2020-01-27, Sport
Rozmowa z Michałem Olejniczakiem, piłkarzem ręcznym reprezentacji Polski
- Występowałeś na niedawno zakończonych mistrzostwach Europy w Szwecji, gdzie nasza kadra odpadła po meczach grupowych. Jak oceniasz swój debiut na tak wielkiej imprezie.
- Myślę, że mogę ten występ zaliczyć do pozytywnych, ale nie można również popadać w jakiś huraoptymizm. Popełniłem sporo błędów, były sytuacje, które mogłem wykorzystać i rzucić więcej bramek lub inaczej zachować się przy rozegraniu akcji. Cieszę się, że zagrałem na tych mistrzostwach i koncentruję się na tym, aby nadal zbierać doświadczenie i popełniać mniej błędów na przyszłość.
- Jaka atmosfera panowała na tych mistrzostwach?
- Atmosfera była wspaniała, ponad dwanaście tysięcy kibiców na hali robiło wrażenie, a przykładowo na moich meczach w rozgrywkach ligowych ciężko czasami na trybunach zobaczyć sto osób. Taka atmosfera wręcz niesie i aż chce się grać przy takiej publiczności.
- Byłeś zawiedziony, że w pierwszym meczu mistrzostw nie załapałeś się do kadry meczowej i oglądałeś mecz kolegów z trybun?
- Nie byłem zawiedziony, to wynikało z mojego małego urazu i było to wcześniej ustalone z trenerem, że w pierwszym spotkaniu nie zagram.
-Zmiana Twojej pozycji z lewego rozgrywającego na środkowego była dla Ciebie sporym zaskoczeniem?
- Dla mnie to oczywiście duża zmiana. Środkowy musi poukładać grę, poustawiać obrotowego oraz prawe i lewe rozegranie. Bardzo wiele zależy od rozgrywającego przy konstruowaniu akcji, ja ciągle się muszę tego uczyć.
-Słyszymy na przerwach na żądanie nazwy różnych zagrywek, jak trener zwraca się do „Oleja”, czyli Ciebie, jako rozgrywającego. Wszystko to pamiętasz i wiesz, co masz zagrać?
- Tak, mamy akcje wyuczone i przećwiczone na treningach. Na czasie trener może na tablicy rozrysować inną akcję w zależności od wydarzeń na parkiecie i wtedy realizujemy na bieżąco to, co trener zaproponuje w kolejnym ataku.
- W klubie chciałbyś także występować na pozycji środkowego rozgrywającego?
- Bardziej myślę o tym, aby być zawodnikiem uniwersalnym. Chciałbym grać na lewym rozegraniu, a jak będzie taka potrzeba to na środku czy nawet prawym rozegraniu.
- A czy trener Patryk Rombel daje Ci czasami wolną rękę i mówi, że możesz zagrać indywidualnie?
- Tak zdarza się tak, trener mówi słuchaj „Olej” graj otwartą zagrywkę, idziesz jeden na jeden, to wtedy mogę zagrać indywidualną akcję. Oczywiscie wiele zależy od bieżącej sytuacji na boisku.
- Na mistrzostwach zagrało wielu wspaniałych zawodników, naszej kadrze szczególnie dał się we znaki znakomity szczypiornista Andy Schmid, który rzucił dla Szwajcarii 15 bramek i nie można było go zatrzymać. Chociaż Tobie raz udało się go złapać m.in. na faulu ofensywnym.
- Nie patrzę, jaki zawodnik stoi przede mną, to są tylko ludzie. Faktycznie raz złapałem go na faulu w ataku, jednak w całym spotkaniu zagrał on bardzo dobrze i uprzykrzył nam życie.
- Dużo młodych chłopaków jest obecnie w kadrze i wielu z nich znasz z choćby z Gdańska czy z reprezentacji juniorów. To ułatwia Ci aklimatyzację w kadrze?
- Z pewnością łatwiej się porozumieć z zawodnikami, którzy byli w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku, a jest ich w kadrze sporo i to ułatwia również mi kontakt ze starszymi zawodnikami. Przed nami dużo jednak pracy, aby stworzyć bardzo zgrany kolektyw.
- Jesteś najmłodszym zawodnikiem w reprezentacji, debiutowałeś w kadrze trenera Przybeckiego, jako siedemnastolatek. Kiedyś tradycją był tzw. chrzest nowych zawodników w zespole. W Twoim przypadku miało to miejsce?
- Ja akurat nie miałem nic takiego, ale swoje musiałem odpracować, gdyż jestem najmłodszy. Na treningach noszę więc piłki, klej, znaczniki, mam swoje obowiązki, które muszę pilnować.
- Po udanym występie na mistrzostwach Europy i wcześniej na turniejach towarzyskich masz sporo propozycji zmiany barw klubowych. Jak się do nich odnosisz?
- Jest kilka propozycji, ale ja do tego podchodzę spokojnie. W tej chwili koncentruję się na tym, aby dobrze przygotować się do egzaminu dojrzałości, który czeka mnie w maju. Wiadomo, że muszę znaleźć jakiś klub do grania i bardzo chciałbym, aby w klubie był trener, który znajdzie na mnie pomysł i pozwoli mi się rozwijać. To dla mnie jest priorytetem.
- Czy w tej chwili zakładasz opcję transferu zagranicznego czy to jeszcze jednak za wcześnie na taki wyjazd?
- To zależy od wielu czynników. Tak jak mówiłem w dużej mierze zależy to od filozofii trenera, który miałby na mnie plan i zrobi ze mnie zawodnika. Ja mogę powiedzieć, że jestem gotowy na wyjazd.
- Jak wspominasz swoje początki w Uczniowskim Klubie Sportowym Miś w Gorzowie?
- Trenerzy pokazali mi tą dyscyplinę, nauczyli podstaw gry, więc miło to wspominam. Zdobyliśmy niespodziewanie medale mistrzostw Polski wśród trzynastolatków w Busku-Zdroju, ja wtedy nie miałem świadomości jak wielki sukces wówczas odnieśliśmy.
- Po ukończeniu gimnazjum zdecydowałeś o dalszej nauce w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku. To była trudna decyzja?
- To była bardzo dobra decyzja i dobry kierunek, aby się dalej rozwijać. Te trzy lata w Gdańsku nauczyły mnie życia i samodzielności oraz spojrzenia z innej strony na piłkę ręczną.
-Wspominałeś o czekającym Cię w maju egzaminie dojrzałości, jakie więc przedmioty będziesz zdawał na maturze?
-Wybrałem na poziomie rozszerzonym matematykę oraz język angielski
- Przyszli maturzyści właśnie tańczą poloneza i szaleją na parkietach, gdyż nastał czas studniówek. Miałeś już okazję bawić się na swojej studniówce.
- Studniówka mojej klasy mnie ominęła, gdyż odbyła się 11 stycznia, a ja wówczas przebywałem z reprezentacją Polski na mistrzostwach Europy w Szwecji. Dodam jednak, że byłem niedawno na studniówce swojej dziewczyny.
- Dziękuję za rozmowę
Przemysław Dygas
Kolejny fantastyczny cel na swojej sportowej drodze został osiągnięty przez sierżant sztabową Renatę Kowalską.