Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Prosto z miasta »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Na warsztatach malują, szyją, śpiewają, gotują

2015-04-24, Prosto z miasta

- Tu jest fajnie, bo można robić różne rzeczy i nie jest nudno – mówią uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej. 

medium_news_header_11077.jpg

Przestronne pomieszczenia przy ul. Walczaka przystosowane są do ich potrzeb i możliwości.

- Wszystko zaczęło się 15 lat temu, kiedy okazało się, że warsztaty terapii zajęciowej mogą prowadzić tylko fundacje lub stowarzyszenia. Moi rodzice mieli fundację Złota Jesień i to nam dało możliwość założenia warsztatu – mówi Wanda Milewska, prezes fundacji i jednocześnie członkini kierownictwa warsztatów. Faktycznym kierownikiem warsztatów i jednocześnie prezesem Stowarzyszenia Człowiek w Potrzebie Wolontariat Gorzowski jest Wiesław Antosz, niegdyś dziennikarz, człowiek wulkan, który nie potrafi pięć minut spokojnie posiedzieć.

Właśnie nagle wyjechał z dwoma podopiecznymi w góry, bo w siedzibie warsztatów jest profesjonalna ścianka do wspinaczki, na której zainteresowani mogą się sprawdzić.

Marzenia o Śnieżce

W ogóle z tymi górami w warsztatach jest jak z jakąś pozytywną zarazą. Bo najpierw Wiesław Antosz zainfekował kilka osób, potem do nich dołączyli następni. – Miałam marzenie życia. Chciałam wejść na Śnieżkę i weszłam – mówi Agnieszka Para. Co prawda nie wie, jak wysoka to góra, ale pamięta, że było ciężko, zwłaszcza pod samym wierzchołkiem. A opiekunka i instruktorka, czyli Monika Mielec dopowiada historię, że Agnieszka, owszem dała sobie w Karkonoszach wyśmienicie, ale już dużo gorzej dała sobie radę w Gorzowie, i to niedaleko własnego domu, bo dziewczyna nieszczęśliwie się potknęła, upadła i złamała rękę. – Ale na Śnieżkę weszłam – śmieje się dziewczyna.

Na Śnieżce była też Ania Lichman i też przyznaje, że nie było łatwo, choć akurat to nie jest jej marzenie życia. Monika Mielec dodaje, że Ania właśnie przygotowuje się do podjęcia pracy. A sama zainteresowana tłumaczy, że w ramach przygotowań zajmuje się koleżanką Izą. – No chodzę z nią na spacery. A teraz będę mieszkać u niej w domu. Bo mama Izy wyjeżdża i trzeba się nią zająć – mówi Ania. Ale jak tłumaczą instruktorki, w opiece domowej nad koleżanką Anię będzie wspierać jej mama.

Uroda baletnic w zwiewnych sukienkach

W wielu pomieszczeniach warsztatów wiszą zaskakująco dobre obrazy. W pracowni krawieckiej urzeka seria baletnic w różowych sukienkach. – Namalowała je wszystkie Ewelina Mierzwa – mówi Wanda Milewska. Sama autorka nic nie mówi, tylko się uroczo uśmiecha i natychmiast wraca do pracy. – Ewelina nie maluje z wyobraźni czy w plenerze, ona odwzorowuje obrazki. Ale robi to na tyle dobrze, że miała już dwie wystawy – mówi Wanda Milewska. I opowiada, że dziewczyna najpierw mieszkała ze swoją mamą poza Gorzowem, i to właśnie od niej się uczyła stawiać kolorowe kreski i plamy na papierze. – Ale kiedy matka dziewczyny zmarła, to zabrały ją do siebie siostry i dzięki nim trafiła do nas – opowiada Wanda Milewska. I dodaje, że pasja Eweliny jest całym jej światem.

Korytarzowe kino

W tych warsztatach wszystkie pomieszczenia są otwarte, każdy może robić to, na co ma ochotę. Ewelina maluje, Ania i Agnieszka w fartuszkach w kuchni przygotowują smaczną sałatkę pod bacznym okiem Ewy Niedzielskiej – instruktorki w pracowni gospodarstwa domowego. W pracowni krawieckiej rządzi Wioletta Sycz, która pracuje nad spodniami dla personelu tworzącej się właśnie kawiarenki na Wełnianym Rynku. A ci, co chcą, mogą sobie obejrzeć film, bo w warsztatach jest olbrzymi ekran i rzutnik, więc i jest improwizowana sala kinowa. Właśnie leci sobie „Mrówka w trawie”, ale na pokaz czekają też inne, poważne filmy.

Filmy lubi oglądać Łukasz Suwary, który ma najdłuższy staż na warsztatach, bo 15 lat. – Nie miał jeszcze 18 lat, kiedy do nas trafił. Dziadkowie go przywozili. A Łukasz opowiada, jak to koledzy z warsztatów urobili mu przezwisko Suwi od nazwiska. – Ale ja go nie lubię i nie pozwalam tak do siebie mówić – zaznacza i jednym tchem dodaje, że najbardziej na świecie pasjonuje go straż pożarna i śledzi wszystko, co na ten temat da się znaleźć w Internecie.

Filmy lubi też Kamil Jarocki, ale najbardziej lubi śpiewać, i nawet nieproszony prezentuje próbkę swego talentu w ludowej melodii „Słoneczko już…”. A pan Leszek Roszyk najbardziej lubi szyć i robi to pod okiem Wioletty Sycz.

Wolontariat to jest to

Ważną cząstką działalności jest wolontariat. – Nasi podopieczni uczą się, jak funkcjonować w przestrzeni społecznej. Pomaga im w tym właśnie wolontariat. Polega to na tym, że pod opieką instruktora zimą dla przykładu wrzucają węgiel do piwnic starszych osób, sprzątają u potrzebujących, chodzą po zakupy, wykonują różne konieczne rzeczy. Uczą się, jak się zachowywać w biurze, sklepie i podobnych miejscach – tłumaczy Monika Mielec.

Właśnie w ramach wolontariatu podopieczni będą pracować w kawiarence powstającej przy Wełnianym Rynku. Poprowadzą ją wespół z uczniami Zespołu Szkół Gastronomicznych. – Możemy zdradzić, że każdy, kto przyjdzie do kawiarenki, dostanie malutki prezent przygotowany przez naszych podopiecznych – mówi Wanda Milewska. I już jasnym się staje, dlaczego w jednym z pomieszczeń warsztatów trwa produkcja ozdobnych bombek, choć do Bożego Narodzenia jeszcze bardzo daleko.

Potrzebne są orzeczenia

Warsztaty Terapii Zajęciowej przeznaczone są dla osób, które mają orzeczenie o niepełnosprawności wydane przez zespół Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i wskazanie uczestnictwa właśnie w warsztatach. – Każda z tych osób musi mieć skończone 18 lat, bo warsztaty są dla osób pełnoletnich. Obecnie mamy 50 podopiecznych i dziesięć osób oczekujących na miejsce – tłumaczy Wanda Milewska. Podopieczni nie płacą za pobyt w placówce, ponieważ jest ona finansowana przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Także PFRON płaci miesięcznie 50 zł kieszonkowego każdemu podopiecznemu, aby uczyli się racjonalnie gospodarzyć pieniędzmi

Warsztat to nie jedyna działalność, jaką prowadzi Stowarzyszenie Człowiek w Potrzebie. – Mamy też Spółdzielnię Socjalną Warto nad Wartą – tłumaczy Wanda Milewska. Spółdzielnia powstała po to, aby zatrudniać podopiecznych. – Chodzi o to, że nasi podopieczni w ramach wolontariatu pomagają potrzebującym, ale są i tacy, którzy potrzebują stałych usług. Na przykład codziennego dostarczania obiadów. Wówczas spisujemy umowę i taka usługa świadczona jest za małą opłatą – wyjaśnia Wanda Milewska.

Poza tym stowarzyszenie prowadzi dwa środowiskowe domy samopomocy, ale przeznaczone są one dla osób z chorobami psychicznymi. Kolejną działalnością są trzy mieszkania chronione, w których w sumie mieszka dziesięć osób.

Renata Ochwat

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x