2016-10-18, Moto
Minęły wakacje i rozpoczęły się jesienne słoty. Zdarza się, że listonosz przypomina nam o letnich wojażach dostarczając zagraniczny mandat.
Bywa tak coraz częściej, ponieważ policje większości krajów Europy przestały traktować zagranicznych kierowców z przymrużeniem oka. Jeszcze kilka lat temu drobne przekroczenia prędkości bywały anulowane. Jeżeli delikwenta nie przyłapało się w miejscu zdarzenia, to nikomu nie chciało się wykonywać skomplikowanych biurokratycznych procedur mających na celu ustalenie danych właściciela pojazdu, a następnie ścigać go przez krajowe sądy, aby ściągnąć np. 50 euro. Zupełnie co innego działo się, kiedy kierowca ten pojawił się po raz kolejny w kraju, w którym nie uregulował grzywny. Wtedy z dużym prawdopodobieństwem mógł liczyć na zainteresowanie policji i wyegzekwowanie przez nią mandatu. Sprawa bywa często przykra, bo w grę wchodzi wyłącznie gotówka. W niektórych krajach Unii w radiowozach występują czytniki kart, ale lepiej na to nie liczyć. Policjanci mogą jedynie zrobić uprzejmość podjeżdżając z ukaranym do najbliższego bankomatu.
Obecnie sytuacja dla osób przekraczających dopuszczalną prędkość znacznie się komplikuje. Przy drogach ustawiane są coraz wymyślniejsze technicznie fotoradary. W wielu krajach jak np. w Szwajcarii bywają one ukrywane w najdziwniejszych miejscach. Oglądałem zarówno radary ukryte w barierach na górskich drogach, jak również w kępie gałęzi przypominającej żeremie bobrowe. Ten ostatni był na południu Niemiec przy ograniczeniu do 50 km/h. Poza tym trzeba pamiętać, że zagranicą tzw. tolerancja radarów jest niższa niż u nas. Zwykle wynosi 5 km/ h. W Szwajcarii 0 km/h i obecnie trwa kilka procesów wytoczonych przez kierowców ukaranych wysokimi karami za przekroczenie o 1 lub 2 km/h. Szwajcaria nie ma takich jak u nas taryfikatorów i wysokość mandatu zależy od dochodów ukaranego. To samo wykroczenie może kosztować np. 200 franków, a w przypadku bogatego kierowcy nawet kilka tysięcy. Podobnie jest w Finlandii.
Zaczął również sprawnie działać europejski system informacyjny. Nie ma więc problemu z ustaleniem sprawcy. Zagraniczny mandat musi być uznany przez polski sąd. Stąd procedury nieco się wydłużają, mimo że takie kraje jak Francja, Austria i Szwajcaria działają błyskawicznie. Biedny polski kierowca może jedynie szukać przyczyn proceduralnych, jak np. błędy w danych lub brak zdjęcia. Zagraniczny mandat lepiej zapłacić.
Podczas wyjazdów uważajmy również na parkingi i regulujmy opłaty. Kara za jej brak gdy trafi do Polski traktowana jest jako forma kary administracyjnej i jej wysokość z każdym dniem dramatycznie rośnie. W końcu może być ściągnięta przez polskiego komornika.
Wybierając się za granicę warto skrupulatnie przestrzegać przepisów, tym bardziej, że w krajach tzw. starej Unii znaki na ogół stoją tam gdzie powinny. Ograniczenia przy zjazdach z autostrad i niebezpiecznych miejscach nie mają nic wspólnego z naszymi znakami zapomnianymi po dawnych robotach drogowych. Tam naprawdę nie da się jechać o wiele szybciej. Nie próbujmy również dyskutować z policjantami. Zdarzało się, że z powodu nieporozumień językowych polscy kierowcy oskarżani byli o próby przekupstwa. Jeżeli mamy w aucie tempomat to ustawmy go dokładnie na obowiązującą szybkość.
Ryszard Romanowski
41% uczestników badania przeprowadzonego przez multiporównywarkę rankomat.pl uważa, że młodzi kierowcy stanowią największe zagrożenie na drodze.