Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

O Lepiejach, Wisławie Szymborskiej i czymś jeszcze

2023-09-16, Kultura

Został sekretarzem Wisławy Szymborskiej, bo posiadał język angielski oraz modem. O Noblistce opowiadał prof. Michał Rusinek, gość Festiwalu Szymborskiej.

medium_news_header_38000.jpg
Fot. Renata Ochwat

- Było dwóch kandydatów na sekretarza. Przypuszczam, że zostałem wybrany ponieważ posiadałem język angielski, zresztą posiadam nadal oraz modem – mówił prof. Michał Rusinek, sekretarz Wisławy Szymborskiej i dziś prezes Fundacji jej imienia na spotkaniu w Klubie MCK Jedynka. Spotkanie z wybitnym polonistą odbyło się w ramach Festiwalu Szymborskiej zorganizowanym przez Miejskie Centrum Kultury i Beatę Patrycję Klary-Stachowiak z okazji Roku Szymborskiej w stulecie urodzin Noblistki.

Nie może być ironii bez autoironii

Te słowa Wisławy Szymborskiej, przypomniane przez Michała Rusinka, były stale obecne podczas spotkania, na które przyszło kilkadziesiąt osób. Prowadząca spotkanie dr Krystyna Kamińska rozpoczęła rozmowę od wiersza ostatniego Noblistki, który został niedawno opublikowany w Gazecie Wyborczej. Wiersza, którego zresztą nie ma w najnowszym tomie ,,Wiersze wszystkie". Wiersz odnosi się do sytuacji uchodźców i został odnaleziony w specjalnym zeszycie, w którym Poetka zapisywała pomysły z frazami literackimi do wykorzystania. – Przeglądałem ten zeszyt wiele razy i nagle zdałem sobie sprawę, że te ostatnie sześć wersów jest wierszem. Może jeszcze nieskończonym, ale wierszem. Doskonale zresztą wpisującym się w to, co dzieje się na białoruskiej granicy – mówił Michał Rusinek.

Całe spotkanie zresztą było opowieścią – anegdotą, ale właśnie taką ironiczną i autoironiczną.

Sekretarz poetki przypominał różne wydarzenia z jej życia, jak choćby rozmowę z siostrą Nawoją, którą obie panie odbyły po informacji o Noblu dla Wisławy Szymborskiej. Siostra na wieść o przyznaniu jej najbardziej liczącej się nagrody owszem pogratulowała, nie jakoś specjalnie wylewnie, po czym zapytała – A jaka pogoda w Zakopanem? - bo tam poetkę doszła informacja o Noblu dla niej właśnie.

Ale się pani napracowała

Podczas spotkania padło pytanie, czy Wisława Szymborska czytywała swoje wiersza. – Czytywała, ale niekoniecznie to lubiła. Zresztą lubiła, jak jej wiersze były czytane jako biała poezja, bez nadmiernego patosu czy gry aktorskiej. I kiedyś na spotkaniu na Litwie jej wiersze czytała i interpretowała litewska aktorka. Czyniła to właśnie tak aktorsko. Szymborska podczas tego występu dość się kręciła. A kiedy po występie aktorka zapytała o wrażenia, poetka powiedziała – Ale się pani napracowała. Co zresztą komplementem nie było – opowiadał Michał Rusinek. I przypomniał, jak jej wiersze czytali włoscy studenci polonistyki w Pizie. Czytali tak po prostu, bez gry i patosu, co się Wisławie Szymborskiej niezmiernie podobało.

Tylko jednego wiersza ,,Kot w pustym mieszkaniu" czytać nigdy nie chciała. – Uważała go za bardzo prywatny, intymny – mówił Michał Rusinek. Przypomniał, że poetka napisała go po śmierci Kornela Filipowicza, długoletniego partnera i wielkiej jej miłości. Ale jak zauważył, można znaleźć w Internecie z nagraniem, kiedy go czyta.

Modem a spokój poetki

Michał Rusinek opowiedział też, dlaczego ten modem stał się tak bardzo ważny w życiu Wisławy Szymborskiej. Bo kiedy w świat poszła informacja o Noblu dla niej, wówczas w jej domu rozdzwonił się telefon i dzwonił non stop. – Trzeba było zadziałać radykalnie. Telefonu nie dało się odłączyć, bo gniazdko do niego znajdowało się za meblościanką, pamiętacie państwo taki wykwit meblarstwa. Zatem ja zwyczajnie przeciąłem kabel do niego. A żeby był kontakt ze światem, przyłączyłem telefon do modemu właśnie – wspominał gość spotkania.

Takich anegdot, znanych i mniej znanych było podczas spotkania więcej, jak choćby ta o przecinkach, do których poetka miała stosunek z lekka lekceważący. – Dlatego też w czterech ostatnich książkach poetyckich Szymborskiej sporo przecinków jest mojego autorstwa – mówił Michał Rusinek. Stawiał je, bo sama poetka mu na to pozwoliła słowami następującym – A niech pan je stawia, gdzie pan chce – mówił sekretarz poetki.

Kartka z programem telewizyjnym

Kiedy już spotkanie dobiegało końca, Michał Rusinek zapytał, czy ktoś pamięta, jak kończyła spotkania sama poetka. – Otóż zawsze wstawała, wyjmowała z torebki wydartą z gazety kartkę z programem telewizyjnym i wyczytywała, czego nie zobaczyli w telewizji ci, którzy przyszli na spotkanie z nią. Ja tego nie zrobię, bo torebki nie mam – opowiadał sekretarz.

Profesor Rusinek ujął publiczność właśnie ironicznym i autoironicznym podejściem do siebie, wielkim szacunkiem do Poetki. I znakomitym słuchem i zrozumieniem polszczyzny. Urodził się też jeden Lepiej, gatunek liryczny wymyślony i nazwany przez Michała Rusinka.

Zaprezentowała go Krystyna Dziewiałtowska-Gintowt, gorzowska artystka, która przypomniała tom felietonów gościa spotkania poświęcony tekstom polskich twórców disco-polo. Lepiej brzmi tak: Lepiej goło stać na rynku, niż krytyka mieć w Rusinku.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x