Kiedy samochodowe diesle nie chcą zimą odpalić

2016-12-06, Moto

Pierwsze mrozy zawsze zaskakują część kierowców. Szczególnie tych, którzy jeżdżą z samochodami napędzanymi silnikami o zapłonie samoczynnym popularnie zwanymi dieslami.

Zdarza się, że wystarczy lekkie przymrozek, aby silnik, który jeszcze kilka godzin temu zapalał bez problemu uparcie milczał.

Niektórzy zapominają, że silniki wysokoprężne również mają świece. Tyle, że żarowe. Podobnie jak te dające iskrę co jakiś czas wymagają wymiany. O przebiegach, po których należy zweryfikować lub wymienić świece żarowe można dowiedzieć się z instrukcji serwisowej samochodu lub materiałów producenta świec. Złe działanie tego pozornie nieskomplikowanego elementu spowoduje pogłębiające się trudności z rozruchem. O ile silnik starej generacji wymagają włączenia świec przez dziesięć lub nawet dwadzieścia sekund i wyraźnie to widać na desce rozdzielczej to konstrukcje nowej generacji ,odpalają’’ niemal natychmiast prawie jak silnik benzynowy. W tym wypadku trudniej zdiagnozować, że winę za problemy z rozruchem ponoszą świece. Dlatego warto wymieniać je zgodnie z zaleceniami producenta. Świece żarowe nie są drogie. W niektórych silnikach skomplikowana może być ich wymiana. Dlatego warto skorzystać z dobrego warsztatu.

Kolejny problem może stwarzać pompa wtryskowa. Szczególnie w silnikach nowej generacji. Jej złe ustawienie może spowodować nawet zużyty napęd rozrządu. Minimalne nawet odchylenie kąta ustawienia może nawet uniemożliwić rozruch podczas mrozu. Przy temperaturach dodatnich silnik będzie dawał się uruchomić, wystarczy jednak mroźny poranek aby odmówił posłuszeństwa.

Powszechnym niegdyś powodem trudności z rozruchem było paliwo. Szczególnie jak w zbiorniku mieliśmy mizernej jakości letni olej napędowy . Podczas mrozów wytrąca się z niego parafina skutecznie zapychając filtr i przewody paliwowe. Warto odżałować kilka złotych i tankować olej zimowy na renomowanych stacjach.

Silniki o zapłonie samoczynnym zwane są również wysokoprężnymi. W związku z tym rozrusznik musi wygenerować więcej mocy niż w przypadku silnika benzynowego, aby pokonać opory wynikające z wysokiego ciśnienia sprężania. W związku z tym częstą przyczyną trudności z uruchomieniem jest stan instalacji rozruchowej. Jej szczególnie ważnym elementem jest akumulator, którego pojemność dramatycznie spada wraz ze spadkiem temperatury poniżej zera. Awaryjnie pomogą dobre kable rozruchowe i uczynny sąsiad. Jak najszybciej jednak trzeba go porządnie naładować, a przedtem uzupełnić wodą destylowaną elektrolit. Niestety uzupełnienie w wielu nowoczesnych akumulatorach jest niemożliwe, ponieważ nie ma dostępu do poszczególnych cel. Występują akumulatory z tzw. światełkiem, którego kolor zielony lub czarny wskazuje stan naładowania. Informacja ta jest niezbyt precyzyjna. Kolorowy pływak działa na zasadzie aerometru i pokazuje gęstość elektrolitu, ale tylko w jednej celi. Zdarza się, że niemal martwy akumulator ,,świeci’’ na zielono. Jeżeli zawiedzie ładowanie trzeba akumulator wymienić.

Warto również pomyśleć o rozruszniku. Trudno oczekiwać, aby w samochodzie o przebiegu kilkuset tysięcy kilometrów był nadal w pełni sprawny. W ujemnych temperaturach oprócz wysokiego oporu sprężania występują dodatkowe opory chociażby zimnego, oblepiającego łożyska ślizgowe wału oleju. Zużyty rozrusznik, który sprawdzał się w wyższych temperaturach podczas mrozu może odmówić posłuszeństwa.

Ryszard Romanowski