2014-12-29, Prosto z miasta
Wulkan energii i pomysłów, a przy tym historyk, pedagog, regionalista, orędownik kontaktów polsko-niemieckich – określenia można zresztą mnożyć.
To Zbigniew Czarnuch, o którym wszyscy, którzy go znają, mówią właśnie guru.
- Zbigniew Czarnuch jest przede wszystkim genialnym pedagogiem, który umie dostrzec w człowieku jego ukryty potencjał i wciągnąć na wierzch. Zwyczajnie odkrywa talenty i sprawia, że te talenty procentują, i nie liczy się wiek osoby, którą Czarnuch do czegoś motywuje – mówią zarówno wychowankowie, jak i współpracownicy. Ale jednym tchem dodają, że cały czas Zbigniew Czarnuch imponuje im niezwykłą energią, niepoliczalnym wręcz wachlarzem pomysłów do działania i wcielania w życie oraz niezwykłą wiedzą i życzliwością.
Od komunizmu do pojednania polsko-niemieckiego
O tym, że chce być nauczycielem, pedagogiem czy inaczej wychowawcą Zbigniew Czarnuch wiedział niemal od początku. Bo najpierw działał w drużynie harcerskiej w Witnicy, gdzie po II wojnie światowej osiedliła się jego rodzina, a ojciec piastował funkcję burmistrza. To tu sam osobiście skuwał ślady niemieckich pozostałości z fasad budynków, tu też ukształtował się jego pogląd komunisty, czyli człowieka, dla którego liczy się społeczeństwo bez klas, społeczeństwo sprawiedliwe, opierające się na współpracy i altruizmie, gdzie nie ma własności pojedynczych ludzi. Uwiodło go hasło „Od każdego według jego zdolności, każdemu według jego pracy”. I miedzy innymi ten właśnie komunizm doprowadził Czarnucha do pojednania polsko-niemieckiego. – Jeszcze z Makusynami praktykowałem pojednanie się z bratnią komunistyczną Niemiecką Republiką Demokratyczną, chodziło o pojednanie z człowiekiem pracy, czyli było ujęciem klasowym. To jeden filar moich działań. Drugi, to refleksja ogólna na temat wojny i jej skutków, a zwłaszcza jeden z wierszy Władysława Tatarkiewicza, który mówi o tym, że ojczyzna nie powinna przesłonić człowieczeństwa. Zrozumiałem wówczas, że ja przede wszystkim jestem człowiekiem, a dopiero potem Polakiem. No i po trzecie, kiedy już wróciłem do Witnicy i zająłem się historią miejscowości, zacząłem szukać źródeł. Ale te się spaliły, bo podczas wojny spaliła się witnicka biblioteka i archiwum, więc musiałem poszukać kontaktów u wypędzonych. I dzięki różnym ludziom poznałem Hansa Beske. Wtedy zobaczyłem, że oni, właśnie wypędzeni od lat szukają z nami kontaktów, a my tę wyciągniętą rękę od lat odtrącamy. Tak się zaczęły moje polsko-niemieckie działania – opowiada Zbigniew Czarnuch, dziś jeden z największych orędowników dobrosąsiedzkich stosunków.
To właśnie Zbigniew Czarnuch zaprosił do Gorzowa Helgę Hirsch, głośną niemiecką dziennikarkę i pisarkę, autorkę „Nie mam keine buty”, zbioru reportaży o ludziach pogranicza. To Zbigniew Czarnuch właśnie założył w Witnicy muzeum, w którym gromadzi niemieckie i polskie pamiątki historyczne. To on stworzył stowarzyszenie „Pro Educatio Viadrina”, efektywnie promujące polsko-niemieckie kontakty. To on pisze dziesiątki artykułów na ten temat, bierze udział w licznych konferencjach i innych działaniach naukowych po obu stronach Odry. Zresztą wyliczenie jest trudne, bo Czarnuch, mimo swoich 84 lat, ciągle coś nowego robi, ciągle gdzieś pędzi, ciągle jest zajęty. – I to jest niezmiernie fascynujące. Za tę aktywność i pracowitość należy mu się ogromny szacunek – mówi Zbigniew Sejwa, dyrektor Kamienicy Artystycznej Lamus i opowiada anegdotkę o tym, jak jakiś czas temu właśnie Zbigniew Czarnuch wyprzedził go w zrobieniu zdjęcia do jakiegoś wydawnictwa. – To jest najbardziej niesamowite w tym człowieku, jego działania, ogrom działań w tym wieku – mówi Zbigniew Sejwa. I dodaje, że przy tym wszystkim Zbigniew Czarnuch jest przeuroczym gawędziarzem i wspaniałym kompanem.
Makusyny jako wzór
Do najbardziej spektakularnych osiągnięć Zbigniew Czarnuch zalicza Makusyny, czyli szczep harcerski im. Kornela Makuszyńskiego, jaki prowadził przez dekadę w Zielonej Górze. - Makusyny to było niesamowite środowisko. Przede wszystkim nie takie mocno ortodoksyjnie harcerskie. Bo druh Czarnuch stawiał na samorealizację, odkrywanie zdolności. Ja wstąpiłem do szczepu po lekturze książki „Cudaki” Wiesława Hudona – opowiada Leszek Kania, dziś wicedyrektor Muzeum Lubuskiego w Zielonej Górze. „Cudaki” to była drużyna artystyczna w ramach szczepu, która wystawiała różne spektakle, prowadziła działania artystyczne. – Tam nie było łatwo się dostać, trzeba było się wykazać talentami. Pamiętam drżenie serca, kiedy druh Czarnuch mnie przesłuchiwał. No i tak spędziłem kilka lat właśnie w „Cudakach” – mówi Leszek Kania. I dodaje, że jednym z wspanialszych momentów w życiu Makusynów było między innymi zaadaptowanie na potrzeby szczepu Siedliska, starego zamku Rechenbergów i von Schönaichów. – Myśmy pracowali przy jego adaptacji i dla nas to było prawdziwe poszukiwanie skarbów, bo rzeczywiście znajdowało się a to srebrną tacę, a to filiżankę. To było coś niesamowitego – wspomina Leszek Kania. I dodaje, że Czarnuch niezmiernie był czuły na niewłaściwe zachowania. – Kiedyś słyszał, jak w czasie przepychanki jeden do drugiego zwrócił się per: „Ty Żydzie”. Druh Czarnuch natychmiast zareagował, zwrócił uwagę, że tak nie należy i to też było właściwe – mówi Leszek Kania.
Z Makusynów wyszli tacy ludzie, jak Urszula Dudziak, światowej sławy jazzmanka, Ryszard Peryt, polski inscenizator oper, propagator muzyki operowej, dr Andrzej Toczewski, dyrektor Muzeum Lubuskiego w Zielonej Górze, malarz Jerzy Czerniewski, pisarz i dziennikarz Czesław Markiewicz, dr Iwona Peryt-Gierasimczuk, dr Wojciech Śmigielski, prof. Wiesław Hładkiewicz i wielu, wielu innych.
Każdy z Makusynów podkreśla też i to, że dzięki takim a nie innym działaniom Zbigniewa Czarnucha połączyła ich więź. – Ostatnio spotkaliśmy się w muzeum, kiedy Andrzej Klim wrócił z wyprawy na Mount Blanc. Druh Czarnuch też był – mówi Leszek Kania.
Wyzwalacz pasji niezwykły
- To dzięki Zbyszkowi, bo mam tę przyjemność być z nim na ty, zostałem historykiem i muzealnikiem – opowiada dr Włodzimierz Kwaśniewicz, emerytowany już dyrektor Lubuskiego Muzeum Wojskowego. – W czasach liceum, bo Zbyszek był nie tylko moim szczepowym, ale też i nauczycielem historii oraz wychowawcą, na każdy okres szkolny, aby mieć piątkę właśnie z musiałam przygotować referat z historii wojskowości. Ale z drugiej strony to dzięki kontaktom Zbyszka mogłem wejść do magazynów muzeum zielonogórskiego i to było coś niezwykłego. Dla nastolatka, zainteresowanego historią, możliwość przebywania akurat tam stało się chyba jednym z najważniejszych doświadczeń w życiu. I kiedy potem siedziałem w magazynach choćby Ermitażu, w Tbilisi czy Erewanie oraz jeszcze gdzie indziej, to zawsze wspominałem ten pierwszy raz spotkania z zabytkami w magazynach w Zielonej Górze – opowiada dr Kwaśniewicz. I podkreśla, że wszystkie działania wychowawcze Zbigniewa Czarnucha sprawiły, że Makusyny zostały wychowane do szacunku dla przeszłości, która wpływa na przyszłość. – No i jest jeszcze jedna rzecz bardzo ważna. On nauczył nas aktywności. No choćby ja, jestem na emeryturze, ale cały czas piszę, robię ekspertyzy broni, żyję tak, jak Zbyszek – mówi dr Kwaśniewicz.
Regionalista zawołany
- Dla mnie Zbigniew Czarnuch jest niedoścignionym wzorem, guru, jak my wszyscy na niego mówimy. Bo nie znam nikogo, kto miałby w sobie tyle pasji, energii, pracowitości, wiedzy historycznej, o regionie szczególnie. Zwyczajnie trudno za Zbigniewem Czarnuchem nadążyć – mówi Grażyna Kostkiewicz-Górska, kierownik działu regionalnego Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gorzowie i jednocześnie członkini Klubu Regionalistów, jaki działa od kilku lat, a który naturalnie wymyślił i do życia powołał Zbigniew Czarnuch.
- Moje podróżowanie po regionie też zaczęło się za sprawą Czarnucha. Bo pan Zbigniew przyjeżdżał do nas do biblioteki na różne spotkania, przyglądał się mi i nagle któregoś dnia zaproponował, żebym pojechała z nim na spotkanie do Fürstenwalde i tak to się zaczęło. On mnie zwyczajnie wyciągnął z jakiejś szarej strefy, w której tkwiłam wówczas – wspomina Grażyna Kostkiewicz-Górska, dziś jedna z najbardziej rozpoznawalnych regionalistek i animatorek działań poświęconych odkrywaniu historii naszych ziem.
Dziś Klub Regionalistów to grupa kilkunastu osób regularnie wyprawiających się w bliższe i dalsze ciekawe miejsca regionu zarówno w Polsce, jak i za Odrą. – Oczywiście głównym animatorem i pomysłodawcą jest Zbigniew Czarnuch. To on opracowuje trasy, wyznacza ludzi do przygotowań, inspiruje. Zresztą ja teraz też tak działam, że dostaję telefon z Witnicy i robię to, co pan Czarnuch poleca. Inna rzecz, że czasami trudno nadążyć za pomysłami, albo trudno je wtłoczyć w ramy instytucjonalnej działalności – mówi Grażyna Kostkiewicz-Górska.
Zbigniew Czarnuch znany jest także jako propagator wiedzy o regionie. Ma na koncie bardzo wiele różnych publikacji dotyczących właśnie Witnicy i okolicy, ale także innych kwestii związanych z polsko-niemieckimi kontaktami. – Ja się zawsze zastanawiam, jak pan Zbigniew z tym wszystkim nadążą. I sama chciałabym mieć taką kondycję, jak będę w wieku pana Zbigniewa. Taką kondycję, energię, wiedzę i potrzebę dzielenia się nią – mówi Grażyna Kostkiewicz-Górska. Ale takich, którzy w ten sposób mówią o Zbigniewie Czarnuchu jest bardzo wielu, wszyscy ci, którzy mieli kiedykolwiek z nim kontakt.
Renata Ochwat
Zbigniew Czarnuch
Urodził się 18 marca 1930 roku w Lututowie na ziemi wieluńskiej. Do Witnicy sprowadził się po wojnie. Jego ojciec Jan w latach 1945-48 był tam burmistrzem. W 1952 roku rozpoczął studia historyczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Studia dokończył w Warszawie. W latach 1957-68 mieszkał i pracował w Zielonej Górze. To wówczas w 21 Liceum Ogólnokształcącym przy ul. Chopina wprowadzał swoją eksperymentalną metodę pedagogiczną, która stawiała na samodzielność uczniów. Wówczas też prowadził Makusynów. Po konflikcie z kadrą pedagogiczną wyjechał z Zielonej Góry i pracował między innymi w Poznaniu, Warszawie, Lesku, Mokobodach, Niwiskach. Po porażce w życiu osobistym i innych kłopotach tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego w 1981 roku wrócił do Witnicy i pozostał tu na stałe.
Ma na swoim koncie wiele nagród, osobiście mocno ceni sobie nagrodę im. Aleksandra Patkowskiego przyznawaną przez Muzeum Regionalne w Sandomierzu za szczególne osiągnięcia w dziedzinie regionalizmu właśnie.
Zbigniew Czarnuch jest animatorem powołania Towarzystwa Przyjaciół Witnicy, twórcą Parku Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji, był w ścisłym gronie założycieli Towarzystwa Miłośników Archiwum i Pamiątek Przeszłości, założył Polsko-Niemieckie Stowarzyszenie Edukatio Pro Europa Viadrina. Bibliografia jego prac pedagogicznych, regionalnych oraz innych liczy sobie 314 pozycji.
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym miejscem do życia.