Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Każdy zespół w tej lidze powinien bać się Warty

2019-07-19, Sport

Rozmowa z Pawłem Wójcikiem, trenerem Warty Gorzów

medium_news_header_25316.jpg

- Podobała się panu gra Warty w trzeciej lidze?

- O upodobaniach możemy porozmawiać, ale ważne jest czy ona była skuteczna i przynosiła punkty, bo to jest istotne. Cel nie został zrealizowany i na pewno jesteśmy zawiedzeni. Natomiast ja nie obwiniam nikogo, gdyż także w tych ostatnich meczach ja czy trener Bubniak uczestniczyliśmy w tym procesie i każdy z nas coś tam zawinił, począwszy od prezesa, poprzez trenera Konefała i kończąc na osobie trenera Bubniaka i mojej. Spadliśmy, mamy swoje przemyślenia, mamy doświadczenie i pewnych błędów już nie popełnimy. Myślę, że nie wyciągnęlibyśmy pewnych wniosków, które teraz wyciągnęliśmy, gdyby nie ten spadek.

- A o jakie konkretnie błędy chodzi?

- Nie chciałbym personalnie publicznie wskazywać, kto co zrobił, bo to do niczego nie prowadzi. Co z tego, że my sobie teraz powiemy, że ten czy tamten zawinił, czy ten zawodnik był słabszy czy lepszy, czy któregoś piłkarza należało zmienić i wprowadzić innego. Czasu nie cofniemy; teraz Warta jest w czwartej lidze, mamy bagaż doświadczeń z trzeciej ligi i musimy iść dalej do przodu.

- Jakie widzi Pan różnice między czwartą a trzecią ligą?

- Jeśli chodzi o styl gry w tej lidze, to będziemy musieli zupełnie inaczej grać. W 90% przypadków będzie to atak pozycyjny, a przypomnę, że w trzeciej lidze ten zespół potrafił zagrać dobre mecze, potrafił grać w piłkę i atakować pozycyjnie. Zabrakło tam przede wszystkim skuteczności oraz szczęścia, aczkolwiek szczęściu trzeba pomóc. Jeśli chodzi o charakterystykę tych lig, to kluczową różnicą jest motoryka - każdy zawodnik musi biegać szybciej i więcej. Do tego bardzo istotna jest także sfera mentalna. Przegrywając trzy czy cztery meczu z rzędu lub tylko remisując, gdy oczekiwania są większe, jeśli broni się przed spadkiem, to problemem staje się wtedy sfera mentalna drużyny. Ta sfera mentalna była tu ważna, my nie mamy narzędzi, możemy powiedzieć zawodnikowi: dawaj dalej, jedź, jesteś super. Jednak jak tych meczów się nie wygrywa seryjnie, to z tego dołka trudno wyjść. Jedyną rzeczą, którą my zrobiliśmy po odejściu trenera Konefała, była właściwie ta kwestia mentalna. To, co on tu zrobił, jeszcze raz podkreślę, to była dobra praca i tak ją oceniliśmy. Popracowaliśmy nieco nad sferą mentalną, bardziej lub mniej w sposób świadomy dla zawodników i przyniosło to skutek, bo końcówka była emocjonująca i nad wyraz skuteczna.

- Będziecie teraz z tych obciążeń trzecioligowych schodzić czy jednak one zostaną na tym samym poziomie?

- Nie, Warta to będzie zespół, który będzie dużo biegał, dużo walczył. Warta, przede wszystkim, to będzie zespół, którego każdy bez względu na nazwę w tej czwartej lidze powinien się bać.

-- Jednak w czwartej lidze nie będzie chyba treningów dwa razy dziennie czy nawet codziennie?

- To, na co się zdecydowaliśmy, to jest wymagająca, jak na czwartą ligę, dla zawodników droga. Dlatego podstawowym kryterium przy doborze zawodników była dyspozycyjność każdego z nich do ciężkiej pracy, bo taki mamy cel. Określiłem minimum cztery razy treningi w tygodniu, ten piąty szczególnie w tym krótkim okresie przygotowawczym jest natomiast konieczny. W okresie startowym przewiduje jeden dzień wolnego, ale to będzie zależne od wielu czynników. Jeśli wszystko będzie funkcjonowało na boisku tak jak będę sobie życzył, to na tym poziomie, będziemy trenować cztery razy w tygodniu.

- Ostatnio trenował pan tylko zespoły młodzieżowe, a teraz po wielu latach przerwy poprowadzi pan seniorów w czwartej lidze. To będzie dla pana poważny przeskok?

- Dla mnie to nie będzie żaden przeskok, co prawda ostatni raz prowadziłem seniorów w 2013 roku, ale przez sześć lat stale byłem obecny w seniorskiej piłce, podnosząc swoje kwalifikacje. Zaczynałem pracę z seniorami i w piłce chcę pozostać, jako trener seniorów. Te ostatnie lata poświęciłem właśnie na to, aby się dokształcać na wysokim poziomie, mnie nie satysfakcjonowała praca na poziomie trenera klasy okręgowej. Wtedy tego zawodu nie można nazwać zawodem trenera, bo on jest wtedy, gdy ktoś w 100% się tym zajmuje i ma realny wpływ na to, co zespół prezentuje na boisku. Nie oszukujmy się, w naszych warunkach ciężko było czasami zawodników trzy razy w tygodniu ściągnąć na trening, a wymagania i oczekiwania było olbrzymie. Trzeba jeszcze tu pamiętać o sferze finansowej, gdyż rodzinę za coś trzeba utrzymać.

- Mówił pan o swoim dokształcaniu w ostatnich latach, był pan  m.in. o szkole trenerów w Białej Podlaskiej i ma pan najwyższe kwalifikacje trenerskie w naszym województwie z licencją UEFA Pro. Jak tą bogatą wiedzę przełożyć na pracę z amatorami w czwartej lidze?

- Główny przekaz tej edukacji na tym poziomie, może to kogoś zaskoczy, to zarządzanie ludźmi. Chodzi o współpracę z zawodnikami i z całym sztabem itd. Dla mnie największa wartością i korzyścią były nie tylko same zajęcia, co poznanie  ludzi, którzy brali w nich udział, bo to nie tylko Aleksandar Vukovic czy Ivan Djurdjevic. To byli przede wszystkim trenerzy, którzy prowadza zespoły na różnych poziomach. Te właśnie kuluarowe rozmowy z tymi ludźmi, ich rady były dla mnie bardzo cenne. Może kogoś zaskoczę, jak wysyłam trenerów na staże do klubów ekstraklasy, to ich wniosek po powrocie jest bardzo podobny -  proste środki treningowe. Robimy to samo, tylko chodzi w tym wszystkim o odpowiednie wyczucie.  Za chwilę będę miał na pierwszym treningu około 18 zawodników, z których dwóch nic nie robiło, trzech jest po kontuzjach, czterech się ruszało i jest w dobrej formie, a naszą rolą jest optymalnie dobierać dla nich obciążenia w treningu. Dla mnie, jako trenera to nie jest akurat problemem, są do tego różne testy i narzędzia, dzięki którym możemy określić, na jakim poziomie wytrenowania jest zawodnik.

- Na kurs w szkole trenerów, o którym mówimy, dostało się tylko 25 osób z całego kraju. Jak się pan czuł w gronie wybitnych byłych zawodników, w tym wielu reprezentantów Polski?

- Miałem szczęście, że udało mi się zakwalifikować na ten kurs. To było chyba przeznaczenie, w tym przypadku prowadzenie Warty w Centralnej Lidze Juniorów było ważne. Bez tego nie miałbym żadnych podstaw, aby mieć możliwość prawnego zakwalifikowania się na ten kurs. Powtórzę, że największa wartością są ludzie, którzy tam się znajdują. Wykładowcy to nie tylko Polacy, to top z całej Europy. Były to osoby odpowiadające za ważne projekty w Niemczech czy Anglii. Pokazywali jak pracują i to, co dla nich jest skuteczne w codziennym treningu. W zawodzie trenera, można z tego skorzystać lub nie, ale najważniejsza jest ta inspiracja, a następnie komentarze tych ludzi, którzy byli na zajęciach. Mówili, co robili, co się sprawdziło, a co nie, co warto zrobić, a czego nie. Było tam dużo znanych nazwisk m.in. Radek Sobolewski, Vukovic, Bartek Tarachulski, Sławek Nazaruk, Janek Woś. To są ludzie, którzy zjedli zęby na piłce. Przyznam, że z lekką obawą tam jechałem, ale po pierwszych, drugich zajęciach, ta moja pewność siebie wzrosła, żadnych kompleksów nie czułem, a wręcz przeciwnie, a z wieloma trenerami mam nadal fantastyczny kontakt.

- Zasiada pan w komisji kształcenia i licencjonowania trenerów w PZPN i koordynuje również pracę trenerów w województwie lubuskim. Jakich mamy trenerów w naszym województwie?

- Gros pracy, którą wykonałem w PZPN, jej efekty funkcjonują w całym kraju. Mam tu na myśli chociażby programy kursów trenerskich oraz ich merytoryczną zawartość. I to co  wyszło z województwa lubuskiego i to nie tylko praca mojej osoby, ale całego mojego sztabu, który bardzo cenię. Ja nigdy nie powiedziałem i nie powiem, że mamy słabych trenerów w województwie, mamy naprawdę niezłych trenerów.

- Wyniki jednak tego nie pokazują, gdyż maksymalny poziom ligowy od wielu lat w naszym województwie to raptem tylko trzecia liga, a żaden z trenerów z lubuskiego nie idzie, kolokwialnie mówiąc, w Polskę do klubu na poziomie centralnym. Jak pan się do tego odniesie?

- Iść w Polskę to nie jest problem, bo ja dzięki rozległym znajomościom, o czym otwarcie mówię, mógłbym znaleźć pracę w charakterze asystenta trenera w ekstraklasie. Zimą przykładowo miałem rozmowy o pracę z klubem drugoligowym w charakterze pierwszego trenera, więc nie jest problemem podjęcie pracy poza naszym województwem. Ja problem widzę, gdzie indziej. Większość moich kolegów po fachu pracujących na poziomie czwartej ligi, ma poukładane tu życie, ma rodziny, ma dzieci. Zostawić to wszystko, gdy tyle lat to się budowało i gdzie jest pewna stabilizacja, to jednak jest ryzyko. Zwłaszcza, że statystyki pokazują, że trenerem jest się w klubie średnio sześć spotkań. W każdym razie, tak szybko jak na tą rozmowę podekscytowany pojechałem, to tak szybko stamtąd wróciłem. My w tej chwili, pod względem organizacji klubu, jesteśmy w top 10 w kraju i nie musimy się wstydzić. Mówię tu o całokształcie, a nie tylko o pierwszym zespole. Wiem bowiem jak funkcjonują akademię w klubach ekstraklasowych i tak naprawdę dobrze funkcjonujących jest pięć.

Rozmawiał: Przemysław Dygas

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x