2018-11-10, Sport
Fatalnie zaprezentowali się przed własną publicznością piłkarze Stilonu, którzy ulegli Pniówkowi Pawłowice Śląskie 0:4.
Była to najwyższa porażka niebiesko-białych na własnym stadionie w tym sezonie, a co gorsza Stilon nie miał żadnych piłkarskich argumentów w rywalizacji z zespołem z Górnego Śląska.
W pierwszej połowie niewiele ciekawego się działo, a zawodnicy obu ekip nie potrafili długo oddać celnego strzału. Dopiero w 35 minucie uderzył najlepszy snajper gości Rafał Adamek, lecz jego strzał obronił Jacek Skrzyński. Pięć minut później z 14 metrów ponownie próbował zaskoczyć naszego bramkarza Adamek, ale Skrzyński był na posterunku.
Podopieczni Kamila Michniewicza w pierwszej połowie skutecznie rozbijali ataki Pniówka, lecz nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką Bartosza Gocyka. W 51 minucie goście objęli prowadzenie, gdy po rzucie wolnym, piłka prześliznęła się po nodze naszego piłkarza i znalazła drogę do bramki Skrzyńskiego. Pechowym strzelcem samobójczej bramki okazał się Patryk Nidecki. Pięć minut później pięknym strzałem z 20 metrów z rzutu wolnego popisał się wysoki stoper gości Mateusz Wrana i goście cieszyli się już dwubramkowym prowadzeniem.
W 61 minucie goście sprytnie rozegrali rzut rożny, a w polu karnym nieobstawiony Wrana z bliska zdobył swoją drugą bramkę, a trzecią dla zespołu Pniówka. Stilon po stracie trzeciej bramki nadal nie potrafił zagrozić bramce gości i dopiero w 76 minucie oddał pierwszy strzał na bramkę Gocyka. Uczynił to Filip Łaźniowski, który próbował dośrodkować z lewej strony, a ostatecznie piłka omal nie wpadła do bramki, lecz golkiper gości przeniósł ją nad poprzeczką.
W 86 minucie, po dośrodkowaniu z lewej strony, główkował Maciej Kraśnicki, ale zbyt lekko i wprost w ręce bramkarza. W odpowiedzi goście, minutę później, przeprowadzili wzorową kontrę, którą efektownym lobem nad naszym bramkarzem zakończył Adamek, który w ten sposób zdobył swoją ósmą bramkę w sezonie. Gospodarze mogli zdobyć honorową bramkę w 90 minucie, lecz strzał Patryka Nideckiego głową, po rzucie rożnym obronił pewnie Gocyk.
Nasz zespół zagrał najsłabszy mecz w tym sezonie na własnym boisku, a stracone bramki wynikały z braku koncentracji przy stałych fragmentach gry. Gorzowianie ponieśli trzecią porażkę z rzędu i nadal z 10 punktami na koncie znajdują się w strefie spadkowej.
- Jesteśmy nieodpowiedzialni, zachowujemy się jak dzieci, a gramy w seniorach. Tracimy trzy bramki po stałych fragmentach gry w ciągu piętnastu minut i to jest skandal. Tu nie można się głaskać po głowach i szukać usprawiedliwień, bo ich po prostu nie ma. Po tym meczu jest mi po prostu wstyd i jedyne, co mogę zrobić, to przeprosić kibiców, że musieli to oglądać To, co dziś zrobiliśmy to jest kryminał i tyle mogę powiedzieć - nie krył rozgoryczenia trener Kamil Michniewicz.
Przemysław Dygas
Fot. Robert Borowy
Bramki: Patryk Nidecki (51 samobójcza), Mateusz Wrana (56 i 61) oraz Rafał Adamek (87)
Kolejny fantastyczny cel na swojej sportowej drodze został osiągnięty przez sierżant sztabową Renatę Kowalską.