2017-12-09, Sport
W ostatnim w tym roku kalendarzowym meczu I ligi szczypiorniści Stali Gorzów przegrali z Nielbą Wągrowiec 21:25 i nie zasiądą w najbliższym czasie w fotelu lidera. Ich strata do rywali wynosi teraz pięć punktów.
Jest to zarazem pierwsza ligowa porażka Stali od chwili reaktywacji sekcji, czyli od trzech lat.
- Gratuluję Nielbie zwycięstwa, ale tak naprawdę to podarowaliśmy im te punkty – przyznał zaraz po ostatnim gwizdku sędziów trener Stali Dariusz Molski. - We wszystkich dotychczasowych meczach nie zepsuliśmy tylu stuprocentowych okazji do strzelenie bramek jak w tym jednym, dzisiaj z Nielbą Wągrowiec. Mieliśmy przynajmniej dwadzieścia czystych sytuacji, większość sam na sam z bramkarzem, których nie wykorzystaliśmy. Goście wcale nie zagrali rewelacyjnie w obronie, skoro potrafiliśmy wypracowywać sobie dobre okazje – dodał.
Gorzowianie bardzo dobrze rozpoczęli spotkanie, gdyż po kilku akcjach prowadzili 3:0, a bramki w tym czasie strzelili Oskar Serpina dwie i jedną Adrian Turkowski. Potem gra się wyrównała. Stalowcy świetnie bronili. W całej pierwszej połowie pozwolili rywalom zdobyć zaledwie pięć bramek z ataku pozycyjnego. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy nasi prowadzili 10:6 i wydawało się, że kontrolują przebieg spotkania. Niestety, końcówka tej części była fatalna. Kilka strat w ataku goście natychmiast wykorzystali poprzez szybkie ataki i w krótkim czasie doprowadzili do remisu 10:10.
- Rzeczywiście błędy się nam przytrafiały, bo piłka ręczna jest grą błędów – mówi Miłosz Bekisz. – Ale nie z tego powodu doznaliśmy porażki. Naszym utrapieniem była tym razem kiepska skuteczność. Nielba postawiła nam twarde warunki, trudno się konstruowało atak pozycyjny i czasami ta piłka gdzieś nam uciekała, co rywal natychmiast wykorzystywał poprzez uruchamianie swoich szybkich skrzydłowych. Zagraliśmy do tego niekonsekwentnie i trzeba się do tego przyznać – uważa Miłosz Bekisz.
W drugiej połowie gra gorzowian chwilami była słaba. Trzeba to powiedzieć wprost. Nie radzili sobie oni w grze pozycyjnej, dalej obijali słupki lub ręce bramkarza. Mieli chwile zrywu, parokrotnie zbliżali się do przeciwnika na dwa gole różnicy, ale szybko ponownie robili błędy i tracili następne bramki. Brakowało kogoś, kto w tej grze pociągnąłby kolegów. Takim momentem było wejście do bramki Krzysztofa Nowickiego. Wybronił on kilka piłek i dał impuls zespołowi, ale nie trwało to długo.
Na pewno gorzowianom nie można było odmówić woli walki, bardzo chcieli doprowadzić przynajmniej do remisu, żeby chociaż w części zadowolić kibiców, którzy ponownie w komplecie zjawili się w hali przy ul. Szarych Szeregów.
- Jesteśmy wdzięczni kibicom, którzy mocno nas dopingują, przychodzą do hali, poświęcają swój czas i zawsze chcą oglądać nas w roli zwycięzców – kontynuuje Miłosz Bekisz. – Tym razem sprawiliśmy im przykrą niespodziankę. Nielba jest zbyt dobrym zespołem, żeby nie wykorzystać naszego słabszego dnia, ale trzeba z tym już się pogodzić. Teraz mamy dłuższą przerwę, którą z jednej strony wykorzystamy na wyleczenie wszystkich urazów, z drugiej na jeszcze lepsze przygotowanie się do gier już w nowym roku. Dalej naszym celem jest walka o wygranie ligi, ale dopiero na koniec rozgrywek zobaczymy, które ostatecznie miejsce zajmiemy - kończy.
Stal Gorzów – Nielba Wągrowiec 21:25 (10:10)
Stal: Nowicki, Marciniak – Serpina 5, Mariusz Smolarek 4, Kryszeń 3, Stupiński 2, Turkowski 2, Droździk 1, Bronowski 1, Gałat 1, Marcin Smolarek 1, Chełmiński 1, Kłak, Bekisz.
Wczoraj działacze Cuprum Lubin w swoim oświadczeniu napisali, że nadal walczą o uratowanie PlusLigi w swoim mieście, dzisiaj przedstawiamy oświadczenie Stilonu Gorzów.