Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Marii, Marzeny, Ryszarda , 26 kwietnia 2024

Wrażliwość zwycięży

2013-01-16, Sport

Bale Charytatywne Stali Gorzów na rzecz Hospicjum Św. Kamila już na stałe weszły do miejskiego kalendarza najważniejszych wydarzeń roku. 26 stycznia odbędzie się siódma edycja imprezy.

medium_news_header_2612.jpg
FOT. BOGUSŁAW SACHARCZUK

 

O kulisach jej powstawania i organizacji rozmawialiśmy z samym pomysłodawcą - honorowym prezesem KS Stal Władysławem Komarnickim.
* Panie prezesie, jak narodził się pomysł na organizację balu na rzecz gorzowskiego hospicjum?
- Hospicjum powstawało na początku lat dziewięćdziesiątych. Przyszedł wówczas do mnie ksiądz Władysław Pawlik, jeden z inicjatorów utworzenia hospicjum i poprosił o pomoc. Mówiąc szczerze, nie wiedziałem co to jest hospicjum. Ksiądz długo opowiadał mi jak placówka ta miałaby wyglądać. Im dłużej opowiadał, tym bardziej przypominała mi się śmierć mojego ojca, który umierał na raka płuc w 1986 roku. To wydarzenie było jeszcze żywe w mojej pamięci, gdy prowadziliśmy rozmowy. W latach osiemdziesiątych nie było środków uśmierzających ból, a szpitale nie interesowały się ludźmi umierającymi, skazanymi na śmierć. Synowie tak naprawdę wiedzą, że kochali swoich ojców, gdy ci odchodzą. Ja pamiętam jak chciałem pomóc tacie i nie bardzo mogłem. Do dziś mam w głowie jego wizerunek, gdy leżał na łóżku jak zeschły liść na jesieni. Ksiądz opowiadał mi, że hospicjum to godne umieranie - pomoc duchowa i materialna w postaci leków. Bardzo zapaliłem się do tego pomysłu. Jako Interbud-West pomagaliśmy w robotach budowlanych przy adaptacji pomieszczeń, a później co roku wysyłaliśmy placówce określoną sumę. Następnie pojawiła się u mnie Michaela Rak, szefowa hospicjum i opowiadała mi o trudnościach w działalności. Zrodził się pomysł, by pomóc im dodatkowo i wymyśliłem ten bal. Na zebraniu zarządu powiedziałem, że jeśli uda nam się zaprosić ludzi wrażliwych, potrafiących otworzyć swoje portfele, to powinno się to udać. Pierwszy bal miał miejsce w Hotelu Gorzów. Podchodziłem to tego wydarzenia ze strachem i duszą na ramieniu. Nie ukrywam, że zaprosiłem w większości moich przyjaciół, znajomych, ludzi biznesu, z którymi miałem styczność. Po balu strasznie się cieszyłem, uzbieraliśmy około 70 tysięcy. Bardzo cieszyła się też siostra Michaela, bo nie wyobrażała sobie, że możemy zdobyć takie pieniądze. Po północy wiedzieliśmy, że bal zakończy się sukcesem. Rozmawiałem dużo z uczestnikami imprezy. Chciałem się dowiedzieć co ludzie myślą o balu i czy w ich mniemaniu jest to rzecz potrzebna. Większość była bardzo zadowolona.
* W organizację zaangażowany jest szereg osób skupionych wokół klubu. Jak one zapatrują się na tę ideę?
- Gdy podsumowywaliśmy pierwszy bal na jednym z posiedzeń zarządu byliśmy bardzo zadowoleni, bo impreza była dobrze przygotowana od strony organizacyjnej. Przez te siedem lat wszyscy zatrudnieni w klubie zrozumieli jego intencję. Ludzie lubią profesjonalizm. Profesjonalizm naszych pracowników przygotowujących bal powoduje, że goście świetnie się na nim czują. Gdy co roku uczestnicy żegnają się o 4-5 nad ranem mówią do mnie, bym nie zapomniał o nich w przyszłym roku. Oznacza to, że bal ma już swoją renomę i tradycję. W zeszłym roku po raz pierwszy na naszym balu byli wojewoda Marcin Jabłoński i biskup Stefan Regmunt. Oniemieli z wrażenia. Znaczy to, że z roku na rok poprawiamy jakość wydarzenia. Ten bal nigdy nie powinien zniknąć.
* Bal organizowany był od początku od egidą gorzowskiej Stali. To miało pobudzić środowisko żużlowe do pomocy?
- Oczywiście. Wszystkim zawodnikom, którzy brali udział w balu mogę tylko dziękować, bo nie zdarzyło się, by ktoś odmówił uczestnictwa. To bardzo ważne, by ci młodzi ludzie wiedzieli, że istnieje inne życie, inne potrzeby, że musimy być wrażliwi i nie możemy zamykać się we własnym środowisku. Jestem dumny z podejścia żużlowców.
* Na jakie trudności natrafiliście w pierwszych latach organizacji imprezy?
- Trudności piętrzyły się niesamowicie. Ku naszemu zaskoczeniu pierwszą z nich był brak miejsca. Robiliśmy imprezę w kilku obiektach i ciągle dużo ludzi odchodziło z kwitkiem. Inna kwestia to negocjacje. Dużą część rozmów indywidualnych biorę na siebie. To wymaga bardzo wrażliwej dysputy z osobą, której w danym roku nie stać na wsparcie. Często spotykam się z odmową, ale wykazuję duże zrozumienie. Jak ktoś w biznesie mówi, że nie może związać końca z końcem, nie namawiam go na sponsoring. Proszę jednak, by wrócił do pomocy za rok, gdy mu się lepiej powiedzie. I tak czynię od siedmiu lat.
* Z początku bal był imprezą zamkniętą, jednak już w 2009 roku zyskał formułę otwartą i to okazało się chyba strzałem w dziesiątkę?
- Zgadza się. Otwieramy się, bo tak trzeba. Nie można obracać się ,,we własnym sosie''. Co roku zapraszam ludzi, którzy są na balu pierwszy raz. Świeża krew jest potrzebna. Formuła otwartości będzie zawsze obowiązywać. Nie wolno zamykać się w tym samym towarzystwie.
* Bal spełnia ważną funkcję pokazującą, że Stal to faktycznie klub działający dla lokalnej społeczności.
- Prezydent miasta co roku powtarza, że w Gorzowie nie było, nie ma i długo nie będzie tak zorganizowanych bali z tak dużym wsparciem dla potrzebujących. Ale wokół wydarzenia działa cały szereg osób. Dla przykładu pan Sylwester Głodowski kolejny rok jest sponsorem cudownego jedzenia. To ogromna praca dla jego całego zespołu, by wszyscy goście byli zadowoleni. By nakarmić przeszło 200 ludzi musiałbym zapłacić co najmniej 25 tysięcy złotych. To wielki gest.
* Co panu czuje co roku, gdy zakłada pan garnitur przed balem?
- Ogromne spełnienie. Pochodzę z ubogiej rodziny. Miałem wrażliwą mamę, która mówiła, że jeśli mi się w życiu powiedzie, to mam dzielić się z oczekującymi pomocy. Gdy ubieram się w tym dniu mam wątpliwości czy nam się to uda jak co roku. Ale gdy wracam do domu ogarnia mnie szczęście. Zaznaczę jednak, że jestem już leciwy. W tym roku skończę 68 lat i być może w przyszłym będę jedynie gościem balu, a już nie współorganizatorem.
* Nie będzie ciężko rozstać się z organizowaniem tego wydarzenia?
- Nie wyobrażałem sobie rozstania z klubem. Ale w życiu jest tak, że młode pokolenie musi przejmować wszystko dobre po pokoleniu kończącym swoją misję. Ja powoli będę kończył swoją misję, zarówno jeśli chodzi o działalność zawodową, jak i społeczną. Organizacja balu to bardzo ciężka praca u podstaw, która wymaga dużej pokory w kontaktach z innymi ludźmi. A ja jestem w takim wieku, że powoli muszę zacząć się wyciszać.
* W ostatnich miesiącach dużo mówi się o kryzysie, który ogarnął światową gospodarkę. Nie boi się pan, że sytuacja ta odbije się na tegorocznym balu?
- Bardzo się boję. Na co dzień biorę udział w życiu gospodarczym. Zapewniam, że nie jest to malowany kryzys. W bardzo dużym stopniu dotyczy on naszego kraju. Boję się, że odbije się to na naszym balu, z drugiej jednak strony czuję wewnętrznie, że będzie dobrze, że wrażliwość zwycięży.

* Dziękuję za rozmowę.

SG

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x