Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Beniny, Filipa, Judyty , 6 maja 2024

Statecznym czterdziestolatkom piłka wciąż sprawia frajdę!

2015-07-13, Sport

Ćwierć wieku temu, młodzi piłkarze kadry GOZPN stali się rewelacją rozgrywek o Puchar dra Jerzego Michałowicza.

medium_news_header_11867.jpg

W finałach na Mazurach sięgnęli po brązowy medal mistrzostw Polski w kategorii piętnastolatków. Dodajmy - jedyny w 24-letniej historii byłego województwa gorzowskiego...

Dziś są już statecznymi czterdziestolatkami, ale na hasło rzucone przez swego trenera Artura Byczkowskiego, większość z nich znów stawiła się w sobotę w Gorzowie. Obok miejscowych Artura Gerlacha, Krzysztofa Prażucha, Mariusza Osieckiego i Roberta Skrzypczaka - wszyscy ze Stilonu oraz Jarosława Chaca i Sebastiana Skrzydły z Warty, najmocniejszą grupę stanowiło trio Stoczniowca Barlinek: Grzegorz Januszke, Paweł Bunda i Rafał Sławiński. Kostrzyńską Celulozę godnie reprezentował Grzegorz Walczyński, Osadnika Myślibórz - Rafał Kula, a Polonię Lipki Wielkie - Jarosław Ślusarczyk.

Nie było tylko stilonowców Pawła Byczkowskiego (mieszka w Anglii) i Pawła Henka (w Niemczech), Wiesława Kopery (Celuloza) i Piotra Szczerbaka (Zryw Racław), choć dwaj ostatni zapowiadali obecność. Zabrakło też Pawła Kotwickiego (Stilon) i Andrzeja Góralczyka (Meprozet Stare Kurowo), gdyż, niestety, nie ma już ich wśród żyjących...

Gwoli ścisłości dodajmy, że Osiecki i Skrzypczak dołączyli do kolegów dopiero późnym popołudniem, tłumacząc to obowiązkami zawodowymi. Jak utrzymywali jednak złośliwi, z obawy przed pierwszą częścią jubileuszu, na dawnym stadionie Stilonu (dziś już OSiR-u)...

Najpierw odbył się tu bowiem godzinny trening, a później półgodzinna gierka kontrolna na mini bramki. I jeśli pomyślał kto, że była to niewinna zabawa, jest w błędzie! Szkoleniowiec zaordynował swoim podopiecznym tradycyjny zestaw ,,tortur'' gimnastyczno-biegowych, różnych ćwiczeń oraz slalomów z piłką, po których pot spływał niektórym z czoła...  

Wykonywali to wszystko z ochotą, ba - wręcz z radością, bo widać było, że choć czas jest nieubłagany, piłka wciąż sprawia im wielką frajdę. Trener zaś pozostał niepodważalnym autorytetem, za którym poszliby nawet w ogień! 

Rozczarowanie i sportowa złość

Wszystko zaczęło się latem 1988 roku, na obozie przygotowawczym nad jeziorem w Barlinku, gdy chłopcy ci mieli zaledwie po 13 lat! Pod okiem szkoleniowców Gorzowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej Jerzego Wandelta i Artura Byczkowskiego, poznawali tajniki futbolu, połykając równocześnie bakcyla tej dyscypliny sportowej.

W sezonie 1988/89 reprezentowali już nasze województwo w rozgrywkach o Puchar Wacława Kuchara (w kategorii do lat 14), będąc o krok od sukcesu na szczeblu makroregionu wielkopolskiego. W ostatecznym rozrachunku wyprzedził ich jednak zespół Poznania, mający podobno w swoim składzie kilku zawodników przekraczających już limit wiekowy. Gorzowianie czuli się więc moralnymi zwycięzcami, choć ich protestu nie uznali poznańscy działacze, prowadzący te rozgrywki. - Miałem obawy, że krzywda, jaka nas spotkała, wpłynie demobilizująco na chłopców i może nawet dadzą sobie spokój z piłką - wspomina trener Byczkowski. - Jednak zadziałało wręcz odwrotnie: wyzwoliło w nich tylko sportową złość i chęć udowodnienia, iż to nam właśnie należał się awans do finałów we Wrocławiu.

W sezonie 1989/1990, na reprezentację GOZPN nie było już siły! W rozgrywkach Pucharu Jerzego Michałowicza na szczeblu makroregionu, zmiatali rywali, zostawiając w pobitym polu nie tylko reprezentacje Piły i Koszalina, ale także silne zwykle teamy Szczecina i Poznania. - Warto było pracować z tymi chłopcami, choćby dla tej jednej chwili, kiedy w spontanicznej radości po końcowym gwizdku sędziego, podrzucali mnie na swoich rękach, dziękując za wszystko - mówił Byczkowski z rozrzewnieniem po zwycięstwie nad Poznanianami 1:0 na stadionie w Skwierzynie.         

Rewelacja na Mazurach

Turniej finałowy, którego stawką był tytuł najlepszej drużyny w kraju, rozegrano w lipcu 1990 roku w Kętrzynie i okolicach, a bazą wszystkich uczestniczących zespołów stał się Zespół Szkół Rolniczych w Karolewie. Kierownikiem gorzowskiej drużyny był Czesław Wyszowski z Lubna (były piłkarz gorzowskiej Warty), a szefem ekipy - ówczesny prezes GOZPN Marek Pospieszny.

W grupie półfinałowej, team GOZPN pokonał w inauguracji drużynę Lublina 1:0, po indywidualnej akcji i kapitalnym strzale ,,Maria'' Osieckiego. Dzień później, odbyły się... lubuskie derby, w których Gorzów ograł Zieloną Górę 2:0, po strzałach Pawła Byczkowskiego i Rafała Kuli. - I znów był wybuch radości, bo w tym momencie zespół zapewnił sobie miejsce w czwórce walczącej o medale - wspomina prezes Pospieszny.

Ostatni mecz grupowy, z drużyną Gdańska, był niezwykle dramatyczny i, niestety, przegrany 0:2. - Tym razem los odwrócił się od nas - argumentują po latach Januszke, Chac i Skrzydło. - Nie potrafiliśmy wykorzystać kilku znakomitych sytuacji bramkowych, a rywale wykorzystali dwa potknięcia naszych defensorów i bramkarza...

Gdańszczanie sięgnęli zresztą ostatecznie po złoty medal, wygrywając w finale po dramatycznym meczu z drużyną Katowic 3:2. - W swych szeregach mieli wówczas bramkarza Grzegorza Szamotulskiego i napastnika Marcina Mięciela, znanych później m.in. z gry w Legii Warszawa, wielu zagranicznych klubach i oczywiście reprezentacji Polski - wspomina szkoleniowiec.     

A w meczu o brąz, rywalem Gorzowian była reprezentacja Krakowa, oparta na piłkarzach Wisły, Cracovii i Hutnika. Lecz górą byli podopieczni Byczkowskiego, dla których ,,złotą'' bramkę strzelił znów Osiecki. - ,,Mario'' przejął piłkę na połowie przeciwnika, wymanewrował trzech zawodników z pola, wyciągnął bramkarza i ulokował ją w siatce - jak zapamiętali koledzy z drużyny. - Wymarzony medal stał się więc faktem, wynagradzając nam trud wielomiesięcznych przygotowań - dodają niemal chórem.

Nie tylko piłka

Dziś większość z nich nie kryje, że trener był dla nich niczym ojciec: serdeczny, opiekuńczy, troskliwy, lecz kiedy trzeba - wymagający, a nawet surowy. - Można bez cienia wątpliwości stwierdzić, że pomógł nam ,,wyjść na ludzi'' - kwituje Grzesiu Walczyński.

Nic więc dziwnego, że nawet dziś, po tylu latach, czuje się familijną atmosferę w tym zespole. Zaraz po części sportowej na stadionie, w komplecie udali się na gorzowski cmentarz, by złożyć wiązankę kwiatów i zapalić znicze na grobie swojego bramkarza, Pawła Kotwickiego, który 11 lat temu, w tragicznych okolicznościach rozstał się z życiem.

Była chwila zadumy, kilka wspomnień ze wspólnej przygody i żal, że nie ma już Go wśród nas...             

Ostatnim punktem programu sobotniego jubileuszu było towarzyskie spotkanie w gościnnych progach gorzowskiej restauracji ,,Pod Słońcem''. Były pamiątkowe zdjęcia, ,,rodzinnny'' obiad z okolicznościowymi toastami, liczne wspomnienia i anegdoty, a także wspólne oglądanie z kasety wideo, filmu z meczu eliminacyjnego z OZPN Piła na stadionie w Skwierzynie (było to 10 maja 1989 roku). Nasi wygrali go aż 5:1, lecz mimo upływu tylu lat, spontanicznie reagowali na każdą akcję, każdy błąd, a zdobyte przez siebie gole nagradzali burzliwą owacją!

Zrozumiałe ożywienie przyniósł też moment, gdy w sali bankietowej pojawił się jubileuszowy tort z liczbą ,,25'' oraz łaciatą piłką, ufundowany przez popularną gorzowską cukiernię ,,Śnieżka'' Marcina Franka. Swój wkład w organizację spotkania wnieśli też m.in. Paweł Rystwej, Sylwester Komisarek, Piotr Biłko, Dariusz Mazowiecki, Maciej Szypiórkowski i Zbigniew Trębacz, a więc w większości ludzie związani od lat z gorzowskim futbolem.

Nie zapomniano też o tych, którzy przed laty opisywali brawurową drogę po medal na łamach nieistniejących już, niestety, tygodników ,,Ziemia Gorzowska'' i ,,Gorzowski Tydzień'', a więc redaktorach Krzysztofie Hołyńskim i niżej podpisanym. Krzysiu, choć od ładnych paru lat boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi, mężnie zniósł trudy całego dnia, a na jego twarzy znów pojawił się promyk szczęścia i dawny błysk w oku.

Swoją chwilę radości miał też kierownik dzielnej drużyny Czesiu Wyszowski, gdy z rąk Grzesia Januszke przejął białą koszulkę nieistniejącej już, niestety, drużyny Pogoni Barlinek z numerem ,,4'', upstrzoną cennymi autografami wszystkich uczestników sobotniego spotkania. A równie uszczęśliwiony z całej uroczystości był ośmioletni Piotruś Byczkowski, syn trenera, choć sam uprawia judo w gorzowskim AZS AWF. - Trenuję także piłkę, ale nie w klubie, tylko pod okiem mojego taty - zdradził nam w trakcie wieczoru.

I tylko szkoda, że czas biegnie tak nieubłaganie szybko, choć kilku ,,chłopaków'' z tej medalowej drużyny - mimo ,,czterdziestki na liczniku'' - gra jeszcze w piłkę rekreacyjnie, a Jarek Chac i Artur Gerlach - w regionalnej okręgówce, w barwach Orła Trzcińsko Zdrój.

Tak trzymać, Chłopcy! Do zobaczenia na Złotym Jubileuszu!           

  

Janusz Dobrzyński

0.25.jpg
1.3.jpg
2.33.jpg
3.47.jpg
0
0123

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x