Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Anieli, Kasrota, Soni , 28 marca 2024

Muzyka dawna zauroczyła wszystkich i to dość mocno

2014-08-10, Kultura

Koncertem finałowym, w którym pokazali się wszyscy uczestnicy zakończył się IX Festiwal Muzyki Dawnej „Magnum Misterium”. 

medium_news_header_8374.jpg
Chór „Sine Nomine” 

Każdy zespół zagrał i zaśpiewał to, co w swoim repertuarze na to wydarzenie miał najlepszego.

Koncert w Filharmonii Gorzowskiej w sobotni wieczór zgromadził całkiem reprezentatywną publiczność. Bo stawili się gorzowscy melomani, a dodatkowo byli uczestnicy „Summer Camp”, czyli międzynarodowego obozu młodzieżowego, jacy na kilka zaledwie dni zagościli w Gorzowie. Melomani lokalni wychodzili w większości zachwyceni, ale trudno się dziwić, wszak muzyka była różna, jednak znakomicie wykonana. 

Wszystkie barwy dawnych wieków

Finał festiwalu zaczął się od wspólnego występu wszystkich uczestników, którzy wykonali „Dajci, Boże dobrą noc”. To staropolska pieśń wzorowana na prowansalskiej serenie. I tu gwiazdą był chór „Sine Nomine” z Lublina, który całość zaśpiewał, a pozostali uczestnicy grali na różnych instrumentach linię melodyczną. Porządek całości nadzorowała dyrygent Izabela Urban, na co dzień kierownik artystyczny lubelskiego zespołu.

A potem popłynęły różne kompozycje w wykonaniu wszystkich zespołów. Na kolejne słowa uznania zasługuje zespół „Flauto Dolce” z Drezdenka pod kierunkiem Adama Deneki, który fantastycznie wykonał „Oy comamos, y bebamos” Juana del Enciny, czyli starej pieśni hiszpańskiej, która z wolna staje się jednym z przebojów tych spotkań muzycznych. Klasą samą dla siebie jak zwykle był kwartet „Carmen Alacre” z Dobroszyc spod  Wrocławia, który wykonał dwie części z czteroczęściowej sonaty Georga Philippa Telemanna. Zgrzytem były oklaski pomiędzy częściami, ale należy to położyć na karb tego, że w FG byli słuchacze, którzy być może pierwszy raz brali udział w takim wydarzeniu i zwyczajnie nie wiedzieli, iż po częściach się nie klaszcze. Ale muzyków to jakoś specjalnie mocno nie zdeprymowało, bo Allegro zamykające kompozycję zagrali znakomicie. Zresztą jak i przepiękne Largo. I trzeba tu dodać, że czterech muzyków to w pełni świadomi artyści, którzy znakomicie wiedzą, co grają, znakomicie kładą akcenty, słuchanie ich to wielka przyjemność. A warto dodać, że barok to ozdobniki, to ścieżka, którą łatwo pójść, ale która może zaprowadzić na manowce. A w przypadku „Carmen Alacre” było tak, że ozdobniki były, ale całość niezmiernie zdyscyplinowana. Każdy dźwięk zagrany bez nadmiernej emocji, każdy dźwięk współgrał ze sobą. Znakomite wykonanie muzyki G.Ph. Telemanna, z dużą dyscypliną, ale i swadą, sprawił, iż była to perełeczka.

No i wielkie słowa uznania należą się trochę dość mocno okrojonej Orkiestrze Barokowej, która wykonała arię „Piangero” z opery „Giulio Cesare” Georga Friedricha Händla. Tym razem w roli solistki wystąpiła Dagmara Barna, niegdyś muzyczka i wokalistka zespołu „Preambulum”, dziś nadal z zespołem związana, ale już wchodząca na własną ścieżkę kariery, śpiewaczka. Dość powiedzieć, że jej wykonanie tak bardzo się spodobało, iż zebrała oklaski w połowie arii, kiedy jest taki czytelny kontrapunkt. Czyli było jak we Włoszech, bo Włosi zwłaszcza nagradzają za frazy, które się szczególnie podobają słuchającym.

Klamrą zamykającą festiwal był drugi występ wszystkich zespołów na scenie i znów pod mistrzowskim kierownictwem pani Izabeli Urban, kiedy chór „Sine Nomine” zaśpiewał chorał „Passtime with Good Company” napisany przez angielskiego króla Henryka VIII, a pozostałe zespoły grały albo wyklaskiwały rytm. Nad całością panowała i całością dyrygowała maestra Izabela Urban (która od kilku lat, jak jej zespół w Gorzowie gości, jest w cieniu, gdzieś tam na uboczu podaje tony, co też świadczy i o klasie zespołu, ale i o zaufaniu maestry do swego zespołu). Dość powiedzieć, oklaski były długie i w pełni zasłużone.

Bo całość piękna była.

Muzyczny ogród, znaczy hortulus

Wiele zespołów muzyki dawnej ma w swej nazwie hortulus, czyli ogród. I właśnie takim ogrodem z różnymi przepięknymi kwiatami był tegoroczny festiwal. Bo każdy z uczestniczących w nim zespołów miał coś, co urzekało, co zachwycało, co sprawiało, że występów w FG, ale i w gorzowskich kościołach, słuchało się z przyjemnością. I jak w zwykłym ogrodzie podziwia się drobne roślinki, zachwyca już tymi dobrze osadzonymi, tak samo  było i podczas XI Festiwalu. Bo bez większej dyskusji słuchało się chóru z Lublina, „Sine Nomine”, kwartetu z Dobroszyc „Carmen Alacre”, bo wiadomo, czego akurat po tych zespołach spodziewać się można, to również z wielką przyjemnością słuchało się i  patrzyło na inne. Każdy z nich  jest na  tyle ciekawy, na tyle intrygujący, że przyciągnął uwagę. Zwłaszcza na słowa uznania zasłużył „Flauto Dolce” z Drezdenka, bo i ambitny repertuar, bo wykonanie, bo klasa. Ale jak się weźmie pod uwagę osobę animatora, pana Adama Deneki, to trudno się dziwić.

Urzekająca podróż muzyczna za  sprawą kolejny już raz Marcjanny Wiśniewskiej sprawiła, że znów przyjdzie melomanom czekać rok kolejny na wydarzenie, jakim zapewne będzie jubileuszowe, bo dziesiąte wydarzenie, bo okrągłe spotkania z muzyką dawną, od tego rozdania noszące nazwę festiwal.

I trochę dziegciu w tej beczce miodu

Jedynym zarzutem, jaki festiwalowi można postawić, to tylko taki, że zabrakło klamry zamykającej ostatecznie jego tegoroczne wydanie. Zawsze, w każdym poprzednim wydaniu, spotkania kończyły się odśpiewaniem „Gaude Mater Polonia” przez  wszystkich uczestników. Zabrakło, szkoda. Poza tym w festiwalu na prawach mistrzów prowadzących warsztaty, czyli niezbywalną i chyba najważniejszą część tych spotkań, brali udział prawdziwi mistrzowie muzyki dawnej. Był obecny pan prof. Cezary Szyfman, był też pan dr  Marek Nahajowski, pan Robert Lawaty i pan Mateusz Malina. Po raz pierwszy ich nie wywołano na scenę, publicznie nie podziękowano za wkład pracy, a szkoda, bo tak powinno być.

No i choć tym razem zmieniono formułę, bo nie było nikogo, kto zapowiadał następny zespół,  a wchodziły one na fleszach filmowych, to flesze te były zbyt długie i niepotrzebnie  za każdym razem informowały, iż festiwal doszedł do skutku dzięki pieniądzom z ministerstwa kultury oraz  miasta. Wystarczyłoby dwa razy, na początku i końcu. A tak bywało, że spot trwał dłużej, niż muzyka.

Jednak przy tej całej urodzie muzyki, to są doprawdy niewielkie zastrzeżenia, ale może pomyśleć o nich warto.

IX Festiwal Muzyki Dawnej „Magnum Misterium” to, przy niewielkich zastrzeżeniach, wydarzenie jest i FG może, ale i powinno wpisać je sobie w kalendarz istotnych dokonań. Znów bowiem zabrzmiała, świetnie lub też dobrze, zagrana, ale jednak, stara muzyka. 

I należy się cieszyć, że już przez dziewięć lat gorzowianie  mieli  okazję cieszyć się i uraczać muzyką starą, animowaną od nowa przez bardzo młodych wykonawców, i to jest wielka i niezbywalna wartość tego festiwalu. A takie słowa mówili wszyscy, którzy z FG w sobotni wczesny wieczór po koncercie finałowym wychodzili.

Renata Ochwat

Fotografia z oficjalnej strony zespołu na Facebook

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x