Trudna jazda po dziurach na gorzowskich drogach

2017-03-01, Moto

Tradycyjnie już o tej porze roku powstaje na drogach wiele dziur, które skutecznie utrudniają życie kierowcom i służbom drogowym.

Zmiana temperatury z ujemnej na dodatnią bezlitośnie weryfikuje jakość asfaltów.

W tym roku sytuację pogarszają jeszcze prace w okolicach drogi S 3 spowalniające ruch w północno – zachodniej części miasta. Najgorzej mają pracownicy zakładów położonych na terenach Kostrzyńsko – Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, gdzie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad prowadzi intensywne prace, w wyniku których zakorkowane bywają dojazdy do nowo powstającego ronda. Największe dramaty przechodzą kierowcy zmuszeni do pokonania ulicy Małyszyńskiej. W tym miejscu zawsze trzeba było walczyć z dziurami, a obecnie doszło jeszcze regulowane przy pomocy świateł zwężenie. Do tego wystarczy trochę deszczu, aby wszyscy tonęli w błocie.

Jak mówi kierownik referatu dróg Urzędu Miejskiego Zdzisław Plis, trudno przewidzieć kiedy sytuacja ulegnie zmianie. Inwestorem jest GDDKiA, która miała zakończyć inwestycję w ubiegłym roku. Tymczasem prace przy kolektorze odprowadzającym wody deszczowe z trasy S–3 przeciągnęły się wydłużając termin zakończenia. Nie bez znaczenia była zima. Ujemne temperatury na długo wstrzymały prace. Prezydentowi miasta pozostało jedynie wysyłanie monitów do zielonogórskiej dyrekcji i cierpliwe czekanie. Dobrą wiadomością jest to, że powstanie nowa jezdnia na całej ulicy, a nie jak pierwotnie planowano na jednym pasie ruchu. Według fachowców nowa nawierzchnia wystarczy na co najmniej 30 lat. Na razie poprawiono i utwardzono luźną nawierzchnię i nadal obowiązuje sygnalizacja świetlna. Kierowcy zmuszeni do przejazdu muszą uzbroić się w cierpliwość i zachować szczególną ostrożność.

Ostrożności wymaga również jazda innymi ulicami miasta. Woda i mróz to mieszanka, która potrafi skutecznie zniszczyć fragmenty asfaltu, a wpadnięcie kołem w głęboką dziurę jest bardziej niebezpieczne niż taplanie się w błocie. Cierpią na tym zarówno opony i koła, jak i elementy zawieszenia. Małą pociechą jest tu możliwość dochodzenia odszkodowana od ubezpieczyciela właściciela drogi. Procedury trwają długo, a samochód i tak trzeba naprawić. To, że kiedy wracaliśmy do domu nie było dziury wcale nie oznacza, że nie powstanie po kilku godzinach. Zanim służby drogowe ją załatają może zniszczyć kilka zawieszeń. Trzeba dokładnie przyglądać się nawierzchni, a jak już nie da się uniknąć wjechania to nie hamujmy. Użycie hamulca w wyrwie tylko pogorszy sytuację.

Niezwykle groźne mogą być kałuże. Zdarza się, że ukrywają niebezpieczne dziury lub są na tyle głębokie, że skutecznie unieruchomią auto doprowadzając nawet do poważnego uszkodzenia silnika. Są takie, których nie da się ominąć. Jedynym ratunkiem jest jak najwolniejsze ich przejechanie na możliwie niskim biegu. Tak aby wywołać jak najmniejsza falę. Chodzi o to aby woda nie dostała się przez układ ssący do silnika. Wiele samochodów ma umieszczony wlot do filtra powietrza bardzo nisko. Woda nie jest ściśliwa, tak jak benzyna i w przypadku zassania do cylindra spowodować może nawet poważne uszkodzenie układu korbowego. Do czasu aż słońce nie spowoduje odparowania nadmiaru wody z podgorzowskich dróg i dróżek unikajmy tzw. skrótów. Niżej podpisany, kilka dni temu jechał skrótem pomiędzy Santockiem a Chwalęcicami. Po kilometrze droga bardziej przypominała rzekę niż uczęszczany trakt a zawrócić nie było gdzie. Dobrze, że wlot do filtra powietrza był na dosyć znacznej wysokości. W czasie poświęconym na pokonanie ,,skrótu’’ zdążyłbym objechać Gorzów dookoła i niepotrzebna byłaby długa wizyta w myjni.

RAR