Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Sport »
Grzegorza, Karoliny, Karola , 9 maja 2024

Złoto i szarfa mistrza Polski do odbioru przy Śląskiej

2015-07-03, Sport

Po 30 latach w Gorzowie ponownie obejrzymy finał indywidualnych mistrzostw Polski na żużlu.

medium_news_header_11788.jpg

Jego początek w niedzielę (5 lipca) o godzinie 19.00. W gronie faworytów są także gorzowianie.

Kiedyś była to najważniejsza krajowa impreza każdego sezonu. Obecnie zainteresowanie finałami IMP nieco zmalało, ale nadal dla każdego żużlowca zdobycie popularnej czapki Kadyrowa jest sportowym marzeniem.

Gorzów pierwszy raz gospodarzem finału IMP był w 1970 roku. Nadkomplet publiczności zebranej na trybunach obiektu przy ul. Śląskiej świętował wielki sukces Edmunda Migosia, pierwszego gorzowianina, który stanął na najwyższym stopniu podium. A tak złoto wywalczone przed popularnego ,,Mundka’’ opisywał w książce ,,Żużel nad Wartą 1945-1989’’ red. Jan Delijewski:

,,Kiedy Edmund Migoś w 17 wyścigu mijał jako pierwszy linię mety, mając za plecami Gluecklicha, Bombika i Cieślaka, stadion oszalał ze szczęścia. Tym zwycięstwem bowiem Migoś pieczętował swój pierwszy (i jedyny) tytuł indywidualnego mistrza Polski na rok 1970. Jak pierwszy żużlowiec Stali sięgnął po ten zaszczytny tytuł, na który przez wiele lat cierpliwie czekali kibice z nadwarciańskiego grodu.

- Wiedziałem, że publiczność pragnie mego zwycięstwa i ja też o tym marzyłem – powie po latach Krzysztofowi Hołyńskiemu z „Gazety Lubuskiej”. – Jeździło mi się bardzo dobrze. Klasa rywali była najlepszym dopingiem. Przed ostatnim moim wyścigiem Janek Malinowski i inni działacze oraz żużlowcy już mi gratulowali. Powiedziałem im: poczekajcie, mam jeszcze jeden wyścig, Do końca byłem przezorny. Wygrałem i potem mogłem sobie pozwolić na radość. Łzy miałem w oczach, gdy cały stadion szalał ze szczęścia – dodał.

A zdarzyło się to w ostatnią niedzielę września 1970 roku, na gorzowskim torze. Finał rozgrywano po raz pierwszy w Gorzowie, gdyż zgodnie z obowiązującą zasadą, to drużynowy mistrz Polski organizował w następnym roku finał indywidualnych mistrzostw kraju. Zabrakło na starcie tego finału m.in. Jancarza, Pogorzelskiego i Padewskiego. Kontuzje i inne losowe przypadki sprawiły, że nie mogli wystąpić. Oprócz Migosia startował jeszcze Dziatkowiak z miejscowego klubu. Na Dziatkowiaka nikt nie stawiał – był za młody, brakowało mu umiejętności, doświadczenia. Wszyscy liczyli na Migosia. Był już przecież wicemistrzem kraju i medalistą mistrzostw świata. No i startował na własnym torze przed własną publicznością.

Edmund Migoś zaczynał sportową karierę w latach pięćdziesiątych od... boksu. Podobnie jak Rogal. I też w Stali. I może zostałby przy boksie dłużej, gdyby nie rozpadła się drużyna, z którą wywalczył awans do II ligi. Wtedy zajął się motocrossem. Również w Stali. I tutaj dał się poznać z dobrej strony. Był mistrzem i wicemistrzem okręgu w klasie 125 ccm. Z motocrossu trafił do żużla. Oczywiście w Stali. Tak w nietypowy sposób rozpoczęła się jego przygoda z czarnym sportem.

W 1970 roku miał już 33 lata. Czas był więc najwyższy zdobyć medal, którego nie miał w swojej kolekcji, a którego bardzo mu brakowało, jak sam przyznawał. No i brakowało go też kibicom, działaczom. Ba, ale podobne pragnienia mieli Wyglenda i Woryna z Rybnika, P. Waloszek i Mucha ze Świętochłowic, Trzeszkowski i Bruzda z Wrocławia, Gluecklich z Bydgoszczy, Żyto z Gdańska i inni uczestnicy gorzowskiego finału. Wygrać mógł tylko jeden.

Tym jednym był właśnie Migoś. Mimo przegranych startów cztery razy mijał linie mety jako pierwszy i raz tylko był drugi przegrywając z Wyglendą. Dało mu to w sumie 14 punktów i tytuł mistrza kraju wraz z czapką Kadyrowa (byłego radzieckiego zawodnika – Gabdrachmana Kadyrowa, sześciokrotnego mistrza świata w wyścigach na lodzie), przekazywaną od lat jako nieoficjalny atrybut mistrzostwa. Każdy mistrz dopisywał na niej swoje nazwisko i przekazywał następnemu. Drugi był Woryna, trzeci Wyglenda. Dziatkowiak z 3 punktami znalazł się na piętnastej pozycji (…)’’

* * *

Drugi finał w Gorzowie miał miejsce w 1974 roku i zakończył się dubletem stalowców. Wygrał Zenon Plech przed Edwardem Jancarzem. Dwa lata później doszło do niecodziennej sytuacji. W jednym z wyścigów najpierw defekt motocykla miał jadący na czele stawki Edward Jancarz, na następnym okrążeniu pech spotkał Jerzego Rembasa. Prezent od losu wykorzystał będący początkowo za zawodnikami Stali Zdzisław Dobrucki i to on odebrał złoto. Rembas był drugi, Jancarz trzeci. W 1977 roku mistrzem na gorzowskim torze został Bogusław Nowak, a brązowy medal przypadł Mieczysławowi Woźniakowi. Kolejne dwa finały rozegrane w naszym mieście w 1978 i 1979 roku przyniosły miejscowym zawodnikom srebrne medale. Najpierw na drugim stopniu podium stanął Bolesław Proch, ulegając Bernardowi Jąderowi, a rok później Mieczysław Woźniak, który przegrał wyścig dodatkowy z Zenonem Plechem, jeżdżącym już w barwach Wybrzeża Gdańsk.

Ostatnie finały IMP na obiekcie przy ul. Śląskiej odbyły się w latach 1984-85 i dwukrotnie triumfował w nich Zenon Plech, który cztery z pięciu swoich tytułów wywalczył na terenioe klubu, w barwach którego zaczynał karierę sportową. W 1984 roku ,,Super-Zenon’’ stoczył porywającą walkę o złoto z Jerzym Rembasem, natomiast rok później w finale nie było zawodnika gospodarzy, choć jednym z bohaterów imprezy był… Ryszard Franczyszyn. Startował on jako rezerwowy toru bez prawa sklasyfikowania. Zdobył 10 punktów, trzykrotnie mijając linię mety jako pierwszy i pokonując m.in. brązowego medalistę Macieja Jaworka oraz czwartego w finale Andrzeja Huszczę. Obu zabrakło potem tego punktu do wyścigu dodatkowego z Plechem o złoty medal.

Po 30 latach najlepsi krajowi żużlowcy powracają na stadion Stali i tym razem kibice nie będą mogli narzekać na brak swoich zawodników. Jest ich pięciu, przy czym Adrian Cyfer oficjalnie pełni rolę pierwszego rezerwowego, ale zapewne pojedzie w miejsce kontuzjowanego Damiana Balińskiego, który w ostatnim meczu ligowym w Rybniku pechowo połamał trzy żebra. Szanse na medal mają także Krzysztof Kasprzak, Bartosz Zmarzlik, Tomasz Gapiński i Piotr Świderski. Ten pierwszy broni mistrzowskiego tytułu wywalczonego przed rokiem w Zielonej Górze. Jak sam jednak przyznaje, w obecnej dyspozycji sportowej nie zalicza siebie do faworytów, ale zapowiada walkę.

- Faworytem jest Bartek, którzy znajduje się w wyśmienitej formie, ale finały IMP są specyficzne. W takich zawodach potrafi ktoś nagle wyskoczyć, który w lidze akurat nie błyszczy – powiedział obrońca mistrzowskiego lauru.

Dla Bartosza Zmarzlika będzie to już czwarty start w finale IMP. Najbliżej medalu był w debiucie w 2012 roku w Zielonej Górze, gdzie ostatecznie zajął czwarte miejsce. Rok później w Tarnowie był trzynasty a przed rokiem ponownie w Zielonej Górze szósty.

- Nie uważam się za faworyta, gdyż na starcie pojawi się wielu bardziej doświadczonych zawodników. Zresztą niedzielny start traktuję jako kolejne zawody, w których chcę pojechać dobrze i bawić się żużlem. Nie przejmuję się również stanem toru. Jaki będzie, na takim pojadę – przyznał nasz junior.

Nie można wykluczyć niespodzianki ze strony Tomasza Gapińskiego czy Piotra Świderskiego, zwłaszcza że regulamin finału sprzyja zawodnikom jeżdżącym nierówno. Wystarczy zająć szóste miejsce po fazie zasadniczej a dalej ma się szansę na medal, gdyż zgodnie z regulaminem po rozegraniu 20 wyścigów odbędzie się bieg barażowy, w których pojadą zawodnicy miejsc 3-6 i na końcu wielki finał z udziałem dwóch najlepszych żużlowców po turnieju głównym oraz dwóch pierwszych z biegu półfinałowego. Punkty wcześniej zdobyte już nie są liczone, a jedynie kolejność na mecie.

- Przystąpię do zawodów z postanowieniem wygranej – twardo zapowiada Piotr Świderski. – Inaczej nie ma sensu startować. Historia pamięta tylko triumfatorów, pozostali medaliści już są szybko zapominani – zauważa.

Zachęcamy do zakupów biletów, ich ceny podajemy pod listą startową. Zainteresowanie finałem jest bardzo duże, zostanie przeprowadzona także transmisja telewizyjna.

Robert Borowy

Lista startowa finału IMP w Gorzowie: 
1. Tomasz Gapiński (MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów) 

2. Krzysztof Buczkowski (MRGARDEN GKM Grudziądz) 

3. Michał Szczepaniak (MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovia) 

4. Sebastian Ułamek (ŻKS ROW Rybnik) 

5. Mateusz Szczepaniak (MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovia) 

6. Janusz Kołodziej (Unia Tarnów) 

7. Grzegorz Zengota (Fogo Unia Leszno) 

8. Krzysztof Kasprzak (MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów) 

9. Damian Baliński (ŻKS ROW Rybnik)

10. Bartosz Zmarzlik (MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów) 

11. Przemysław Pawlicki (Fogo Unia Leszno) 

12. Piotr Protasiewicz (SPAR Falubaz Zielona Góra) 

13. Maciej Janowski (Betard Sparta Wrocław) 

14. Krystian Pieszczek (SPAR Falubaz Zielona Góra) 

15. Piotr Świderski (MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów) 

16. Zbigniew Suchecki (Łączyńscy-Carbon Start Gniezno) 

17. Adrian Cyfer (MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów) 

18. Dawid Lampart (PGE Stal Rzeszów) 

* * *
Ceny biletów na Finał IMP: 
- Normalny 30 zł 
- Ulgowy 25 zł 
- Promocyjny 20 zł 
- Posiadacze karnetów 15 zł 
 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x