Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

Wszystko rysuje i śpiewa

2012-10-21, Kultura

W piątek, 19 października, w Galerii Terminal 08 odbył się wernisaż wystawy Philipa Morrisa i Jo Frgmnt Grysa, następnie w klubie „Lamus” audio performance obu artystów. Wrażenia mieszane były zapewnione.

medium_news_header_1804.jpg

Swoje instalacje pokazywał Niemiec, Jo Grys (pokazał się już gorzowskiej publiczności podczas projektu ID) i Irlandczyk, Philip Morris. Obaj zaprezentowali odlotowe pomysły, więcej w tym techniki niż sztuki, ale zawsze najpierw były eksperymenty a dopiero później rodziło się z nich coś bardziej strawnego dla przeciętnego konsumenta sztuki. Jedna instalacja, BiPolar v 3 Jo Grysa, wyglądała tak, że w metalowej szafie zamknięty był komputer, który sterował pisakiem. Na drzwiach szafy umocowana była duża kartka papieru, pisak umocowany był w czymś na kształt cyrkla, do ramion „cyrkla” przymocowane były sznurki a do sznurków pisak. Ramiona „cyrkla” ruszały się wraz ze sznurkami i tym samym pisakiem, który rysował na kartce gęstą sieć falujących kresek w obrębie kwadratu.

 

 

 

 

 

 

Druga instalacja - „Pokój strun” Philipa Morrisa - rzeczywiście oddawała tytuł. Przez pokój rozciągnięte były trzy struny, z jednej strony trzymały je i poruszały bloki, z drugiej struny odbijały się od blachy i wytwarzały dźwięki. Te dźwięki były przetwarzane i przesyłane drogą radiową do pomieszczenia, gdzie pokazywane były na wideo jako nacierające na widza koła we wszystkich kolorach tęczy.

Po wernisażu znowu ci sami dwaj artyści dali „koncert”, czyli performance audiofoniczny, w klubie „Lamus”. I tu zaczęły się mieszane odczucia. Philip Morris brał dźwięk ze strun pianina, przetwarzał w komputerze, później drapał śrubokrętem po metalowej płytce i też ten dźwięk przetwarzał, a na koniec palcem pukał w coś, co przypominało ukulele. No i to wszystko jak wymieszał w laptopie to był jeden wielki hałas, choć przyznać trzeba, że jednak czuć w nim było jakąś organizację.
Przed audio performance w klubie odbył się wernisaż wystawy fotografi z Afryki, takich ładnych zdjęć, jakie można obejrzeć w „Nationale Geographic”. Publiczność, która przyszła na ten wernisaż, bardzo licznie zresztą, niestety zasiedziała się na performance. Towarzystwo, które przybyło na wernisaż fotografii z podróży prawdopodobnie już wtedy osiągnęło swój pułap możliwości percepcyjnych  sztuki. Mimo że Zbigniew Sejwa, szef „Lamusa”, zapowiedział, że właśnie zaczyna się audio performance, to towarzystwo „afrykańskie” nie zamilkło. Performer zaczął swoje działania akustyczne a to towarzystwo gadało w najlepsze, wręcz krzyczało i nie zwracało najmniejszej uwagi na to, co się działo. Nawet nie zauważyły te osoby jak bardzo przeszkadzały, wręcz uniemożliwiały odbiór tego, co artysta demonstrował. Ja nie twierdzę, że jestem miłośniczką takiego performance audiofonicznego, ale chciałam usłyszeć i zobaczyć, co artysta ma do zaproponowania. Uniemożliwiono mi to!
Skąd ta gruboskórność pań i panów w średnim wieku „proafrykańskich” i „antyperfomerskich”? Śmiem twierdzić, że z niedostatków edukacji. Ci państwo nie zauważyli nawet, że toczy się jakieś działanie artystyczne. W szkołach od lat edukacja estetyczna jest tak okrawana, że ludzie przestali nawet zauważać sztukę, o rozumnym jej odbiorze nawet nie ma co marzyć w takich  „proafrykańskich” kręgach. Ślepi i głusi nie zauważają, że wszystko rysuje i śpiewa.

Dorota Frątczak

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x