Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Agnieszki, Amalii, Czecha , 20 kwietnia 2024

Jesień Śmietany

2012-10-01, Kultura

W piatek, 28 września, Filharmonia Gorzowska ściągnęła tłumy zarówno melomanów muzyki klasycznej, jak i jazzfanów. Na scenie wystąpił bowiem Jarek  Śmietana Quintet oraz Orkiestra Filharmonii Gorzowskiej pod batutą nowego dyrektora, Krzysztofa Świtalskiego.

medium_news_header_1607.jpg

 

W pierwszej części wystąpił sam kwintet jazzowy z trzema kompozycjami Jarka Śmietany, a nie czterema, jak zapowiadał kompozytor. No ale w końcu artysta to nie księgowy i nie będziemy go tak szczegółowo rozliczać. Poza tym przy jego obecnym poziomie gadulstwa rzeczywiście łatwo się pogubić. Oczywiście kompozycje były piękne, mimo że kompozytor jeszcze żyje (to żart Jarka, że większość kompozytorów już nie żyje, no ale on jest ewenementem i jeszcze żyje) a muzycy wykonywali je znakomicie, krasząc świetnymi solówkami. Obok lidera, wirtuoza gitary, kompozytora i aranżera, który nagrał 45 płyt, również w prestiżowych wytwórniach USA, Jarka Śmietany, wystąpili: Maciej Sikała na saksofonach, Paweł Tomaszewski na fortepianie, Tomasz Kupiec na kontrabasie i Adam Czerwiński na perkusji. Oczywiście wszyscy ci muzycy są doskonale znani gorzowskim jazzfanom, bo niejednokrotnie występowali w Jazz Clubie „Pod Filarami”. Co prawda dziwnie trochę się ogląda Czerwińskiego i Kupca zamkniętych jak w klatce za przezroczystym parawanem - chyba z plastiku – ale to zrozumiały zabieg akustyczny, aby dźwięk był lepszy, nie przytłoczony przez perkusję i bas. No i żal serce ściska, gdy widać, że Sikała już nie może trzymać instrumentu na zwykłym wieszaku na szyi, tylko na konstrukcji na ramionach, która pozwala lepiej rozłożyć ciężar saksofonu i nie rujnować mu do reszty kręgosłupa.

Trzy kompozycje jazzowe, utrzymane w różnych stylach, od bebopu poczynając po brzmienia XXI wieku, rozgrzały publiczność, która oczywiście najbardziej czekała na gwóźdź programu, czyli „Autumn Suite” - „Jesienną suitę” Śmietany na kombo jazzowe i orkiestrę. To utwór, który skomponował około dziesięciu lat temu pod wpływem współpracy z angielskim skrzypkiem, mieszkającym, podobnie jak Śmietana w Krakowie, Nigelem Kennedym. Kompozycja szybko zyskała duże uznanie i popularność na wszystkich kontynentach. W 2006 roku została nagrana na płytę w gwiazdorskiej obsadzie (płyta ta była oczywiście do kupienia w foyer Filharmonii Gorzowskiej, za jedyne 30 zł): Jarosław Śmietana – gitara, Eddie Henderson – trąbka, Nigel Kennedy – skrzypce, David Liebman – saksofon sopranowy, Bennie Maupin – klarnet basowy, Piotr Wyleżoł – fortepian, Ed Schuller – kontrabas, Adam Czerwiński – perkusja i Orkiestra Galicji pod dyrekcją Krzesimira Dębskiego.
Suita składa się z pięciu części: „Birth” („Narodziny”), „Okapi” („Okapi”), „Children” („Dzieci”),  „Dance” („Taniec”) i  „Message to Prez” („Wiadomość”). Na płycie jest jeszcze część szósta - „My Love and Inspiration”, natomiast w gorzowskim koncercie została ona wykonana jako odrębny utwór przez sam kwintet jazzowy.

Śmietana niebywale komplementował naszą filharmonię, jej akustykę, a szczególnie orkiestrę i dyrektora Świtalskiego, z którym – jak się okazuje – znają się od dawna. Młodzi filharmonicy rzeczywiście zasługują na coraz więcej słów uznania, natomiast gorzej z filharmonicznym akustykiem, czyli nagłaśnianiem. No nie może być tak, że słuchacz tylko widzi, jak pianiście biegają ręce po klawiaturze a zupełnie nie słyszy dźwięku fortepianu. Nie może być też tak, że gdy kombo jazzowe gra forte, to smyczków orkiestry kompletnie nie słychać a jedynie widać falujące ramiona wiolinistów. Chwilami czułam się, jak łowca dźwięków – widzę, że pianista gra i to z wielką ekspresją, więc starałam się wyłowić choćby ślad jego brzmienia... Nic z tego.
Te niedostatki nagłośnieniowe psuły niestety odbiór świetnego koncertu. Świtalski prowadził orkiestrę z animuszem, żeby nie rzec jazzowym temperamentem, muzycy nadążali, soliści podnosili temperaturę, publiczność prawie szalała. Prawie, bo Śmietana wraz z orkiestrą zgotowali na bis taką niespodziankę, że dopiero się zagotowało i na całego zawrzało w słuchaczach. Wykonali mianowicie słynną arię „Nessun dorma” z opery „Turandot” Giacoma Pucciniego. Oczywiście z elementami klasyki i jazzowej improwizacji. Brawurowo i prowokacyjnie wobec tradycjonalistów, ale z powodzeniem u całego audytorium.

Dorota Frątczak

 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x