2018-01-20, Sport
Piłkarze ręczni Stali Gorzów wywalczyli kolejne trzy punkty w pierwszoligowej rywalizacji. Po dobrym meczu, szczególnie w pierwszej połowie, pokonali Grunwald Poznań 28:25.
Nikt w gorzowskim obozie nie spodziewał się spacerku, choć nikt też nie dopuszczał myśli poniesienia porażki. Wszyscy byli za to przekonani, iż z Grunwaldem będzie grało się ciężko, ponieważ zespół ten prezentuje niewygodny styl gry dla naszej drużyny.
Gospodarze przystąpili do spotkania mocno skoncentrowani, ale goście od początku nie mieli zamiaru odstawać i grali bardzo twardo. Chwilami aż tak twardo, że sędziowie odgwizdywali im faule ofensywne.
Pierwsi gola zdobyli co prawda poznaniacy za sprawą Tomasza Gintowta, wychowanka gorzowskiej piłki ręcznej, ale w siódmej minucie Stal prowadziła już 4:1, grając znakomicie w obronie. Potem goście trochę tę naszą defensywę poszarpali, lecz w rewanżu często natrafiali na mur w postaci Cezarego Marciniaka w naszej bramce. W 17 minucie było 9:4 i pięciobramkową przewagę stalowcy dowieźli do końca pierwszej połowy, która ostatecznie zakończyła się rezultatem 15:10. Już po meczu Tomasz Gintowt przyznał, że o losach spotkaniach zadecydowała właśnie pierwsza jej część, w której to gorzowianie wypracowali wyraźną przewagę.
Po zmianie stron piłkarze ręczni Grunwaldu wcale nie mieli zamiaru się poddać. Może dlatego, że w ich ekipie, oprócz wspomnianego Tomasza Gintowta, zagrało jeszcze dwóch doskonale znanych nam zawodników, gorzowskich wychowanków Marek Baraniak i Robert Fogler. A i najskuteczniejszy w ich zespole Michał Nieradko ma za sobą występy w Gorzowie.
W przerwie meczu publiczność zabawiał… Bartosz Zmarzlik, którzy przyjechał dopingować swoich klubowych kolegów z innej sekcji. Po rozpoczęciu drugiej połowy gorzowianom wystarczyły trzy minuty, żeby podwyższyć wynik na 18:10. W tym momencie wydawało się, że sprawa triumfu gospodarzy jest rozstrzygnięta. Zwłaszcza, że w miejscowej ekipie wyczuwało się swobodę i radość z grania. Widzowie obejrzeli parę nie tylko skutecznych akcji, ale i miłych dla oka. Szczególnie mogła podobać się bramka w 36 minucie, kiedy to idealną wrzutką zaimponował Aleksander Kryszeń i całość zakończył Mateusz Stupiński. Stal podwyższyła prowadzenie o kolejnego gola i było 20:11.
W 40 minucie, za trzecie dwuminutowe przewinienie, czerwoną kartkę ujrzał Wiktor Bronowski. Goście powoli, acz systematycznie rozpoczęli odrabianie strat i choć jeszcze w 52 minucie Stal prowadziła 25:18, to po kolejnych kilku minutach ta przewaga zmalała o kilka bramek. Ani przez chwilę wygrana nie była jednak zagrożona. Trener Dariusz Molski zwrócił jednak szybko uwagę swoim graczom, że w żadnych okolicznościach nie wolno podawać przeciwnikowi tlenu, kiedy nie jest to konieczne. Stalowcy w pewnej chwili popisali się kilkoma nieskutecznymi akcjami, co rywale natychmiast wykorzystali i dlatego nagle zbliżyli się na odległość tylko trzech goli.
Wygrana jest jednak wygraną i to jest w tej chwili najważniejsze. Zwłaszcza, że strata do pierwszego w tabeli Sokoła Kościerzyny wynosi teraz zaledwie jeden punkt. Z drugą Nielbą Wągrowiec mamy taki sam stan punktowy, choć w stosunku do obu tych drużyn Stal ma rozegrany o jeden mecz więcej.
Stal Gorzów – Grunwald Poznań 28:25 (15:10)
Stal: Marciniak, Nowicki – Stupiński 8, Kryszeń 7, Bronowski 3, Starzyński 3, Serpina 2, Droździk 2, Marcin Smolarek 2, Bekisz 1, Turkowski, Chełmiński, Mariusz Smolarek, Śramkiewicz, Kłak, Gałat.
Kolejny fantastyczny cel na swojej sportowej drodze został osiągnięty przez sierżant sztabową Renatę Kowalską.