Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Temperament słowiański ze skandynawską dyscypliną

2012-06-10, Kultura

Rozmowa z Markiem Konarskim, saksofonistą jazzowym, studntem I roku Syddansk Musikkkonservatorium og Skuespillerskole w Odense (Dania), kandydatem do stypendium artystycznego Prezydenta Miasta Gorzowa

medium_news_header_512.jpg

 

Fot. Michał Kapuściński

 

- Jak się zostaje studentem akademii muzycznej w Danii?

- Trzeba zdać egzaminy w styczniu, więc było to pół roku przed maturą. Miałem 18 lat, kiedy pojechałem na egzaminy do Odense. Składały się one z kilku etapów. W pierwszym trzeba było zagrać trzy kompozycje – własne lub standardy. Warto  jednak było zagrać chociaż jeden standard, żeby egzaminatorzy mogli zobaczyć, jaki się ma warsztat. Jeśli się przeszło ten etap, to w następnym było czytanie nut a vista i granie z zespołem.

- Na czym to czytanie polega? Na wyśpiewywaniu nut?

- Nie, na odegraniu na instrumencie tematów oraz solówek z zapisanych akordów i to razem z profesorami. Gdybym miał śpiewać z nut, to pewnie nie zostałbym  studentem w Odense. Jeśli przeszło się drugi etap, to w trzecim trzeba było zagrać na fortepianie lub innym instrumencie harmonicznym i zaśpiewać przygotowany wcześniej utwór. Grałem na gitarze i śpiewałem jakąś polska piosenkę, której tytułu już  nie pamiętam. W czwartym etapie zdawało się teorię oraz kształcenie słuchu.

- Egzamin pewnie był po angielsku. Znałeś już na tyle język?

- Nie, nie znałem, nadal nie znam perfekt. Bardzo się z tego powodu bałem. Teraz ciągle się uczę, ciągle rozmawiamy po angielsku. W Danii angielski to praktycznie drugi język, który jest wszędzie obecny.

- Jak zrodził się w Tobie pomysł studiowania w Danii?

Byłem na warsztatach jazzowych w Chodzieży. Poznałem tam ludzi, z którymi na jamach bardzo fajnie mi się grało. Grali oni inaczej niż reszta muzyków. Później dowiedziałem się, że studiują w Odense. Opowiadali mi o tych studiach i namawiali: przyjeżdżaj. To był sierpień, w styczniu były egzaminy. Pojechałem i dostałem się.

- Czym różnią się studia na kierunku jazzowym w Polsce i w Danii?

- Moi koledzy z liceum jazzowego w Poznaniu, którzy poszli na studia muzyczne do Katowic, Poznania czy Wrocławia, mają takie przedmioty, jak psychologia, pedagogika. Opowiadali mi, że większość studentów zostawia sobie zdawanie tych przedmiotów na trzeci rok, czyli tuż przed dyplomem, kiedy nie ma na nic czasu. Nie twierdzę, że te przedmioty są niepotrzebne, ale dla kogoś, kto studiuje muzykę, na pewno nie są priorytetem i stanowią obciążenie. My w Danii mamy tylko przedmioty muzyczne i pedagogikę, ale tylko w zakresie, jak uczyć gry na swoim instrumencie, czyli jest to coś bardzo przydatnego. Po drugie warunki…. Nasza uczelnia dysponuje pięcioma dużymi salami w pełni wyposażonymi, w których możemy grać próby zespołowe, oraz wieloma ćwiczeniówkami, więc nigdy nie ma problemu, gdy chcę się grać.  Wiem, że niekiedy  koledzy w Polsce ćwiczą po kilku w jednej sali, każdy w innym kącie.

- Powstaje kakofonia.

- Tak. My mamy do dyspozycji każdy pomieszczenie dla siebie. Inne są też relacje z profesorami. Mówimy sobie po imieniu, idziemy razem na piwo, nie ma tego dystansu, nie ma nerwów, biegania z indeksami za wykładowcami, nie ma stresu, że „ojej, wczoraj bolała mnie głowa i nie byłem na zajęciach, a teraz idzie profesor i mnie zobaczy...”. Na zajęciach jednak jest szacunek, każdy zna swoje miejsce.

- Jak doszło do pojawienia się fali polskich studentów w Odense?

- Zaczęło się od saksofonisty Bartka Wawryniuka, gitarzysty Marka Kądzieli i saksofonisty Tomasza Licaka. Wielkie ukłony pod ich adresem z tego powodu. Byli pierwszymi studentami z Polski i teraz grają wiele koncertów ze świetnymi muzykami. Wiem, że Marek otworzył nawet własną szkołę jazzową w Łodzi. Oni tak zmotywowali  ludzi do studiowania tam. Teraz jest nas, Polaków,  na wydziale jazzowym trzynaście osób.

- Jak duńscy profesorowie was uczą, w stylistyce jazzu skandynawskiego?

- Wiem, że daje się to odczuć kiedy gramy, ale na uczelni nas tego stylu nie uczą. Po prostu, jak dużo gramy kompozycji Skandynawów, to siłą rzeczy nasiąkamy tym stylem. Poza tym przed pójściem na studia dużo słuchałem jazzu skandynawskiego, np. Esbjörn Svensson Trio – to jeden z moich ulubionych zespołów,

- Ty jesteś chłopak z temperamentem i słowiańską duszą. Odpowiada Ci styl skandynawski?

- Nie do końca.  Ale on uczy mądrości na scenie. W bebopie, czy innych stylach chciałoby się zagrać wszystko, co mamy w głowie, od razu.  Oprócz tego, że trzeba wiedzieć, co zagrać, ważne jest również, by wiedzieć, co jest niepotrzebne i czego nie należy grać. Skandynawowie patrzą na to, czym się dysponuje, z dystansem, dokonują bardzo przemyślanego wyboru dźwięków, które zagrają. W ich muzyce wyczuwa się wiele przestrzeni, spokoju.

- Jak doszło do zmontowania składu, w którym gracie obecną trasę?

- Kuba Gudz, perkusista, to mój kolega z liceum muzycznego w Poznaniu. Obiecaliśmy sobie jeszcze w szkole, że obojętnie gdzie się dostaniemy na studia, to się spotkamy i zagramy razem. On studiuje w Berlinie. Również Thomas Kolarczyk, basista, tam studiuje. Z kolei ja i Sebastian Zawadzki, pianista, uczymy się w Odense.

- Jak scharakteryzowałbyś muzykę, którą gracie w tym składzie?

- Przede wszystkim  gramy własne kompozycje, nawiązujące do muzyki folkowej, jazzu oraz muzyki free. Mikstura, która tworzy się pod wpływem elementów muzyki etnicznej krajów germańskich i skandynawskich oraz słowiańskich  to nasz styl.

- Jednak Twoich utworów nie było w programie.

Nie, bo nie pasowały stylistycznie do tego programu. Ale obiecuję, że nie zabraknie ich na kolejnym koncercie.

- Jak przebiega trasa, którą gracie?

- Zaczęliśmy w Gorzowie w Jazz Clubie „Pod Filarami”, następnie był Toruń, Łomża, Różan, Warszawa, Poznań . W Łomży graliśmy na festiwalu z takimi zespołami, jak RGG Trio, Maciej Kociński. Zakwalifikowaliśmy się  również do V edycji Ogólnopolskiego Przeglądu Młodych Wykonawców Muzyki Jazzowej, gdzie odnieśliśmy sukces. Byliśmy mile zaskoczeni, kiedy po ogłoszeniu werdyktu okazało się, że zdobyliśmy dwa miejsca „na podium”. W konkursie Młodych Wykonawców muzyki jazzowej zdobyłem trzecie, mój kolega z zespołu Kuba Gudz drugie miejsce. Konkurs wygrał świetny puzonista Michał Tomaszczyk, któremu serdecznie gratuluję.

- Życzę sukcesów i dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała : Dorota Frątczak

 

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x