Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Bony, Horacji, Jerzego , 24 kwietnia 2024

Kuźnia talentów, sposób na życie

2012-06-25, Kultura

Studio Plastyki, prowadzone przez Zbigniewa Siwka, obchodzi w tym roku jubileusz XXV- lecia działalności i właśnie w tym roku władze miasta zadecydowały, że Grodzki Dom Kultury, gdzie studio ma swoją siedzibę, zostanie zlikwidowany.   Czy Studio Plastyki przestanie istnieć? Nikt sobie tego nie wyobraża.   

medium_news_header_691.jpg

 Poznać artystę

Pokolenie Zbigniewa Siwka i starsze nie miały w Gorzowie gdzie uczyć się rysunku czy malarstwa, więc jeśli ktoś chciał studiować na Akademii Sztuk Pięknych, to musiał sam znaleźć sposób na przygotowanie się do egzaminów wstępnych. Najczęściej polegało to na tym, że albo młody człowiek sam ćwiczył z książkami pod pachą, ale wtedy miał dużo mniejsze szanse na dostanie się na wymarzony kierunek, albo szukał znajomości z jakimś artystą, pod którego okiem uczył się malarskiego warsztatu. Na takiej zasadzie Juliusz Piechocki był uczniem Jana Korcza, a po studiach sam został nie tylko wziętym malarzem, ale i nauczycielem. Zbyszek Siwek, pracując w różnych instytucjach kultury nosił w sobie ideę, aby to puste miejsce w edukacji kulturalnej wypełnić. Zdradził ten pomysł Andrzejowi Dańskiemu, ówczesnemu dyrektorowi Wojewódzkiego Domu Kultury, a ten zaproponował mu pracę. Po latach zdradził dlaczego – bo Siwek był pierwszym, który przyszedł z jakimś pomysłem.

- Mówiłem Dańskiemu – wspomina Zbyszek Siwek - że chciałbym, żeby była pracownia rysunku, malarstwa, pracownia rzeźby, galeria i takie były początki.

I powstała pracownia rysunku, pracownia malarstwa, przez pewien czas funkcjonowała też pracownia rzeźby, ale z uwagi na brak odpowiednich warunków, została zlikwidowana, za to od 2000 roku funkcjonuje Galeria Azyl Art, gdzie wystawiają swoje prace uczestnicy zajęć z różnych pracowni, ale również artyści z zewnątrz, niektóre wystawy miały charakter międzynarodowy. Galeria pokazała w okresie swego istnienia 82 wystawy – malarstwa, rysunku, fotografii, rzeźby, ceramiki, tkaniny, witraży, ikon. W tym była unikalna wystawa malarstwa ze zbiorów Urzędu Miasta Gorzowa; obrazów, które są pokłosiem plenerów malarskich, a które nigdy wcześniej ani później nie były eksponowane.

Do studia dołożona została też porcja teorii i raz w miesiącu odbywają się wykłady z cyklu „Spotkania ze sztuką”. Prowadzone są również dni konsultacji, kiedy to każdy może przyjść ze swoją pracą i porozmawiać. Organizowane są również plenery – jednodniowe w Gorzowie i okolicy, kilkudniowe gdzieś dalej. Całość składa się na Studio Plastyki.

Przez minione 25 lat przez Studio Plastyki Zbigniewa Siwka przewinęło się ponad 700 osób. Niektóre z nich wybrały kierunki artystyczne i dziś są bardzo cenionymi malarzami, jak na przykład Michał Bajsarowicz czy Grzegorz Piotrowski. Inni szli na architekturę, kierunki inżynierskie albo zupełnie nie mające nic wspólnego z plastyką. Ile osób korzystających z zajęć w Studiu Plastyki skończyło uczelnie sztuk pięknych? Takiej statystyki twórca studia nie prowadzi. Szacuje jedynie, że około 90% z tych, którzy zdają na studia artystyczne, to się dostaje.

Duma i zawiedzione nadzieje

Zbigniew Siwek: Przez 25 lat trafiły mi się dwie perełki, czyli dwoje Chopinów. To nie jest tak, że ludzie nie mają talentów. Te talenty są na różnym poziomie. Jedni je rozwijają, a inni je marnują. Czasami trafiają się tacy, których nie trzeba specjalnie uczyć. To jest tak, jak z Chopinem, jak z Mozartem. Mam wrażenie, że te dwie perełki swoje zdolności zmarnowały. Jedna to jest Ewa Kołosowska a druga to jest Dorota Sroka. Pokończyły studia, ale nie słychać o nich, żeby zrobiły taką karierę, na jaką zasługiwałyby. Sam czynnik zdolności manualnych, plastycznego spojrzenia widać nie wystarcza. Trzeba jeszcze mieć może większą siłę przebicia. Czasami bywa tak, że ktoś idzie na studia do Poznania i tam jego wartości, które ma jako naturalne zdolności, są zmieniane. Nie korzysta z nich, bo tam się inne rzeczy dzieją, tam się zwraca uwagę na inne rzeczy i być może gdzieś się gubią.  Jedna z perełek jest w Hiszpanii, druga w Poznaniu, coś robią, ale moim zdaniem nie tyle, na ile je stać. To nie jest ich wina, one niczego lekkomyślnie nie zmarnowały, życie tak pokierowało. Kiedy szły na studia, to jak każdy martwiły się czy zdadzą egzamin. Na co ja mówiłem: spokojnie, rób swoje i w ogóle się nie przejmuj, bo jak oni cię nie przyjmą, to oni się nie znają, a ja wiem, że się znają. I oczywiście jedna i druga przyjęta na pierwszym miejscu całej listy.

Są też takie osoby, które niczym się nie wyróżniają, pracują tak, jak wszyscy, właściwie zdawałoby się, że z nich się nic nie wykrzesa, a potem okazuje się, że nagle błyszczą talentem, że robią niesłychane postępy i stają się zupełnie innym człowiekiem.

Jest sporo osób, z których Studio Plastyki może być dumne.

Irena Zakrzewska-Smoleń w 1974 roku ukończyła Technikum Budowlane, a następnie Policealne Studium Dekoratorskie. Przygodę z malarstwem zaczęła na dobre w Studium Plastycznym. Na wystawie jubileuszowej eksponowanych jest kilka jej obrazów. Od 2006 roku pracuje pod kierunkiem artysty malarza Bogusława Jagiełły.Zapraszana jest na plenery malarskie profesjonalistów, gdyż tak własnie oceniany jest jej warsztat. Ma na koncie wiele wystaw indywidualnych i zbiorowych.

Grzegorz Piotrowski (ur. 1976) jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Dyplom (pracownia prof. Piotra C. Kowalskiego) pt. „Ile pokazać” na Wydziale Malarstwa w 2004 r. uzyskał z wyróżnieniem. Trzykrotnie był stypendystą Prezydenta Miasta Gorzowa. Ma w dorobku wiele wystaw indywidualnych: m.in. galeria „Dialog” Kostrzyn n/O – 2000r., galeria Azyl Art, galeria „Na Polskiej” w Poznaniu, Muzeum „Spichlerz”, „Farbiarnia na Pięknej” w Warszawie, galeria Krakauer Haus w Norymberdze. Brał udział w Warszawskim Festiwalu Sztuk Pięknych oraz w wystawach zbiorowych. Jest częstym uczestnikiem międzynarodowych plenerów malarskich „Sztuka na granicy” w Kostrzynie nad Odrą oraz wielu innych przedsięwzięć artystycznych. Nie mieszka już w Gorzowie. Zbigniew Siwek, pod którego okiem uczył się podstaw malarstwa, uważa że Grzegorz to wybitnie utalentowany malarz i gdyby lepiej zadbać o jego marketing, to zrobiłby wielką karierę nie tylko w Polsce, ale i Europie.

Michał Bajsarowicz (ur. 1963) - absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu, dyplom uzyskał w 1992 roku w pracowni prof. Bogdana Wagnera. Uprawia malarstwo sztalugowe, rzeźbę, grafikę i rysunek, a także metaloplastykę, scenografię, aranżację wnętrz i malarstwo monumentalne. Wystawia w wielu galeriach polskich i europejskich, ważniejsze wystawy indywidualne i zbiorowe: Galeria Frietzen Herford, Aspria Berlin i Chronos Norymberga (Niemcy), Cogneliano, Triest, Mediolan (Włochy), „Spichlerz” w Gorzowie, Lwów (Ukraina), galerie BWA w Zielonej Górze, Gdańsku, Pile, Sieradzu, Gorzowie, Galeria Payer Leoben (Austria), galeria „U Jadźki” w Zielonej Górze, Eibiswald, Innsbruck, Leoben i Kindberg (Austria), Istambuł (Turcja), galeria „Focus” Warszawa, galerie w Danii i Francji. Jego obrazy znakomicie się sprzedają. Od 1995 roku jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków.

Uczestnicy
Uczestnikami studia są osoby od wieku gimnazjalnego do 101 lat. 102 lata miał pan Wiktor Czyżewski, kiedy zmarł, a niemal do końca utrzymywał kontakt ze studiem, miał w nim status stałego rezydenta. Bywalcy wystaw na pewno pamiętają jego świetną wystawę autorską w 2008 roku w Galerii Azyl Art. Dolna granica wieku ustalona jest na wiek gimnazjalny, gdyż poziom zajęć jest dość wysoki i młodsze dzieci nie rozumieją, co się do nich mówi, mają z tym wielki problem. Zdarzył się przypadek dziewczynki, która w młodszym wieku przyszła, została przyjęta, bo bardzo chciała, a później zrezygnowała. Po pewnym czasie wróciła, ale była już zupełnie innym człowiekiem, chodziła do liceum, rozumiała, co się do niej mówi, korzystała w pełni z zajęć.
Podczas uroczystości zorganizowanej z okazji jubileuszu w sobótkowe popołudnie 23 czerwca otwarta została wystawa obrazów uczestników Studia Plastyki a w jednej z sal przy pięciu sztalugach malowało obraz ułożonej fantazyjnie martwej natury pięciu amatorów malarstwa, by pokazać jak wyglądają zajęcia w pracowniach.

Przy jednej ze sztalug malował Waldemar Nej. - Skończyłem IV Liceum Ogólnokształcące przedstawił się - teraz jestem na bezrobociu, a wkrótce jadę na egzaminy do Torunia na konserwację zabytków na ASP. W zajęciach Studia Plastyki uczestniczę od trzech lat. Przyszedłem tu, bo to jest praktycznie jedyna droga, żeby dostać się na studia. Trzeba gdzieś się nauczyć malować, rysować, a prywatne lekcje kosztują krocie, a tu koszt zajęć jest niewspółmierny do kosztu zajęć prywatnych. Tu się płaci 40 złotych na miesiąc. Malowanie jest dla mnie sposobem na życie. Pasji mam wiele, na przykład restauruję stare motocykle. To jest taka żmudna dłubanina. To, co teraz maluję, to nie jest najlepszy mój obraz, taki ekspresyjny bardziej. Uczę się malować, jeszcze nie jestem artystą, dopiero opanowuję warsztat, dlatego najczęściej tematem moich obrazów są martwe natury. Na żadnym plenerze jeszcze nie byłem, pejzaży nie malowałem. Na razie tematyka jest uboga, gdybym został artystą, wtedy mógłbym pójść w jakieś inne kierunki, na przykłąd w abstrakcję, kubizm. Takie plany mam, ale dopiero po konserwacji albo, jak się uda, to może jako drugi kierunek studiowałbym malarstwo.

Julia Skudynowska: - Od dwóch lat jestem w Studiu Plastyki. W pierwszym roku chodziłam tylko na rysunek, a w tym roku szkolnym na malarstwo i na rysunek. Zawsze chciałam malować a nie chodziłam nigdy do szkoły plastycznej, nie uczyłam się  w tym kierunku, ale ta chęć pozostała i takie pragnienie, żeby się realizować w tę stronę i okazało się, że warunki temu sprzyjały. Wcześniej pracowałam w systemie zmianowym. Jestem pedagogiem i pracuję teraz w systemie jednozmianowym w przedszkolu specjalnym dla dzieci z autyzmem, więc popołudnia mam wolne, więc przychodzę tu i jestem zadowolona. Malowanie to moja pasja, ale wiąże się też trochę z moją pracą zawodową, bo wszystkimi sprawami plastycznymi w przedszkolu zajmuję się ja. To, co teraz maluję, to jest trzeci mój obraz w życiu.

Elwira Wiśniewska: - Na zajęcia do Studia Plastyki chodziłam dwadzieścia lat temu. To była trzecia i czwarta klasa I Liceum Ogólnokształcącego z ulicy Puszkina. Część moich kolegów z grupy przygotowywało się na egzaminy wstępne na architekturę, natomiast ja chodziłam hobbystycznie. Dzięki panu Zbyszkowi nauczyłam się trzymania ołówka, rysunku i malarstwa. Bardzo się z tego cieszę, w sumie dwa lata spędziłam w studiu. Już wtedy planowałam filologię angielską, obecnie jestem nauczycielem angielskiego i hiszpańskiego. Nie widziałam się raczej w kierunku plastycznym, natomiast większość kolegów z grupy tak – albo na grafikę, albo na malarstwo, albo na architekturę przygotowywało się w tym studiu. Większość tych osób dostała się na studia i pracuje w tym zawodzie. Teraz nie maluję i właśnie bardzo żałuję, że nie. W związku z wyjazdami, przeprowadzkami zagubiłam gdzieś palety i cały swój warsztat. Bardzo chciałabym wrócić do malowania. Co roku przeglądam zapowiedzi Grodzkiego Domu Kultury o zajęciach, kiedy będą się odbywać i obiecuję sobie, że się znowu zapiszę. Czas tych dwóch lat spędzonych w Studiu Plastyki wspominam fantastycznie. Mam do dzisiejszego dnia filmy na kasetach VHS nagrane na przykład podczas naszych wewnętrznych wernisaży albo imprez, które dodatkowo organizowaliśmy. Grupa była bardzo zasymilowana, fantastyczna. W grupie różnica wieku była około trzech lat, głównie były to młode osoby, natomiast z różnych szkół. Pan Wiktorek Czyżewski to była nasza dobra, ciepła dusza, często odwiedzał nasze zajęcia, zapraszaliśmy go też na wieczorki czy na ciasto. Bardzo mile go wspominam, natomiast nie uczestniczyłam w zajęciach z nim.

Katarzyna Kustosz: - Chodziłam do studia na naukę rysunku w latach 1994-1998 i później miałam jeszcze wznowienie, ale nie pamiętam kiedy, dwa lata temu zakończyłam, gdy okazało się, że jestem w ciąży. Na rysunek chodziłam, bo chciałam przygotować się do egzaminu na architekturę. Super atmosfera tu była, wspaniale się tu czułam tak, że zostałam i cały czas pamiętałam , że tu jest nauka rysunku. Poszłam na studia, wprawdzie nie na architekturę, ale na budownictwo i tam też ten rysunek się przydawał. Później zaczęłam życie zawodowe jako inżynier i pomyślałam sobie, że wrócę.

Teresa Erdmann

 

Teresa Erdmann

włączyła się w zajęcia Studia Plastyki, gdy przeszła na emeryturę. Z pasją maluje i fotografuje. W 2010 roku miała autorską wystawę fotografii w Azyl Art, a na obecnej wystawie jubileuszowej pokazała swoje malarstwo w kilku obrazach.

 

 

 

 

 

                                      Wystawa jubileuszowa wzbudziła duże zainteresowanie

                                         

Jaka przyszłość?

Dorobek Studia Plastyki jest olbrzymi, nie do zakwestionowania. W tym roku w zajęciach w pracowniach rysunku i malarstwa brało udział 67 osób. Gdy gruchnęła wieść o planowanej likwidacji Grodzkiego Domu Kultury, zapanował popłoch. Co z ludźmi? Co z pracowniami plastycznymi i galerią? W obronie Studia Plastyki spontanicznie stanęło wielu ludzi. Pod petycją zebranych zostało 400 podpisów. Nawiązano rozmowy z władzami miasta. Padła obietnica z ust wiceprezydent Aliny Nowak, że dla Studia Plastyki zostanie znalezione jakieś lokum.

Zbigniew Siwek: - Były takie pomysły żebyśmy przejęli któryś z obiektów po likwidacji takich instytucji, jak Klub Nauczyciela czy Dom Kultury „Małyszyn”, ale to raczej nie wchodzi w grę. Byłem tam i widziałem jak to wygląda – po prostu fatalnie. Mam nadzieję, że jednak znajdzie się coś, co będzie spełniało jakieś warunki. Liczę na to, że nie będą to gorsze warunki, niż mamy obecnie. Nie daj Boże gdyby to miały być gorsze warunki, np. żebym musiał tak jak klub „Pod Filarami” najpierw wyremontować, żeby zacząć działalność. Jesteśmy po rozmowach z panią rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, profesor Elżbietą Skorupską-Raczyńską – informuje wiceprezydent Alina Nowak – która wyraziła chęć przejęcia Studia Plastyki. Uczelnia planuje otwarcie kierunku edukacja artystyczna i to się wpisuje w ten kierunek. Nie sądzę, żeby pani rektor wtrącała się w program Studia Plastyki, a czy będzie też miejsce na galerię, to już są takie szczegóły, o których nie rozmawiałyśmy. Teraz pani dyrektor wydziału kultury Ewa Pawlak i pani Agnieszka Moskaluk, która odpowiada za kulturę w PWSZ będą uzgadniały szczegóły.

Dorota Frątczak

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x