2013-02-10, Sport
Piłkarze ręczni GSPR doznali 15 z rzędu porażki i trochę zaczyna być nam szkoda chłopaków prowadzonych przez ambitnego, ale niewiele mogącego zrobić z obecną kadrą trenera Piotra Gintowta.
W pojedynku z doświadczoną Warmią Olsztyn nasza młodzież niewiele miała do powiedzenia. Gdyby nie wysoka forma strzelecka Mateusza Wolskiego strach pomyśleć iloma golami byśmy przegrali to spotkanie, a i tak różnica 11 goli świadczy, że pomiędzy tymi drużynami jest sportowa przepaść.
Tradycyjnie już gorzowianie dobrze weszli w mecz, przez kilka minut grali z Warmią jak równym z równym, co widać było też na tablicy świetlnej. Niestety, od stanu 4:4 nastąpił demontaż gry gospodarzy. Wystarczyło pięć minut i goście prowadzili już 8:4. Od tego momentu emocje opadły, olsztynianie systematycznie powiększali przewagę, by na przerwę zejść już przy 10-bramkowym prowadzeniu.
Po zmianie stron nieliczni kibice obejrzeli mnóstwo ciekawej piłki ręcznej. Zespoły mocno postawiły na grę ofensywną, padło aż 41 bramek i co pocieszające dla miejscowych rywale w tej części pojedynku rzucili tylko jednego gola więcej.
- Trudno moim juniorom gra się przeciwko zawodnikom, z których część jeszcze w zeszłym sezonie występowała w ekstraklasie. I to było widać. Przegraliśmy, tak uważam, za wysoko. Szkoda, że w I połowie nie wykorzystaliśmy kilku naprawdę dobrych okazji, bo wynik byłby bardziej honorowy – stwierdził nasz szkoleniowiec.
RB
GSPR Gorzów - Warmia Olsztyn 29:40 (9:19)
GSPR: Nowicki, Biedrawa - Wolski 12, Rafalski 3, Gintowt 2, Jankowski 2, Jaśkowski 2, Purol 2, Baraniak 2, Cenin 1, Wojciechowski 1, Dębowski 1, Nieradko 1, Patalas 0, Domagała 0.
Kolejny fantastyczny cel na swojej sportowej drodze został osiągnięty przez sierżant sztabową Renatę Kowalską.