2015-08-04, Sport
Na wyżej postawione pytanie odpowiedź jest banalnie prosta: wygrać pozostałe do zakończenia rundy zasadniczej trzy mecze (wszystkie za trzy punkty) i czekać na rozstrzygnięcie pozostałych spotkań.
Po porażce w Lesznie Matej Zagar zachęcał, żeby nie pisać czarnych scenariuszy i nie spoglądać w dół tabeli.
- Jeździmy zbyt dobrze, żeby spaść, ale nadal mamy kłopoty z wygrywaniem – przyznał. I trudno nie zgodzić się ze Słoweńcem. Bo pomimo wielu narzekań, aż ośmiu porażek, gorzowianie w wielu spotkaniach byli bliscy zwycięstw. Do szczęścia każdorazowo brakowało lepszego występu jednego z liderów. Na początku sezonu w wyjazdowych potyczkach w Tarnowie i Grudziądzu kiepsko jeździł Niels Kristian Iversen. Potem w meczach u siebie z Unią Leszno i KS Toruń fatalnie spisali się Krzysztof Kasprzak i Matej Zagar. Gdyby jeden z nich, szczególnie w potyczce z torunianami pojechał jako-tako Stal zapewne by wygrała. Słoweniec beznadziejnie zaprezentował się w Zielonej Górze, gdzie nasi ulegli tylko 42:48. We Wrocławiu było 40:50 i tylko trzy oczka zdobyte przez Kasprzaka.
Gdy w czerwcu wszyscy zaczęli jechać obrońcy mistrzowskiego tytułu złapali wiatr w żagle i gromili rywali jeden po drugim. Piękna seria skończyła się szybko, gdy przyszedł ponownie mecz na wyjeździe. W Toruniu stalowcy spisali się wyjątkowo słabo. Większych pretensji nie można było mieć tylko do Zagara. Dziesięć dni temu w Lesznie świetnie zaprezentowali się zawodnicy drugiej linii, ale słabszy dzień mieli Niels K. Iversen i Bartosz Zmarzlik, choć ten ostatni punktowo wcale nie wypadł źle. Sumując, gorzowianie są w stanie jeszcze sprawić trochę radości kibicom pod warunkiem, że w kończących fazę zasadniczą meczach wszyscy wzniosą się na wyżyny umiejętności.
- Liga jest nieprzewidywalna i różne cuda jeszcze mogą się wydarzyć – uważa trener Stanisław Chomski, który jest zwolennikiem patrzenia w górę tabeli.
W sporcie punkty należy jednak liczyć w chwili ich zdobycia. Dlatego na razie spójrzmy jednak na dół tabeli. W tej chwili żółto-niebiescy znajdują się praktycznie w strefie spadkowej, gdyż mają tyle samo punktów, co zamykający tabelę rzeszowianie i grudziądzanie. Ci pierwsi pojadą jeszcze u siebie zarówno z GKM Grudziądz jak i z naszą Stalą. Załóżmy, a jest to w pełni realne, że ekipa prowadzona przez trenera Janusza Ślączkę wygra oba spotkania i zdobędzie 5 punktów (z nami raczej bonusa nie wywalczą). Jeżeli przegra ostatni swój wyjazd w Tarnowie sezon zakończy z dorobkiem 13 punktów. Grudziądzanie po porażce w Rzeszowie praktycznie będą mogli pożegnać się z ekstraligą. Pozostaje jeszcze ekipa trenera Chomskiego. Żeby nie jechać zbyt mocno zestresowanym do Rzeszowa nasi muszą wcześniej wygrać u siebie z Falubazem i ze Spartą. Jedna porażka powoduje, że w stolicy Podkarpacia nie będzie można pozwolić sobie na przegraną, gdyż w innym przypadku mistrzowie znajdą się na miejscu barażowym, a być może spadkowym.
W optymistycznym wariancie, czyli zdobycia do końca rundy kompletu 9 punktów gorzowianie będą mogli liczyć nawet na miejsce w play off pod warunkiem, że Sparta nie zdobędzie w ostatnich trzech meczach więcej niż jeden punkt. Praktycznie dotyczy to spotkania w Tarnowie, gdzie walczącą o play off Unia zapewne zrobi wszystko, żeby pokonać wrocławian różnicą wyższą niż 14 punktów.
Wszelkie wyliczenia matematyczne będą zdecydowanie łatwiejsze po najbliższej kolejce 9 sierpnia, kiedy to dojdzie do trzech kluczowych meczów dla układu tabeli – w Tarnowie, Gorzowie i Rzeszowie. Dla niektórych drużyn tego dnia uśmiechnie się słońce, dla niektórych będzie to przykry dzień. Ale taki właśnie jest ten sport, że jedni wygrywają, inni dostają łomot…
Robert Borowy
Kolejny fantastyczny cel na swojej sportowej drodze został osiągnięty przez sierżant sztabową Renatę Kowalską.