniać biegi. Szczególnie dużo mówią ci, którzy nigdy tego nie robili. To prawda, że zmieniać a dobrze zmieniać to dwie różne rzeczy. W samochodzie jest to cała wiedza, w przypadku motocykla również ,mimo że umożliwia on nawet zmianę bez użycia sprzęgła. Mówi się o zawrotnych prędkościach osiąganych przez motocykle 125 ccm. Niżej podpisany już nawet mając stosowny dokument jeździł motorowerem, który potrafił osiągnąć 100 km/h. Było to w czasach gdy na rynku nie występowały zestawy tuningowe. Jednym z celów było bezpieczeństwo. Można było uciec przed niedowidzącymi kierowcami samochodów i przeżyć. Teraz współczuję kierowcom zablokowanych skuterów walczących o swoje miejsce na drodze z prędkością 45 km/h.
Motocyklowi dyskutanci zapominają również o tym jaki postęp nastąpił w technice. Niewielu młodych motocyklistów wie co to jest ,,shimmy’’ czyli powszechne przed laty drgania motocykla przy pewnych prędkościach. Rozwój konstrukcji układów hamulcowych i opon sprawił, że jednoślady doskonale trzymają się drogi i hamują. Często znacznie lepiej niż samochody z używanymi oponami nieznanych producentów i klockami, których jedyną zaletą jest niska cena. W niektórych motocyklach montowane są układy ABS i kontroli trakcji. Znam je z samochodów, muszę tolerować, ale daleki jestem od tego, aby im ufać. Zwykle szukam guzika, którym je można wyłączyć. Jednak dla tzw. szoferów i mistrzów prostej to dobry wynalazek.
Cieszę się z nowego przepisu. Poznam nowych kolegów motocyklistów i być może ruszy kulawy polski rynek motocyklowy. Poczujemy się jak w ,,starej unii’’. Na marginesie warto przypomnieć, że w wielu krajach podstawowa licencja sportowa wydawana jest bez żadnych osiągnięć i egzaminów. Zakłada się tam, że osoba przejawiająca chęć jeżdżenia w rajdach lub wyścigach nie jest idiotą, nie chce się zabić i ma odpowiednią wiedzę. System sprawdza się od lat.
Dla tych, którzy powyższy tekst czytają z odrazą spieszę z kojącą wiadomością. Już od września piesi poza obszarem zabudowanym mają obowiązek nosić elementy odblaskowe. Kto wie, może po wyborach wszyscy dostaniemy widoczne numery rejestracyjne.
Ryszard Romanowski
41% uczestników badania przeprowadzonego przez multiporównywarkę rankomat.pl uważa, że młodzi kierowcy stanowią największe zagrożenie na drodze.