Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Jaropełka, Marii, Niny , 3 maja 2024

To się zwyczajnie nie zdarza, a jednak zdarzyło

2015-02-28, Kultura

Już tylko afisz piątkowego koncertu zapowiadał wielkie emocje, bo koncert skrzypcowy Piotra Czajkowskiego i VII symfonia Antonina Dvořaka wystarczą, aby zachwycić. A w piątkowy wieczór nie tylko te dwie kompozycje spowodowały, że przeszedł on do historii wydarzeń muzycznych.

medium_news_header_10469.jpg

Piątkowy afisz otworzył koncert skrzypcowy D-dur opus 35 Piotra Czajkowskiego. Solistą był Roman Simović, Serb, genialny skrzypek, uczeń Mariny Jaszwili, wielkiej gruzińskiej skrzypaczki, jak się okazało, także w pewien sposób mentorki maestry Moniki Wolińskiej. I to już było wydarzenie.

Piana niebywałe

 Przepiękny, bardzo trudny technicznie koncert Piotra Czajkowskiego jest zawsze wyzwaniem zarówno dla solisty, jak i orkiestry. Skomplikowanie materii muzycznej powoduje, że wymaga maksymalnej koncentracji i dla solisty, i dla orkiestry, czyli dla dyrygenta. Bo musi on, w przypadku Filharmonii Gorzowskiej ona, tak zapanować nad całym aparatem, aby orkiestra nie przykryła solisty, aby poszczególne frazy zabrzmiały właściwie. I tak właśnie było. Zwłaszcza podziwiać należy rewelacyjnie brzmiące dialogi skrzypiec z fletem czy obojem. Jednak mistrzostwem były sola solisty. Wydobywał takie dźwięki, takie piana, takie forte, że wydawało się to zwyczajnie niemożliwe. Ale wszak solistą był właśnie Roman Simović, Serb, uczeń Mariny Jaszwili, dziś koncertujący solista i jednocześnie lider skrzypiec w London Symphony Orchestra. Jego koncert w Gorzowie razem z FG należy uznać za rzecz doskonałą. Huragan braw jest tego wydarzenia najlepszym potwierdzeniem.

Pierwszy bonus

Potem było słowo, po koncercie. Wcześniej jednak Roman Simović wyszedł i zagrał bis. I to jaki. Bo zagrał jedną z części sonaty Eugène Ysaÿe, znakomitego belgijskiego skrzypka, ucznia Henryka Wieniawskiego. I był to popis mistrzostwa. Absolutnego. Bonus, który wbił w fotele. Bo zagrał szalenie trudny, technicznie wręcz niewyobrażalny do ujęcia fragment. Taki, który pokazuje mistrza i jego mistrzostwo. Trudna kompozycja, trudna i najeżona technicznymi trudnościami muzyka, ale taka, że jak mistrz ją gra, to się nie myśli o tej materii. A potem przyszedł czas na słowa.

Z wróbelkiem na ramieniu

Słowo o Marinie Jaszwili sprowokowała maestra Monika Wolińska, która, przerywając huragan braw, opowiedziała anegdotę, jakiej była świadkiem podczas występu Mariny Jaszwili podczas jej występu w Łańcucie. – Marina Jaszwili grała w głównej sali koncertowej. I w pewnym momencie do sali wleciał wróbelek. Usiadł jej na ramieniu, a ona tam na tych skrzypcach dokonywała niebywałych gestów. A wróbelek siedział na jej ramieniu, do końca jej występu. To coś niebywałego było – opowiadała Monika Wolińska. A potem sam Roman Simović mówił, że to była genialna skrzypaczka, genialny pedagog, którą spotkał w Moskwie w Konserwatorium im. Piotra Czajkowskiego. To była osoba, która go ukształtowała, która go uporządkowała, która otwarła mu świat. – Bo ona poświęciła mi dużo czasu i przygotowała do konkursu im. Henryka Wieniawskiego. Otworzyła mi świat. Mam wrażenie, że ona tu jest i gdzieś słucha i zaraz będzie krytykować. Bo zawsze tak robiła, i miała zawsze rację – mówił Roman Simović. I kolejny raz zebrał huragan braw.

Dvořak i też bonus

W drugiej części koncertu zabrzmiała przepiękna VII Symfonia d-moll Antonina Dvořaka z opusu 70. I to też kolejny bonus był, bo za pulpitem tutti usiadł sam Roman Simović. To się zwyczajnie nie zdarza, aby solista i to takiej klasy zechciał zagrać jako muzyk tutti. A jednak się wydarzyło. I jak zapowiedziała maestra Monika Wolińska, połączone siły London Symphony Orchestra i FG zagrały tę piękną kompozycję.

Wielki muzyk, który ma znakomite osiągnięcia jako solista, co więcej jest liderem  w London Symphony, i jeszcze więcej, gra na instrumencie, który wyszedł z rąk wielkiego lutnika, Antonio Stradivariego z Cremony w roku 1709 zasiadł do szeregowego pulpitu orkiestrowego. I to był ten kolejny bonus. Niebywały, bo wcześniej tej symfonii nie grał. Była muzyczna magia. Znakomicie zagrana symfonia zaczarowała i zauroczyła. Bo choć bardziej znana jest IX Symfonia „Z nowego świata” Dvořaka, to jednak VII uwodzi. I to był bonus dla melomanów, ale i dla orkiestry .

Bonus kolejny

I kiedy, wydawałoby się już koncert dobiegł końca, kiedy jednak oklaski nie chciały umilknąć, przyszedł czas na kolejny bonus. Bo maestra Monika Wolińska podeszła po kolejnych oklaskach, które nie chciały zamilknąć, do pulpitu i powiedziała – Na pamięć Mariny Jaszwili, teraz Jean Sibelius, Valse Triste. I popłynęła przepiękna muzyka, mocno oszczędna, zachwycająca. „Smutny walc” genialnego Fina rzadko można usłyszeć na regularnym koncercie, tym większe słowa uznania.

Zakończenie

Niebywałe wydarzenie, dedykowane mistrzyni skrzypiec, z jej uczniem i maestrą, która też miała okazję ją poznać i uczyć się od niej, stał się kolejnym znaczącym wydarzeniem muzycznym w Gorzowie. Bo melomani nie dość, że posłuchali świetnie zagranych kompozycji, doświadczyli dotyku geniuszu, tu ukłony dla pana Romana Simovića, to jeszcze byli świadkami rzeczy niebywałej. Znakomity muzyk, nie dość, że zafundował bonus, część sonaty Eugène Ysaÿe, potem usiadł w aparacie, jako muzyk tutti i sprawił radość melomanom a także prezent Orkiestrze FG. Bo tak się nie zdarza.

Kolejny koncert FG może i wręcz powinna sobie zapisać złotymi zgłoskami w historii. Wydarzenie duże.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x