Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Alfa, Leonii, Tytusa , 19 kwietnia 2024

Zaskoczenie, niemożliwe stało się realne

2014-12-18, Prosto z miasta

Zbigniew Syska urodził się 16 czerwca 1963 roku w Krasnystawie na Lubelszczyźnie, ale wychowywał się w pobliskich Fajsławicach. 

medium_news_header_9808.jpg

Kiedy w lipcu 1980 roku w Lublinie rozpoczęły się na masową skalę strajki on już chodził w tym mieście do szkoły średniej. Zaczął rozumieć ludzi, ich niezadowolenie. Sam zresztą czuł się nieswój. Jako dorastający chłopak nie potrafił zrozumieć wielu absurdów, które go zewsząd otaczały. Społeczeństwo domagało się jedynie poprawy warunków bytowych. Wszyscy ciężko pracowali, a zaczynało brakować jedzenia, środków czystości, ubrań. O mieszkaniach, samochodach, pralkach, lodówkach nikt specjalnie nie myślał… Po lubelskim lipcu 1980 r., przyszły strajki w sierpniu. tym razem już z postulatami politycznymi. Zakończyły się one podpisaniem porozumień społecznych w wyniku, których narodziła się Solidarność…

- Zaimponowała mi wówczas ta solidarność różnych warstw społecznych – wspomina pan Zbigniew. – Ramię w ramię z robotnikami zaczęła strajkować inteligencja. Powstanie niezależnego od partii ruchu społecznego dawało w tamtym czasie namiastkę wolności. Pojawiły się niezależne pisma i książki. Interesowałem się historią i pamiętam, że w tamtym czasie chłonąłem wszystko, co dotyczyło tzw. „białych plam” w historii; ataku Armii Czerwonej na Polskę we wrześniu 1939, Poznańskiego Czerwca 1956 czy Grudnia 1970. I nagle, wraz z wprowadzeniem stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku wszystko się zmieniło… - dodaje wyraźnie przygnębiony.

Świdnickie spacery wolności

Po wprowadzeniu stanu wojennego i internowaniu wielu działaczy Solidarności pan Zbigniew zrozumiał, że nie może siedzieć w domu. Że musi coś zrobić.

- Pamiętam, atmosferę szkoły, gdy od pracy odsunięto nauczycieli, którzy mieli odwagę myśleć niezależnie, uczyli nas bycia wolnymi… - kontynuuje. - Wówczas coś we mnie pękło. Zrozumiałem, że muszę działać, nie myśląc o konsekwencjach. Zresztą, czy w wieku 18-19 lat człowiek nad tym się zastanawiał? – pyta retorycznie i zaraz wspomina tak zwane słynne „spacery” w Świdniku. – Słyszałem, że coś takiego jest i któregoś dnia wybrałem się z kolegami do Świdnika. I zobaczyłem, jak mieszkańcy codziennie w porze nadawania dziennika o godzinie 19.30 wychodzili masowo na miasto i przez pół godziny spacerowali. Chcieli tym samym zaprotestować przeciw nadawanej partyjnej propagandzie. Kiedy włączyliśmy się w tłum, poczuliśmy inny świat. Mogliśmy porozmawiać z idącymi ludźmi bez skrępowania, obaw. To była taka namiastka wolności – mówi podekscytowany.

Zbigniew Syska w stanie wojennym był współzałożycielem i działaczem lubelskiego Ruchu Młodzieży Niezależnej „Świt”. Zajmował się redagowaniem, drukowaniem, i kolportowaniem pism i książek „drugiego obiegu”. Był współorganizatorem wielu akcji protestacyjnych na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, członkiem Niezależnego Zrzeszenia Studentów.

W ramach działalności podziemnej dosyć szybko poznał się z gorzowską młodzieżą działającą w Ruchu Młodzieży Niezależnej. Początki miały miejsce w 1983 roku, kiedy uczestniczył w rekolekcjach oazowych w Serpelicach nad Bugiem organizowanych przez Braci Mniejszych Kapucynów. Jak opowiada, piętnastodniowe wakacyjne rekolekcje miały przede wszystkim na celu formowanie postaw religijnych, a ponieważ wśród uczestników oazy dominującą większość stanowiły śliczne dziewczyny z Gorzowa, było grzechem ograniczać się tylko do wymiaru religijnego...

Inteligentna, śliczna blondynka

- Wśród wielu poznanych dziewczyn z Gorzowa szczególnie moją uwagę zwróciła urocza blondynka o imieniu Iwona – przyznaje. – Pewnego razu postanowiłem jej zaimponować, pokazując nielegalne wydanie „Informatora”. Uważałem się wtedy za wielkiego opozycjonistę, bo poza chodzeniem na demonstracje i zrywaniem czerwonych szturmówek, średnio dwa razy w miesiącu dostawałem „bibułę”. Bardzo się rozczarowałem, kiedy Iwona bez wielkiego zainteresowania obejrzała podany jej egzemplarzy i tylko zapytała, czy to gazetka lubelskiej Solidarności – śmieje się.

Nasz bohater nie pamięta, jak dalej potoczyła się rozmowa, ale zapamiętał, że to wtedy po raz pierwszy dowiedział się, iż w Gorzowie działa młodzieżowa organizacja podziemna i bardzo mocno rozwinęła się podziemna prasa. Może, dlatego ta jego lubelska gazetka nie zrobiła na dziewczynie większego wrażenia. Wtedy jeszcze nie wiedział, że Iwona była związana z Ruchem Młodzieży Niezależnej i miała stały dostęp do niezależnych wydawnictw zajmując się prowadzeniem nielegalnej biblioteki RMN. W miarę późniejszych rozmów, Iwona coraz bardziej mu imponowała. I nie potrafi nawet dzisiaj stwierdzić, czy to ze względu na to, że była inteligentną, śliczną blondynką, czy dlatego, że działała w podziemiu. A może jedno i drugie... W każdym razie od ponad 26 lat są szczęśliwym małżeństwem.

Pierwszy przyjazd do Gorzowa

To było 23 lutego 1985 roku. Nie był to najszczęśliwszy termin, gdyż zaczęły się aresztowania wśród gorzowskiej młodzieży. Napięcie związane z zatrzymaniem dzień wcześniej jednego z członków RMN podczas akcji rozrzucania ulotek dało się wyczuć na spotkaniu, które odbyło się w mieszkaniu Iwony.

- Spotkanie trwało około trzech godzin – relacjonuje nasz rozmówca. – Marek Rusakiewicz, ówczesny szef RMN, udzielił nam szczegółowej instrukcji dotyczącej przygotowania sprzętu poligraficznego i techniki drukowania. W prezencie, oprócz tradycyjnego rulonu bibuły, dostaliśmy prawdziwy skarb, matryce woskowe, które pozwoliły nam później samodzielnie stworzyć własną drukarnię. Początkowo mieliśmy nocować u Marka w Gorzowie, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się wracać nocnym pociągiem do Lublina. Pamiętam, że w poniedziałek zadzwoniła do mnie Iwona informując, że w niedzielę rano Służby Bezpieczeństwa aresztowały kolejnych młodych ludzi, w tym Marka Rusakiewicza – dodaje.

Czuje się gorzowianinem

Już po upadku komunizmu, w 1992 roku ukończył wydział filozofii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i rozpoczął pracę w szkole średniej, jako nauczyciel. Pracował w Centrum Kształcenia Ustawicznego w Lublinie. Kiedy w Gorzowie otwarto wrocławską filię Papieskiego Fakultetu Teologicznego pan Zbigniew otrzymał propozycję pracy. Długo nie zastanawiał się, zwłaszcza, że żona chciała wrócić do rodzinnego miasta. I tak w 1993 roku znalazł się na stałe w Gorzowie, gdzie od razu zatrudnił się w IV Liceum Ogólnokształcącym, w którym pracuje do chwili obecnej. Jest nauczycielem wiedzy o społeczeństwie. Wykłada poza tym filozofię w Liceum Katolickim św. Tomasza z Akwinu. W Papieskim Fakultecie Teologicznym prowadził zajęcia w latach 1994-2002, od 1997 do 2012 roku pełnił funkcję doradcy metodycznego ds. edukacji obywatelskiej w Wojewódzkim Ośrodku Metodycznym. Skończył również studia podyplomowe z zakresu integracji europejskiej na Uniwersytecie Warszawskim (1997), a w 2011 roku został doktorem nauk humanistycznych z zakresu historii, Polskiej Akademii Nauk. W gorzowskim Klubie Inteligencji Katolickiej od 2008 roku pełni funkcję wiceprezesa. Żona jest pedagogiem w Zespole Szkół Specjalnych.

- Czuję się już gorzowianinem, choć nadal ciągnie mnie w rodzinne strony, gdzie mieszka spora część mojej rodziny – nie kryje pan Zbigniew.

Uwierzył w sens zmian

Od 1 grudnia 2014 roku Zbigniew Syska jest wiceprzewodniczącym rady miasta w Gorzowie. To było dla niego spore zaskoczenie, bo jeszcze kilka miesięcy temu nawet nie pomyślał o tym, żeby kandydować do władz samorządowych. Nie mówiąc o zajęciu tak odpowiedzialnego stanowiska w radzie.

- Od trzech lat uczestniczę w działalności publicznej – opowiada. – Wraz z młodszymi kolegami założyłem stowarzyszenie Zachodni Ośrodek Polityki Regionalnej, którego głównym celem jest prowadzenie działań na rzecz zrównoważonego rozwoju całego województwa lubuskiego. Chcemy, żeby potencjał naszego regionu był lepiej wykorzystywany niż miało to miejsce wcześniej. Nie zastanawiałem się jednak nad kandydowaniem do rady miasta. Kiedy pojawiła się propozycja od moich byłych uczniów - dziś dojrzałych, mądrych ludzi, członków inicjatywy obywatelskiej ,,Ludzie dla Miasta’’, którzy chcą zmieniać Gorzów - po długich rozmowach uwierzyłem, że ma to sens. Przekonali mnie swoim zapałem i wiarą, że niemożliwe może być realne. I tak się stało… wszak niemal wszyscy spodziewaliśmy się drugiej tury wyborów prezydenckich. Zaryzykowałem…, ale też czułem osobistą powinność wobec młodszego pokolenia, które ma prawo i kompetencje, aby brać odpowiedzialność za przyszłość naszego miasta, pobudzać jego rozwój.  Jestem pewien, że z pozycji rady miasta jest to łatwiejsze do wykonania…

Robert Borowy

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x