Radosny speedway na Wyspach

2015-07-08, Sport

Angielski żużel przed dziesiątki lat był wyznacznikiem trendów w tej dyscyplinie sportu. Dzisiaj, choć przeżywa liczne problemy, nadal jest uważany za dobrą szkołę jazdy.

Najlepsi żużlowcy świata coraz szerszym łukiem omijają angielskie stadiony, ale ci którzy chcą znaleźć się w czołówce światowej powinni tam na jakiś czas zaglądnąć. Tylko na pokręconych o różnej nawierzchni brytyjskich torach można nauczyć się mistrzowskiej techniki. Tam nikt się nie patyczkuje, nie płacze nad dziurkami w torze, bo inaczej trudno byłoby rozgrywać mecze w tak wilgotnym klimacie, jaki przez cały rok panuje na Wyspach.

Angielski żużel ma również w sobie niezwykłą kibicowską moc i ogromne przywiązanie do barw klubowych z zachowaniem jednocześnie wielkiego szacunku dla rywali. Mogłem świetnie przypatrzeć się temu zjawisku podczas mistrzostw par Premiere Leaugue (odpowiednik polskiej I ligi), który corocznie odbywa się w przeddzień Grand Prix Wielkiej Brytanii na torze w Somerset. Zawody, ku mojemu zaskoczeniu, cieszyły się dużym zainteresowaniem. Na stadion autokarami zjechali kibice dziesięciu startujących par i nikt nie obawiał się wyrażać swojej miłości do ulubionego klubu, co było widać po licznych pamiątkach w postaci flag, odznak czy szalików. Kilka tysięcy widzów dopingowało wszystkich startujących, a że walka była naprawdę ciekawa, emocji nie brakowało. Również interesujący był system rozgrywek. Drużyny podzielono na dwie grupy, w których rywalizowano systemem ,,każdym z każdym’’. Potem odbyły się półfinały i wielki finał. Punktacja faworyzowała jazdę parową, gdyż w przypadku ,,remisu’’ wygrywała para, której zawodnicy zajmowali drugą i trzecią pozycję. Do finału awansowali gospodarze oraz ekipa Ipswich Witches. Niestety dla Rebeliantów z Somerset, w pierwszym łuku niefortunnie upadł Brady Kurtz i marzenia o zwycięstwie prysły niczym bańka mydlana.

Pozytywnie zostałem zaskoczony także dobrym poziomem imprezy. Zawodnicy na fantastycznie, przyczepnie przygotowanym torze śmigali aż ręce same składały się do oklasków. Okazuje się, że z tym poziomem w Anglii nie jest tak tragicznie jak niektórzy potrafią to przedstawiać. Zresztą wielu polskich asów ma duże kłopoty ze skuteczną jazdą na Wyspach, ponieważ tam nikt nie dba o szczegóły. Nie ma komisarzy torów, całych ksiąg regulaminowych, tam jest normalny tor o różnej przyczepności i kibice, którzy z piwem w jednym ręku, z hot-dogiem w drugim chcą oglądać walkę na całego. Czy kiedyś u nas będzie tak normalnie, bez napinki i ciągłych narzekań?...