Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

A jurorów pewnie bolała głowa

2014-07-03, Kultura

Tak na pewno miało jury, czy też rada artystyczna Festiwalu Zespołów Tanecznych, którzy muszą przyznać nagrody w tej imprezie zespołom, które pokazały się w Gorzowie.

medium_news_header_8011.jpg

Wczoraj w Teatrze Osterwy szczęściem było znaleźć miejsce do siedzenia. Bo cała widownia była wypełniona ludźmi. I to w różnym wieku. Gorzowianie przyszli i to tak tłumnie, że część po chwilce całkiem sporej stania i podziwiania, zwyczajnie poszła sobie do domu. Ale do końca koncertu konkursowego sala była pełna i to nie dlatego, że zespoły biorące udział w konkursie tam siedziały. Tym razem zespoły, a właściwie ich członkowie po występach swoich czatowali na wolne miejsce. Gorzowianie tam siedzieli. Udało się to, co Krzysztof i Maria Szupilukowie robią od kilku lat, wyprowadzając zespoły w tkankę miejską.

A dzieci też tańczyły

Przyszli ci, co się gdzieś tam na ludowe kapelki i zespoły natknęli. I znakomicie się bawili. Dość powiedzieć, że w jednym z rzędów siedziała pani z dziećmi. I te dzieci ruszyły do tańca, kiedy na scenie pokazali się Turcy, nie ci z Ankary, z rewelacyjną suitą,  sytuującą się blisko suit wojennych Gruzinów, trochę za sprawą kostiumu, trochę za sprawą rekwizytu – bo mieli noże, trochę za sprawą dramaturgii samego tańca. Najmłodsi gorzowianie, znakomicie bawili się przy występie drugiej tureckiej ekipy. A bliskie sąsiedztwo w rzędach z ogromną przychylnością na dzieciaki patrzyło. A jak na scenę, kolejny raz zresztą wyszli mali Ukraińcy, to nikt i nic małych nie ograniczał. Bawili się świetnie.

Kultura na trzy kręgi

Występy gości oceniało jury. I chyba miało poważny problem. Polegał on i nadal polega na tym, że festiwal, czyli zespoły, które się pokazały w Teatrze Osterwy i poddały się osądowi fachowców, ułożyły się w trzy kręgi kulturowe. Pierwszy to Orient, Daleki Wschód obecny za sprawą zespołów z Indonezji i Nepalu, czyli odrębna kompletnie jakość zarówno w sensie mentalnym, jak i artystycznym. Drugi krąg to Bałkany, czyli Turcja w dwóch krańcowo odmiennych odsłonach, to Serbia, to w końcu Bułgaria. Lata słuchania i oglądania zespołów z tego kawałka świata pozwalają na sformułowanie jednej konstatacji. Nie jest ważne, czy ludowe stamtąd, czy cygańskie na okoliczność już bliziutko Romane Dyvesa występują, to zawsze jest mniej więcej to samo. Taniec z rzędzie, zawijającym się, pulsującym, w rytm łamanej skali. No coś zachwycającego.

No i trzeci krąg, czyli Europa Środkowa, tym razem reprezentowana przez Ukrainę, Łotwę i Polaków.

Trzy odmienne, stylistycznie różne kultury, dla których jedynym mianownikiem jest przymiotnik – ludowe. Ale jak zestawić ze sobą i ustawić na jednej szali kompletnie odmienne stylistyki, odmienne podejście do tańca, do prezentowanej materii. Rzecz trudna. Bo w każdym kręgu kulturowym obowiązują inne kody, inne znaczenia mają poszczególne gesty, innej wagi są zachowania tancerzy. Rzecz naprawdę trudna. Decyzję jurorów poznają gorzowianie, którzy przyjdą na wielką galę w sobotę w amfiteatrze.

Ludowe lepiszcze

Jak już wspomniałam, najważniejszym i jedynym lepiszczem tego festiwalu jest przymiotnik – ludowe, czyli odwołujące się do tradycji nacji, do tradycji religii, co dość istotne w przypadku Orientu. Dlatego też w jednym koncercie można oglądać i się zachwycać zespołami z Dalekiego Wschodu, z szeroko pojętych Bałkanów i tak samo szeroko pojętego kręgu Europa Środkowa. Bo zwyczajnie intrygujące jest obserwowanie tancerzy, którzy przez taniec przybliżają tradycję swego narodu.

Poziom mistrzowski

To już kolejny festiwal, który zawsze miał bardzo dobry poziom, ale w tym roku jest on nadzwyczajny. To oczywiście za sprawą organizatorów, czyli Młodzieżowego Domu Kultury i ludzi tam pracujących. Ale też za sprawą sponsorów, w tym Urzędu Miasta, który w miarę hojnie sponsoruje imprezę, zresztą uznawaną za jedną z najważniejszych jeśli chodzi o takie w skali kraju. I tylko się cieszyć wypada, że kolejna odsłona jest tak świetna.

Oczywiście można się przyczepić, że tak naprawdę brak autentycznych amatorskich zespołów, ale będzie to przyczepka bez racji. Bo po to lata całe „Mali Gorzowiacy” pod dyrekcją Marii i Krzysztofa Szupiluków wiadra potu wylewali na próbach, aby ów poziom osiągnąć, i aby w końcu u siebie, w Gorzowie gościć najlepsze zespoły. I to jest tylko potwierdzenie ich mistrzostwa, państwa Szupiluków, zespołu, sztabu ludzi z nimi współpracujących, że jak już ktoś, zespół tu trafia, to daje widowisko na najwyższym poziomie. Tak było podczas czwartkowego koncertu w Teatrze Osterwy i tak będzie podczas sobotniej gali. A ona z bonusami będzie, bo tak Maria i Krzysztof Szupilokowie mają, że lubią zaskakiwać.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x