Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Gorzowsko – zielonogórskie wyścigi przed laty

2012-05-10, Sport

medium_news_header_176.jpg

30 kwietnia 1972 rok. Stadion przy ul. Wrocławskiej w Zielonej Górze. XII wyścig derbowego meczu Zgrzeblarek ze Stalą Gorzów. Przy taśmie od krawężnika ustawiają się: Andrzej Pogorzelski, Mieczysław Mendyka, Bogusław Nowak i Zbigniew Filipiak. Na tablicy wyników jest 33:32 dla gospodarzy.

W latach 1960-71 lubuscy żużlowcy z Gorzowa i Zielonej Góry dosyć rzadko mieli okazję rywalizować o ligowe punkty. Tak się bowiem składało, że oba zespoły najczęściej startowały w różnych ligach. Gorzowianie głównie w ekstraklasie, zielonogórzanie na zapleczu tej klasy rozgrywkowej. W tym czasie doszło tylko do dziesięciu spotkań, które wszystkie zakończyły się wygranymi Stali. Przełom nastąpił w ostatnim dniu kwietnia 1972 roku.
Dwunasty wyścig po pasjonującej walce wygrał Zbigniew Filipiak przed Mieczysławem Mendyką, Andrzejem Pogorzelskim i Bogusławem Nowakiem. Stadion oszalał z radości, której nie popsuła nawet podwójna wygrana stalowców w XIII biegu, bo i tak cały mecz zakończył się triumfem Zgrzeblarek 39:38.
Podobnych, dramatycznych spotkań od tamtej pory było mnóstwo. Szczególnie w latach, kiedy oba zespoły walczyły o medale drużynowych mistrzostw Polski. Przypomnijmy niektóre z nich rozegrane na torze w Gorzowie.

W 1984 roku przed ostatnią kolejką szansę na złoty medal w lidze miały Unia Leszno (jechała w Rzeszowie) i Stal, która podejmowała Falubaz. Zielonogórzanie przyjechali nad Wartę z nadzieją wygrania, bo zdobyte dwa punkty dawały im srebrny medal. Po 14. wyścigach był remis 42:42. W ostatnim biegu od początku po trzy oczka jechał Jerzy Rembas, za nim podążał Andrzej Huszcza, Stefan Żeromski i Ryszard Franczyszyn. Remis biegowy nikomu nic nie dawał. Na ostatnim łuku Huszcza przypuścił desperacki atak na Rembasa (na wagę wicemistrzostwa Polski), ale... spadł mu łańcuch. Stal wygrała wyścig 4:2, cały mecz 46:44 i zdobyła srebrny medal, zaś kilka dni później Unii Leszno odebrano mistrzostwo Polski za niesportowe zachowanie się w Rzeszowie.

W 1987 roku Stal wygrała u siebie z Falubazem 66:24 i nawet nie warto byłoby wspominać tego meczu, gdyby nie ostatni niedzielny występ gorzowian... w Częstochowie. Kiedy Stal dowodzona przez Piotra Palucha wygrała pierwsze pięć wyścigów w maksymalnych rozmiarach, tu i ówdzie zaczęto szukać pamięcią, kiedy ostatni raz zdarzyło się, żeby na tak wysokim poziomie sportowym jeden zespół otworzył wynik pięcioma podwójnymi wygranymi. Tak właśnie było m.in. 3 maja 1987 roku na stadionie przy ul. Śląskiej. Zaczęło się od wygranej pary duetu Cezary Owiżyc i Jerzy Rembas, potem góra byli Krzysztof Okupski z Piotrem Świstem, trzeci bieg rozstrzygnęli na swoją korzyść Ryszard Franczyszyn i Mirosław Daniszewski, następnie ponownie wygrywali Okupski ze Świstem i Franczyszyn z Daniszewskim. Dopiero w VI biegu Andrzej Huszcza przeciął niekorzystny przebieg meczu dla swojej drużyny, ale na niewiele to się zdało, bo do końca gorzowianie utrzymali świetną dyspozycję i rozgromili odwiecznego rywala różnicą aż 42 punktów.
W następnym sezonie derbowe spotkanie miało już zupełnie innych charakter i po raz pierwszy w gorzowsko-zielonogórskich konfrontacjach padł remis 45:45. Niektórzy kibice żartowali wtedy, że inaczej być nie mogło, skoro dzień wcześniej odbył się ślub Piotra Śwista, na którym podobno była większość zawodników Falubazu. Zaczęło się jednak bardzo pechowo dla stalowców. W inauguracyjnym wyścigu doszło do karambolu Śwista z Markiem Hućko. Pierwszy został wykluczony, drugi odniósł kontuzję i nie mógł już startować do końca zawodów. Pierwsze siedem wyścigów zakończyło się remisami po 3:3. Przed ostatnim Falubaz prowadził 43:41, ale kapitalnie pojechał Krzysztof Grzelak, który wygrał, a że trzeci do mety dojechał Świst, gospodarze uratowali remis. Nie mniejsze emocje towarzyszyły kibicom w 1989 roku. Zielonogórzanie pomimo dziewięciu indywidualnych zwycięstw nie zdołali sprawić jednak niespodzianki i przegrali 44:46.

W 1991 roku goście jeżdżący pod szyldem Morawskiego wygrali w Gorzowie 47:43. Było to trzecie ich zwycięstwo w naszym mieście i podobnie jak w latach 1981-82 wyjazdowa wygrana nad Stalą zaprowadziła ich na mistrzowski tron. Ale nie o wyniku dyskutowano a sytuacji, jaka zaistniała po przerwanym szóstym wyścigu. Jadący w nim z rezerwy Jarosław Szymkowiak wręcz staranował Śwista i po chwili na torze pojawił się... ojciec gorzowskiego zawodnika, który soczystym ciosem znokautował żużlowca Morawskiego. Drugi cios ,,Szymek’’ dostał od sędziego Lechosława Bartnickiego, który wykluczył go do końca zawodów.

Kolejne lata nie były już tak ekscytujące, bywały sezony, w których do derbów nie dochodziło, ponieważ najpierw to Falubaz balansował między ekstraklasą a niższą ligą, potem to gorzowianie spadli na parę ładnych lat do I ligi. Zresztą w czasach, kiedy Stal musiała jeździć na zapleczu, tylko w jednym sezonie doszło do potyczek lubuskich. Było to w 2006 roku, oba zespoły spotkały się aż czterokrotnie. Trzy mecze były bardzo zacięte, a jeden łatwo rozstrzygnęli na swoją korzyść zielonogórzanie, którzy awansowali zarazem do ekstraligi.

Największe emocje przeżywaliśmy po powrocie Stali do krajowej elity. Kiedy przed rozpoczęciem sezonu 2008 prezes Władysław Komarnicki wypowiedział słynne słowa ,,dwa razy wpieprz i oczko wyżej’’ derby zyskały dodatkowego smaczku. Przy czym ostatnie cztery lata to pasmo... porażek gorzowian. Każdorazowo to Falubaz kończył sezon wyżej w tabeli (zawsze na medalowej pozycji) i to często nie o ,,oczko’’, ale kilka miejsc. Zresztą, kibice ostatnie potyczki doskonale pamiętają. Najbardziej dramatyczny mecz mieliśmy w sierpniu zeszłego roku, gdy przy prowadzeniu Stali 27:19 nad stadionem rozszalała się burza i nie można było dokończyć spotkania. Miało to istotny wpływ na odpadnięcie stalowców z walki o mistrzostwo Polski, które ostatecznie trafiło do Falubazu, a nasi kibice musieli zadowolić się brązowym medalem.

Jak będzie w niedzielę? Na pewno ciekawie...


Robert Borowy
Fot. Bogusław Sacharczuk

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x