Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Kultura »
Jarosława, Marka, Wiki , 25 kwietnia 2024

To jest mój Gorzów

2014-12-20, Kultura

Tak mówią bohaterki filmu Małgorzaty Wrześniak, który swoją prapremierę miał w sobotnie popołudnie w Miejskim Ośrodku Sztuki w kinie 60 Krzeseł. 

medium_news_header_9832.jpg
Małgorzata Wrześniak, autorka filmu o gorzowskich pionierkach.
Frekwencja na pokazie zaskoczyła reżyserkę oraz MOS.

- No zwyczajnie się nie spodziewałam, że aż tak dużo ludzi przyjdzie – mówiła po promocji Iwona Bartnicka, kierująca w MOS działem filmu i jednocześnie z ramienia instytucji partner Małgorzaty Wrześniak, pomysłodawczyni, reżyserki, operatorki i montażystki filmu „Moje miasto, czyli jak kobiety Gorzów budowały”. Bo widzów zwyczajnie przyszło tak dużo, że ludzie związani z Dyskusyjnym Klubem Filmowym Megaron dostawiali krzesła. Tylu chętnych bowiem zechciało zobaczyć opowieść o Gorzowie, jego początkach widzianych oczyma bardzo młodych wówczas kobiet, które do wówczas jeszcze miasta bez nazwy zjechały po zakończeniu II wojny światowej w poszukiwaniu lepszego życia, lepszego losu. Niektóre, jak pani Wernika Kurjanowicz trafiły tu przez przypadek, bo pociąg wiozący jej rodzinę z Kresów, akurat tu dojechał. Inne jechały, bo ktoś z rodziny już tu był.

Prof. Weronika Kurjanowicz budowała polski Gorzów, który stał się jej miastem.

Kończy się czas

- Ja miałam to szczęście, że znałam wszystkich czworo swoich dziadków. A potem w krótkim czasie nagle się okazało, że została mi tylko jedna babcia. Wtedy pomyślałam sobie, że już nie ma czasu. Bo tylko garsteczka została tych ludzi, tych kobiet, którzy, które przyjechały tutaj pierwsze i jeszcze pamiętają początki tego miasta – mówi Małgorzata Wrześniak. I dodaje, że kwestie polskości Gorzowa, historii tego miasta zawsze ją interesowały, a skoro nadarzyła się okazja do zrobienia dokumentu pokazującego pierwsze gorzowianki, to dlaczego nie. – Przecież one budowały zręby polskiego Gorzowa. To było fascynujące – mówi i tłumaczy, że swoje bohaterki poznała dzięki pani Zofii Nowakowskiej, niegdyś dyrektorki Muzeum, a dziś osoby, która prowadzi Klub Pioniera, zna wszystkich, którzy tu zręby polskości budowali. To właśnie dzięki pani Zofii udało się do bohaterek dotrzeć i zebrać  świadectwo tego, jak tu na początku polskiej administracji było.

Gorzowianek kilka i wspólne wspomnienia

Małgorzata Wrześniak o wspomnienia poprosiła panie: Wacławę Brzezińską, Zofię Frańczak, Jadwigę Gruziel, Stefanię Janicką, Mariannę Jankowską oraz Weronikę Kurjanowicz. Wszystkie bohaterki przyjechały tu, bo tam, gdzie mieszkały przed wojną lub w trakcie, oraz tuż po jej zakończeniu, dobrego życia dla nich nie było. Bo zmienił się czas, przesunęły się granice, trzeba było podjąć radykalne decyzje. Bo ktoś nie chciał cierpieć biedy u boku rodziny w Tłuszczu pod Warszawą, bo ktoś musiał wyjechać z Baranowicz – pani Weronika Kurjanowicz, bo ktoś nie chciał klepać biedy w Mielcu.

Różne drogi wiodły przyszłe gorzowianki do miasta nad Wartą. Ale jak już przyjechały, to zastały miasto w części śródmiejskiej spalone i splądrowane. Miały takie same doświadczenia w szukaniu domów, potem pracy, potem jeszcze czynów społecznych zmierzających do uporządkowania miasta, każda z nich pracowała przy odgruzowywaniu miasta zniszczonego nie przez działania wojenne, a za sprawą idących dalej na zachód, do Berlina, czerwonoarmiejców. I we wspomnieniach kilku z nich pojawiło się dobre słowo na rzecz niemieckich mieszkańców, których tu zastały.

I owo słowo jest cennym świadectwem tego, że choć Niemcy przegrały wojnę, to może i na pewno nie wszyscy obywatele tego kraju byli tak od początku i do końca źli.

Oswajanie Landsbergu i wrastanie w Gorzów

Wszystkie bohaterki filmu Małgorzaty Wrześniak mówiły jedno. – To było ciemne, zamknięte miasto. Nikt nie chodził po ulicach. No chyba, że wojsko albo milicja. A potem, jak się trochę unormowało, to zwyczajnie czasu nie było, żeby gdziekolwiek chodzić, bo praca, bo szkoła.

Jak mówi w filmie pani Weronika Kurjanowicz, nikt na nas tu nie czekał. Trzeba samemu było znaleźć sobie miejsce. Inne bohaterki to potwierdzają. Pani profesor została polonistką, wicedyrektorem Ekonomika dzisiejszego, choć jak sama przyznaje, szkoła wiele razy zmieniała nazwę. Inne bohaterki pracowały w różnych miejscach, w handlu, w urzędzie, ale każda z nich mówi tak samo. – Po wielu latach mieszkania tu, to jednak moje miasto. Kocham je, tu zostanę pochowana. Ale trzeba pamiętać i wiedzieć, że Gorzów dziś to piękne, nowoczesne miasto jest. Tyle lat minęło, całe moje życie. To jest moje miasto i z niego dumna jestem.

Cywilizacyjne zapóźnienia

Film Małgorzaty Wrześniak ma jeszcze jedną niezbywalną cechę. Mówi o mieście w jego początkach. Pierwszymi, które pokazały to miasto z niemieckiej, ale i polskiej perspektywy były filmy Moniki Kowalskiej, Grzegorza Kowalskiego i Zbigniewa Sejwy, czyli „Wspomnienia z miasta L.” oraz „Opowieści z miasta G.”. I to one wyznaczyły pewien trend myślenia o mieście, odkłamały dziwną prawdę o tym mieście, uzmysłowiły fakt, że przed styczniem 1945 roku mieszkali tu ludzie i dobrze im się żyło, a po 30 stycznia 1945 roku zmieniło się wszystko, czyli zmienili się mieszkańcy, zmieniła się rzeczywistość. Oba filmy dokumentują, jak na zwykłych ludzi wpływają losy wielkiej historii, w której zwykli ludzie są zaledwie śrubeczkami, albo mało istotnymi gwoździkami. Kompletnie niezależnymi od wielkich kół dziejowych.

W pewien sposób te filmy uzupełnia „Moje miasto, czyli jak kobiety Gorzów budowały”. Reżyserka i pomysłodawczyni oddaje bowiem głos kobietom. One mówią o obcości tego miejsca, tego miasta. Bo murowane, bo grabione, bo jednak nieprzyjazne na początek

Tu pada kardynalna kwestia, kiedy pani profesor Weronika Kurjanowicz opowiada o tym, że jak jacyś przesiedleńcy przyjechali do miasta, to w domu, gdzie im się przyszło osiedlić nie było szopki. No i co było robić z Krasulą? No krowa z Kresów przywieziona. Więc, dawaj ją na werandę, oszkloną zresztą. I czemu ta Krasula po schodach na werandę chodzić nie chce? Ale też i druga kwestia była i jest ważna. Przesiedleńcy przyjechali do cywilizowanego miasta. Do miasta, gdzie jednak były toalety. I co? No i jak mówi w filmie pani Kurjanowicz, niektórzy w tych muszlach toaletowych się myli, bo skąd mieli wiedzieć, że one do innych celów służą.

Prof. dr hab. Dariusz A. Rymar tak ten passus skomentował – Gdybym ja, albo kto inny o tym napisał, to by nam oczy gorzovianiści i gorzowianie wydrapali, a tak mogę o tym pisać, bo pani profesor o tym publicznie powiedziała. A pani profesor Kurjanowicz skwitowała to krótko - Tak było.

Pokażą uczniom i na festiwalach

Film, dokument Małgorzaty Wrześniak będzie pokazywany na specjalnych projekcjach, na jakie zaprosi gorzowskich uczniów Miejski Ośrodek Sztuki. Potem Małgorzata Wrześniak chce wysłać go na kilka festiwali. A jeszcze potem powalczyć o miejsce w telewizji. I dobrze, bo filmy oraz inne dokumenty o nieprostej historii tych ziem, jeszcze widziane oczyma świadków warto i należy upowszechniać.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x